O rany, klasyka Większość mojej rodziny jest w miarę OK, teściowa przystosowała się wzorowo, ale spora część znajomych jest niereformowalna Klasyczny przykład: spotkanie u znajomych, świeżo upieczone glutenowe ciasto, gospodarz daje każdemu kawałek a mnie omija ze zdawkowym "aha, no tak, ty nie możesz". Nie jestem w stanie im przetłumaczyć w żaden sposób, że "nie mogę ciasta" NIE oznacza "nie lubię ciasta"albo "nie mam ochoty na ciasto". Ile bym nie wyjaśniała, nie dociera, że ja też jadam ciasto, tyle że bezglutenowe, i ono wygląda identycznie jak normalne, wobec tego, kiedy wszyscy wokol oprocz mnie jedzą ciasto i się nim zachwycają, ja TEŻ mam ślinotok. Bolesne jest to, że tak robią ludzie, których znam od lat i którzy doskonale wiedzą, na czym polega moja dieta. Nauczyłam się już wszędzie zabierać swoją wałówkę, szczególnie jakieś słodycze, ale wiecie co? Mam czasem taką straszną ochotę zaprosić jakąś jednostkę, która mi notorycznie robi ten numer z ciastem, upiec pyszne i apetyczne ciasto bezglutenowe i zjeść je sama, nie częstując niczym oprócz herbaty. Szkoda że wiem, że to i tak pewnie nic by nie zmieniło na lepsze...ania pisze:zwłaszcza kiedy idę na imprezę, do znajomych a tam ładnie pachnie ciasto...
Jak sobie poradzić z dietą?
Moderator: Moderatorzy
- Małgorzata
- -#Moderator
- Posty: 1579
- Rejestracja: pn 03 sty, 2005 22:56
- Lokalizacja: Warszawa
No niestety tak to już jest. Zastanawiam się skąd ta nietolerancja. Bo co mnie np. obchodzi, że ktoś czegoś nie robi lub robi? Umnie jest dokładnie odwrotnie, bo to znajomi i przyjaciele są w porządku a rodzina nie I to jest bardzo przykre, kiedy wracam od mojej lekarki z wizyty kontrolnej a moja mama pyta jak długo jeszcze będę jadła to "G" i płakać mi się chce i nie mam ochoty na nic. I to pobłażliwe, durne, złośliwe spoglądanie na mnie, że ja to jestem inna. Jakby się na mnie każdy obrażał, że jestem chora! Dzisiaj to się namnoży dopiero przykładów. Jest w końcu tłusty czwartek. Mój szef wyjątkowo był dziś wyrozumiały i nawet za bardzo nie wymawiał mi, że nie chcę zjeść pączka. Nie chce... Ja bardzo chce, ślina mi cieknie, ale nie mogę się złamać. Tyle tylko, że to takie przykre widzieć pogardę w oczach najbliższych. I to potakiwanie, że sobie ubzdurałam, bo powinnam jeść normalnie. Ludzie trzymajcie mnie, bo czasami brak mi sił :tube:
Jak ja to rozumiem!!!kfiatek pisze:Ile bym nie wyjaśniała, nie dociera, że ja też jadam ciasto, tyle że bezglutenowe, i ono wygląda identycznie jak normalne, wobec tego, kiedy wszyscy wokol oprocz mnie jedzą ciasto i się nim zachwycają, ja TEŻ mam ślinotok.
Moja rozmowa z mamą:
ja-szkoda, że nie przyjdziesz, bo upiekłam ciasto. Pyszne wyszło...
ona-no tak, to swoje... I tak bym tego nie jadła.
Tłusty czwartek w mojej firmie:
No naprawdę przesadzasz, jeden pączek na pewno by ci nie zaszkodził.
I z czego ty się odchudzasz??? Na moje nieśmiałe (a może już tylko zmęczone) protesty, że się nie odchudzam, że to leczniczo, że tak muszę, a nie chcę, widzę tylko pogardliwe niedowierzanie "a to sobie wymyśliła"!
Przynajmniej moje dziecko powiedziało mi niedawno: twoja bezglutenowa pizza smakuje jak normalna, nawet jak ci nie wychodzi!"
Jeśli wyraźnie mówimy o swojej diecie i konsekwencjach jej nietrzymania i ktoś mimo to nie bierze tego pod uwagę to cóż, bardzo źle o nim to świadczy. Parafrazując można powiedzieć, że "prawdziwych przyjaciół poznaje się... na diecie"
Ja chciałbym Wam powiedzieć że ostatnio spotykam się ze zrozmieniem dla mojej diety podczas wyjazdów turystycznych i szkoleń - nie ma problem u z przygotowaniem innego posiłku, proszą tylko, żeby wziąć sobie swoje pieczywo.
