Spotkania Rodzinne - jak sobie radzić
Moderator: Moderatorzy
Spotkania Rodzinne - jak sobie radzić
Ja w Środę mam takie spotkanie , będzie cała rodzina dokladniej to stypę i niewiem co wypada przynieść bezglutenowego a co powiedzieć rodzinie by przygotowała. Jestem poraz pierwszy w takiej sytuacji. Oprucz rodziny będą też inni i co będzie jak będą chcieli czymś poczęstować
"Miłość: rzeczywistość w krainie fantazji"
Charles Maurice
Charles Maurice
- Magdalaena
- -#Moderator
- Posty: 1366
- Rejestracja: pt 02 sty, 2004 13:28
- Lokalizacja: Warszawa
Zastanów się przede wszystkim czy chcesz wszystkim mówić, że jesteś chora. Ja dalszej rodzinie nie mówię, bo skoro spotykam ich raz w roku, to po mają mnie kojarzyć głównie jako osobę na dziwnej diecie.
Po drugie pomyśl czy znasz "gospodynię stypy" na tyle dobrze, żeby poprosić o coś bezglutenowego.
Jeśli nie - nastaw się na przetrwanie:
- zjedz przed wyjściem obiad,
- może weź kanapkę, którą skonsumujesz w drodze z cmentarza na stypę,
- weź chleb ryżowy (najlepiej pakowany po dwa),
- jedz tylko rzeczy absolutnie bezpieczne: ziemniaki, pomidor, herbata itp.
Po drugie pomyśl czy znasz "gospodynię stypy" na tyle dobrze, żeby poprosić o coś bezglutenowego.
Jeśli nie - nastaw się na przetrwanie:
- zjedz przed wyjściem obiad,
- może weź kanapkę, którą skonsumujesz w drodze z cmentarza na stypę,
- weź chleb ryżowy (najlepiej pakowany po dwa),
- jedz tylko rzeczy absolutnie bezpieczne: ziemniaki, pomidor, herbata itp.
Jestem po takim właśnie spotkaniu rodzinnym i chociaż jestem na diecie drugi rok, rzadko kiedy mogę liczyć na pełne zrozumienie tak aby nie wzbudzać sensacji. Uwierz mi, to zawsze będzie trudne, bo mało kto potrafi zaakceeptować, że ktoś inaczej się odżywia. Zawsze już będziesz słyszała komantarze, dziwne uwagi itp. Nie licz na to, że ktoś przyrządzi bezbłędnie jedzenie bezglutenowe. Nawet my uczymy się tej diety dość długo, więc trudno wymagać, aby ktoś kto ma z nią do czynienia po raz pierwszy, nie popełnił żadnego błędu przy przygotowywaniu posiłków. Przykład: przejęta ciocia przyrządziła mi jajko z ... majonezem, który się dla nas nie nadaje. A miała dobre chęci. I nie próbuj się zmusić do "tylko kawałeczka, bo babci jest przykro". To Ty będziesz ponosiła konsekwencje. Kiedy byłam na weselu poradziłam sobie tak: przygotowałam swoje ciacho, nakupowałam pysznych swoich nadziewanynch rogali. Na imprezie byly owoce, więc dobrze dla mnie. I uwierz, naprawdę nie warto tłumaczyć wszystkim co Ci dolega. Tak naprawdę wzbudzi to tylko sensację a Ty nabawisz się wstydu i zażenowania. Lepiej mów, że czegoś nnie lubisz jeść.
Aniu jak to wstydu i zazenowania??Ja chyba czegos nie rozumiem.Przeciez to,ze wszyscy jestesmy na diecie to ZADEN powod do wstydu i zazenowania.Podejrzewam,ze masz jakies niemile doswiadczenia ale jesli nawet to uwazam,ze mimo to dieta,na ktorej jestesmy powinna byc twoim stylem zycia a nie kula u nogi za ktora tak strasznie sie wstydzisz.
A co do imprez rodzinnych to jezeli nie chcesz informowac rodzinki o chorobie to nie przynos swoich zapasow bo tylko zwrocisz na siebie uwage.Ja na twoim miejscu zjadlabym ziemniaki z jakas salatka po upewnieniu sie,ze to bezpieczne.Pozdrawiam
A co do imprez rodzinnych to jezeli nie chcesz informowac rodzinki o chorobie to nie przynos swoich zapasow bo tylko zwrocisz na siebie uwage.Ja na twoim miejscu zjadlabym ziemniaki z jakas salatka po upewnieniu sie,ze to bezpieczne.Pozdrawiam
Basia P
Zazdroszczę tym, którzy nie muszą właśnie się wstydzić za swoją dietę. Chociaż dieta bg jest moim stylem życia i nie traktuję tego jak kuli u nogi (o czym już dużo pisałam na tym forum) to dla większości rodziny to jest nadal powód do natrząsania się ze mnie. Ale to już ich problem. Chciałam zwrócić uwagę na to, że ludziom jest trudno zaakceptować coś czego pojąć nie moga a wtajemniczanie każdego w arkana diety bg mija sie z celem, bo sprawia, ze robimy z siebie ofiary i sprowadzamy na siebie spore zainteresowanie. Dlaczego wzięcie swojej wałówki miałoby wzbudzać sensację? Ja sobie swoje jedzenie dyskretnie spakowałam i nikt nie zwrócił uwagi na to czym się posilam. Lepiej mieć przy sobie coś pewnego. Skąd wiesz czy te ziemniaki nie będą leżały obok schabowego albo czy do surówki nie zostanie dodany ocet spirytusowy a do zupy wegeta ? Lepiej być głodnym?
