Ja jak zwykle planuję wakacje w co dziwniejszych miejscach, w tym roku w Rumunii. mam na oku objazdówkę bez kolacji, więc jedzenie będzie leżało na mojej głowie. Czy ktoś już był ? Jadł ?
I czy ktoś mógłby postarać się o tłumaczenie naszego tekstu na rumuński ?
Rumunia
Moderator: Moderatorzy
- Magdalaena
- -#Moderator
- Posty: 1366
- Rejestracja: pt 02 sty, 2004 13:28
- Lokalizacja: Warszawa
Podpinam się pod ten temat, żeby nie było, że wprowadzam bałagan na forum 
Właśnie wróciłam z 2-tygodniowego pobytu w Rumunii. Wprawdzie nie szukałam jedzenia bg, bo niezbędne rzeczy wzięłam ze sobą (jechałam ze znajomymi samochodem – z założenia mieliśmy być w pełni niezależni od miast, sklepów itd. spaliśmy pod namiotem na dziko, kąpaliśmy się w strumykach… taki prawie survival
). Odwiedziliśmy 2 Reale i Carrefour, w których niestety, nie było NIC bg poza waflami ryżowymi i jedzeniem dla niemowląt (sporo droższym! słoiczek Hipp taki większy ok. 200g kosztował 11lei=ok. 11pln! dużo droższe też były kaszki Nestle). Przejeżdżaliśmy przez parę większych miast, uważnie się rozglądałam, ale nie widziałam sklepów ze zdrową żywnością. Aptek nie odwiedzałam. Stosunkowo łatwo jest o owoce i warzywa, bo można je kupić przejeżdżając przez prawie każdą miejscowość – stoją przy drodze ludzie ze straganikami.
Miałam również przygotowaną kartkę z napisanym po rumuńsku o co kaman z moją dietą (oczywiście z forum
), ale nie przetestowałam jej, bo w kluczowym momencie zapomniałam jej zabrać – byliśmy raz na obiado-kolacji w restauracji. Polecam mamałygę z kozim serem i śmietaną – mniam! chociaż na większy posiłek raczej się nie nadaje. Ale zawsze można zamówić mięsko z grilla i ziemniaczki
Ogólnie: z zaopatrzeniem może być ciężko, szczególnie w mniejszych miejscowościach.

Właśnie wróciłam z 2-tygodniowego pobytu w Rumunii. Wprawdzie nie szukałam jedzenia bg, bo niezbędne rzeczy wzięłam ze sobą (jechałam ze znajomymi samochodem – z założenia mieliśmy być w pełni niezależni od miast, sklepów itd. spaliśmy pod namiotem na dziko, kąpaliśmy się w strumykach… taki prawie survival

Miałam również przygotowaną kartkę z napisanym po rumuńsku o co kaman z moją dietą (oczywiście z forum


Ogólnie: z zaopatrzeniem może być ciężko, szczególnie w mniejszych miejscowościach.
Witam serdecznie!
W Rumunii byłam 2 tygodnie w sierpniu w górach Marmaroskich, Rodniańskich i Czehlau. Widoki cudne, trasy trudne, ludzie wspaniali. Gorzej ze sferą kulinarną. Zwłaszcza w mniejszych miejscowościach. W Repedei-blisko granicy ukraińskiej bar z piwem i pizzą. Polecam zabranie zapasów postaci zupek bg, chleba, wafli, czekolady i słodyczy oraz czajnik bezprzewodowy.
Natomiast w nieco bardziej turystycznej Borszy w restauracji Perla Maramuresz po okazaniu kartki po rum. o diecie (dzięki, ściągnęłam z forum)podano mi niesmaczne mięso z grilla, frytki i kapustę białą poszatkowaną, wszystko bez żadnych przypraw. Podobnie w restauracji Cerbul w Borszy Complex Turistic. W pensjonacie Diana w tej samej miejscowości młody pan znał angielski i podawał na śniadanie pyszne omlety, które mogłam jeść.
W miescowości typowo turystycznej- Durau w knajpie z regionalnym wyżywieniem przy szlaku na Toacę bardzo nieładnie mnie potraktowali, przeczytwaszy kartke pani zrobiła wielkie oczy i niechcąc się wysilać pokiwała przecząco głową.
Dobra wiadomość: warto w miastach podejść do Informacji turystycznej i zapytać o regionalną restaurację w mieście.
Tak zrobiłam w Klużu (rum.Cluj-Napoca) i trafiłam do wspaniałej restauracji ROATA (ul.Str.Alexandru Ciura), gdzie jeden z panów obsługujących(chyba właściciel) zna problem, bo sam jest diabetykiem i wie, co to dieta. Podano mi varzę de Cluj, pyszny rodzaj bigosu zapiekanego z ryżem i mielonym mięsem. Koniecznie tam zajrzyjcie, jak będziecie w tych okolicach, niedaleko głównego placu z katedrą.
Polecam Rumunię mimo bolączek z dietą, tubylcy są dla Polaków przesympatyczni, kraj jeszcze nieskażony przemysłem turystcznym.
W Rumunii byłam 2 tygodnie w sierpniu w górach Marmaroskich, Rodniańskich i Czehlau. Widoki cudne, trasy trudne, ludzie wspaniali. Gorzej ze sferą kulinarną. Zwłaszcza w mniejszych miejscowościach. W Repedei-blisko granicy ukraińskiej bar z piwem i pizzą. Polecam zabranie zapasów postaci zupek bg, chleba, wafli, czekolady i słodyczy oraz czajnik bezprzewodowy.
Natomiast w nieco bardziej turystycznej Borszy w restauracji Perla Maramuresz po okazaniu kartki po rum. o diecie (dzięki, ściągnęłam z forum)podano mi niesmaczne mięso z grilla, frytki i kapustę białą poszatkowaną, wszystko bez żadnych przypraw. Podobnie w restauracji Cerbul w Borszy Complex Turistic. W pensjonacie Diana w tej samej miejscowości młody pan znał angielski i podawał na śniadanie pyszne omlety, które mogłam jeść.
W miescowości typowo turystycznej- Durau w knajpie z regionalnym wyżywieniem przy szlaku na Toacę bardzo nieładnie mnie potraktowali, przeczytwaszy kartke pani zrobiła wielkie oczy i niechcąc się wysilać pokiwała przecząco głową.
Dobra wiadomość: warto w miastach podejść do Informacji turystycznej i zapytać o regionalną restaurację w mieście.
Tak zrobiłam w Klużu (rum.Cluj-Napoca) i trafiłam do wspaniałej restauracji ROATA (ul.Str.Alexandru Ciura), gdzie jeden z panów obsługujących(chyba właściciel) zna problem, bo sam jest diabetykiem i wie, co to dieta. Podano mi varzę de Cluj, pyszny rodzaj bigosu zapiekanego z ryżem i mielonym mięsem. Koniecznie tam zajrzyjcie, jak będziecie w tych okolicach, niedaleko głównego placu z katedrą.
Polecam Rumunię mimo bolączek z dietą, tubylcy są dla Polaków przesympatyczni, kraj jeszcze nieskażony przemysłem turystcznym.
Ostatnio zmieniony czw 09 wrz, 2010 11:21 przez huana, łącznie zmieniany 2 razy.
W życiu celiaka przekonałam się, że wiele zależy od nastawienia konkretnych ludzi i ich chęci pomocy a jej brak stanowi większą barierę niż język:)
Ostatnio zmieniony czw 09 wrz, 2010 13:43 przez huana, łącznie zmieniany 1 raz.