Byłem wręcz zszokowany, gdy w firmie szkoleniowej pani kupiła specjalnie dla mnie bezglutenowe ciasto. Zrozumiełem jednak, gdy powiedziała mi późnej, że jej dziecko przez 5 lat było na diecie. Czyli trafił swój na swego.
Ja chciałbym Wam powiedzieć że ostatnio spotykam się ze zrozmieniem dla mojej diety podczas wyjazdów turystycznych i szkoleń - nie ma problem u z przygotowaniem innego posiłku, proszą tylko, żeby wziąć sobie swoje pieczywo.
Byłem wręcz zszokowany, gdy w firmie szkoleniowej pani kupiła specjalnie dla mnie bezglutenowe ciasto. Zrozumiełem jednak, gdy powiedziała mi późnej, że jej dziecko przez 5 lat było na diecie. Czyli trafił swój na swego.
Z tym powiedzieć głośno i wyraźnie to niestety nie do wszystkich skutkuje Ale cóż, podejmę kolejną próbę, bo zdałam sobię sprawę, że argumentacji podanej przeze mnie parę postów wyżej jeszcze nie zastosowałam w praktyce, może to zadziała...
Ania, Kabran, Aga - współczuję. Kabran, czy twoja mama w ogóle kiedykolwiek jadła bezglutenowe ciasto? Bo może warto jej kiedyś podsunąć ciasto i powiedzieć że ono bezglutenowe dopiero jak zje i powie że dobre? albo jakieś kupne bezglutenowe ciasteczka - mój mąż ostatnio stwierdził po degustacji, że on nie widzi różnicy w smaku między kruchymi ciasteczkami made by Smak Życia a normalnymi, nie mówiąc o takich ciasteczkach Glutano na przykład. A trochę tych bezglutenowych ciast już w życiu zjadł, bo ja w ogóle nie piekę glutenowych
A z tym, że kawałek ciasta/ tylko trochę mąki/ tylko jeden pączek nie zaszkodzi, to słyszałam to już tyle razy, że dawno straciłam rachubę... Swoją drogą, czy ktoś wie ile to jest, tak naocznie, ta dzienna minimalna dawka glutenu która niby nam jeszcze nie szkodzi? Okruszek chleba? więcej? Małgorzato, mówiłaś ostatnio, że jeden opłatek komunijny zawiera iluś tam krotnie większą ilość glutenu niż ta dzienna dawka, tylko nie pamiętam ile to dokładnie było? Bo myślę, że to byłby dobry argument - na zasadzie: patrzcie, nawet taki okruszek mi szkodzi!
Ania, Kabran, Aga - współczuję. Kabran, czy twoja mama w ogóle kiedykolwiek jadła bezglutenowe ciasto? Bo może warto jej kiedyś podsunąć ciasto i powiedzieć że ono bezglutenowe dopiero jak zje i powie że dobre? albo jakieś kupne bezglutenowe ciasteczka - mój mąż ostatnio stwierdził po degustacji, że on nie widzi różnicy w smaku między kruchymi ciasteczkami made by Smak Życia a normalnymi, nie mówiąc o takich ciasteczkach Glutano na przykład. A trochę tych bezglutenowych ciast już w życiu zjadł, bo ja w ogóle nie piekę glutenowych
A z tym, że kawałek ciasta/ tylko trochę mąki/ tylko jeden pączek nie zaszkodzi, to słyszałam to już tyle razy, że dawno straciłam rachubę... Swoją drogą, czy ktoś wie ile to jest, tak naocznie, ta dzienna minimalna dawka glutenu która niby nam jeszcze nie szkodzi? Okruszek chleba? więcej? Małgorzato, mówiłaś ostatnio, że jeden opłatek komunijny zawiera iluś tam krotnie większą ilość glutenu niż ta dzienna dawka, tylko nie pamiętam ile to dokładnie było? Bo myślę, że to byłby dobry argument - na zasadzie: patrzcie, nawet taki okruszek mi szkodzi!
- Małgorzata
- -#Moderator
- Posty: 1579
- Rejestracja: pn 03 sty, 2005 22:56
- Lokalizacja: Warszawa
Nie mogę zrozumieć okrucieństwa (nie bójmy się tego słowa), o których piszą Ania, Aga2 i Kabran i to ze strony najbliższych osób...
