Od ostatniego postu minelo poltorej roku, ale wiele sie chyba nie zmienilo.
Bylem tylko jeden dzien, wiec nie mialem okazji glebiej zbadac znajomosc diety BG na Ukrainie.
Generalnie bazowalem na swoich kanapkach z chleba BG, wiec przezylem.
![n :)](./images/smilies/001.gif)
W kilku sklepach spozywczych nie udalo mi sie znalezc pieczywa ryzowego, choc nie dopytywalem, szukalem sam wodzac wzrokiem miedzy pólkami.
W pierwszej restauracji na Lwowskim starym miescie przekazalem pani kelnerce wydrukowany tekst w jez. ukrainskim i rosyjskim (z naszego forum), pobiegla do kuchni i wróclia z jedna propozycja za 118hr (czyli jakies 60zl.)
W drugiej natomiast od razu pokrecila glowa ze nie da rady dla mnie zrobic wyjatku (acz ewidentnie po prostu lasce sie nie chcialo).
Za to w trzeciej (to juz bardziej jadlodajnia niz restauracja - posilki lezaly na podgrzewaczach) wzbudzilem ogromne zainteresowanie calej zalogi. Kartke wertowaly wszystkie pracownice (w wiekszosci mlode dziewczyny), dwie sie od razu zadeklarowaly ze mówia po polsku i po kilku rundach bar-kuchnia polecono mi dwa dania:
-udko z kurczaka + frytki + surówki
oraz mieso z grilla + frytki + surówki
Czyli bez szalu...
Jedna z kelnerek dwukrotnie biegla z kuchni zeby mnie dopytac czy olej jest OK i czy ziemniaki (w sensie frytki) tez na pewno sa OK.
Zatem latwo raczej nie jest, IMO najwieksze znaczenie wciaz ma czynnik ludzki (trafilem na ludzi bardzo pomocnych jak i zostalem totalnie olany).
Zycie BG na Ukrainie raczej oparte jest na wlasnym ulozeniu sobie diety, zakupów itd. i liczeniu tylko na siebie.
Cos jak w Polsce przed kilkunasty laty, gdy jeszcze nie bylo ani sklepów ani dzialów z zywnoscia BG.
Ale to tylko moja opinia po 8-godzinnym pobycie we Lwowie.
"Prawda jest tylko jedna i prawda zawsze leży... tam, gdzie leży "