Ja się z tym nie spotkałam, rodzina podeszła do diety dziecka ze zrozumieniem, bardzo uważają i pytają mnie zawsze o zdanie w kwestii czegokolwiek do jedzenia. Jednego chyba tylko wszyscy do końca nie mogą pojąć, bo wciąż wiele bliskich i znajomych osób mówi, żebym się nie martwiła, bo na pewno mu z wiekiem przejdzie...
Myślę, że może pomóc jedynie nasza asertywność, cierpliwość i.......... mega kampania w mediach.
Ja się z tym nie spotkałam, rodzina podeszła do diety dziecka ze zrozumieniem, bardzo uważają i pytają mnie zawsze o zdanie w kwestii czegokolwiek do jedzenia. Jednego chyba tylko wszyscy do końca nie mogą pojąć, bo wciąż wiele bliskich i znajomych osób mówi, żebym się nie martwiła, bo na pewno mu z wiekiem przejdzie...
Myślę, że może pomóc jedynie nasza asertywność, cierpliwość i.......... mega kampania w mediach.
Dokładnie.Małgorzata pisze: Myślę, że może pomóc jedynie nasza asertywność, cierpliwość i.......... mega kampania w mediach.
Ja się mimo wszystko staram pamiętać, że są wśród moich znajomych jakieś jednostki, które przynajmniej się starają czasem coś dla mnie przygotować. Nawet jeśli z niewiedzy im nie do końca wyjdzie, to doceniam przynajmniej starania.
A głupie komentarze zawsze strasznie mnie wkurzają. Ale za jeden chyba powinnam być wdzięczna. Jakieś dwa lata temu pewien niewychowany @#$%^& słysząc o mojej diecie, uznał to za świetny żart i zaczął się otwarcie nabijać. Trzęsło mnie potem z wściekłości na samą myśl do tego stopnia, że zaczęłam szukać w sieci stron o celiakii, żeby samej sobie udowodnić, że to nie jest tak, że w ogóle nic nigdzie o tej chorobie nie ma napisane i że jak ktoś chce, to może poszukać i się dowiedzieć. No i fajnie - znalazłam między innymi to forum oraz informacje o źródłach glutenu, o których pojęcia nie miałam, chociaż będąc na diecie od urodzenia wydawało mi się że jestem taaaka doinformowana i tak świetnie trzymam dietę, grr. Szkoda, że lekarka, która mnie zdiagnozowała w dzieciństwie, powiedziała mojej mamie między innymi, że skrobia pszenna (normalna) jest OK, że płatki kukurydziane (ze słodem) są OK, a w ogóle to, że jak raz na jakiś czas zjem coś glutenowego, to nic mi nie będzie Cóż, przynajmniej teraz mogę powiedzieć, że od 2 lat naprawdę trzymam dietę.
- Małgorzata
- -#Moderator
- Posty: 1579
- Rejestracja: pn 03 sty, 2005 22:56
- Lokalizacja: Warszawa
ja na przykład w ogóle nie mam w domu zwykłej mąki, piekę dużo i tylko bezglutenowo, dla domowników, rodziny, częstuję znajomych, dziecku na imprezy klasowe, na małe imprezki w pracy i muszę przyznać, że wszyscy wsuwają,że aż miło, z tym, że niktórych o bezglutenowości tych wypieków informowałam dopiero po konsumpcji i zazwyczj pochwałach dla cukiernika, tak że taraz nikt nawet nie pyta tylko wcinają
- Magdalaena
- -#Moderator
- Posty: 1366
- Rejestracja: pt 02 sty, 2004 13:28
- Lokalizacja: Warszawa
Muszę przyznać, że nie bardzo rozumiem o co Ci chodzi. Jeśli idę z wizytą, to większość moich znajomych stara się podać coś co mogę jeść, ale przecież nie będę oczekiwać, że całe przyjęcie będzie bezglutenowe ! Nawet na moich imieninach jest zwykła bułka dla gości.kfiatek pisze:Klasyczny przykład: spotkanie u znajomych, świeżo upieczone glutenowe ciasto, gospodarz daje każdemu kawałek a mnie omija ze zdawkowym "aha, no tak, ty nie możesz".
Owszem glutenowe ciasto mnie omija, ale jest np. galaretka, albo orzeszki, albo owoce ...
Zresztą poza najbliższą rodziną, która zna moją dietę bardzo dobrze, nie zaufałabym gospodarzom, że naprawdę zrobią bezglutenowe ciasto - bo np. użyją zwykłego proszku do pieczenia, albo nie pomyślą i wysypia brytfankę bułką tartą ...