Na litość boska... wsytyd, zażenowanie? Czytam i oczom nie wierzę... Litości! Jeśli ktoś nie potrafi się zachować kulturalnie, zrozumieć, że druga osoba jest chora, to chyba on powinen czuć wsytyd i zażenowanie, a nie Ty!
Nigdy w życiu konieczność tłumaczenia się, że jestem na dietcie nie wywołała u mnie uczucia wsytydu. Jak ktoś częstuje mnie czyms niedozwolonym, mówię, że nie mogę jeść i uważam temat za zamknięty. Nawet się nie wdaję w dyskusję, czy to duhring, czy celiakia, czy alergia. Mówię, że nie mogę jeśc porduktów z mąki i koniec.
Na stypę proponuje Ci wziaźć własne pieczywo, a pozatym uważać co dają Ci na talerzu. Na pewno będą jakieś sałatki, które będziesz mogła zjeść. Stypa zresztą nie trwa tak strasznie długo, w razie czego z głodu nie umrzesz
A jak ktoś Cię czymś poczęstuje, czego jeść nie możesz, to po prostu powiedz że nie możesz i nie jedz. A jak będą dalej nalegać i mówić, że odrobinka Ci nie zaszkodzi, to powiedz, że niestety, ale zaszkodzi. I nie wdawaj się w dyskusję.
Nigdy w życiu konieczność tłumaczenia się, że jestem na dietcie nie wywołała u mnie uczucia wsytydu. Jak ktoś częstuje mnie czyms niedozwolonym, mówię, że nie mogę jeść i uważam temat za zamknięty. Nawet się nie wdaję w dyskusję, czy to duhring, czy celiakia, czy alergia. Mówię, że nie mogę jeśc porduktów z mąki i koniec.
Na stypę proponuje Ci wziaźć własne pieczywo, a pozatym uważać co dają Ci na talerzu. Na pewno będą jakieś sałatki, które będziesz mogła zjeść. Stypa zresztą nie trwa tak strasznie długo, w razie czego z głodu nie umrzesz
Polskie Stowarzyszenie Osób z Celiakią i na Diecie Bezglutenowej
Na diecie od stycznia 2006
Na diecie od stycznia 2006
- Magdalaena
- -#Moderator
- Posty: 1366
- Rejestracja: pt 02 sty, 2004 13:28
- Lokalizacja: Warszawa
Jak to robisz, że nie wdajesz się w dyskusję ?Ola* pisze:Nigdy w życiu konieczność tłumaczenia się, że jestem na dietcie nie wywołała u mnie uczucia wsytydu. Jak ktoś częstuje mnie czyms niedozwolonym, mówię, że nie mogę jeść i uważam temat za zamknięty. Nawet się nie wdaję w dyskusję, czy to duhring, czy celiakia, czy alergia. Mówię, że nie mogę jeść produktów z mąki i koniec.
Bo ilekroć mówię gdzieś, że nie mogę mąki, glutenu, jestem uczulona itp spotykam się z gradem zwykle życzliwych i troskliwych pytań - co mi jest ? czego jeszcze nie mogę ? co mi będzie jeśli coś zjem ? co ja w ogóle jem ?
Każdy z moich znajomych przeszedł taki etap i większości wystarczyło wyjaśnić raz.
Ale jeśli jestem w towarzystwie osób niezbyt bliskich, które widzę raz czy dwa razy w roku, to nie chcę, żeby cała nasza rozmowa była skoncentrowana na mojej diecie. Nie chcę żeby ludzie myśląc na początku przypominali sobie "ach to ta, która jest na jakiejś dziwnej diecie i nie może jeść mąki".
Dlatego wolę jeść to co mogę, odmawiać bez szczegółów jak mnie częstują ciastem itp.
A tak BTW - dziewczyny czy Wy nie przesadzacie z tą bezglutenowością ? - ja normalnie jem majonez, ocet itp. nigdy nie doczytałam się czegoś podejrzanego.
U mnie jest dokładnie tak samo!Magdalaena pisze:Bo ilekroć mówię gdzieś, że nie mogę mąki, glutenu, jestem uczulona itp spotykam się z gradem zwykle życzliwych i troskliwych pytań - co mi jest ? czego jeszcze nie mogę ? co mi będzie jeśli coś zjem ? co ja w ogóle jem ?
Każdy z moich znajomych przeszedł taki etap i większości wystarczyło wyjaśnić raz.

a na imprezy tego typu to biorę swój chleb i coś na to, ewentualnie jakieś owoce czy żelki


Na diecie od 19.01.2006. Prowokacja od 1.02.2007.
Magdaleno - mój błąd, nie uściśliłam, że chodzi o osoby mi znajome czy obce. Moim bliskim - rodzinie czy przyjaciołom, oczywiście wyjaśniam, tłumaczę, niektórym nawet po kilka razy, bo raz nie wystarczyMagdalaena pisze:Jak to robisz, że nie wdajesz się w dyskusję ?
Bo ilekroć mówię gdzieś, że nie mogę mąki, glutenu, jestem uczulona itp spotykam się z gradem zwykle życzliwych i troskliwych pytań - co mi jest ? czego jeszcze nie mogę ? co mi będzie jeśli coś zjem ? co ja w ogóle jem ?
A co do obcych ludzi - po prostu gdy ktoś mnie częstuje czymś, czego nie mogę jeść, odmawiam, mówiąc że bardzo mi przykro, bardzo bym chciała, ale niestety nie mogę jeść produktów z mąką. I na tym zazwyczaj kończy się dyskusja, bo raczej nikt nie wypytuje obcej osoby o szczegóły - a dlaczego, a po co, a czemu.
A wracając do wątku głównego - za kilka tygodni mam imprezę - wieczór w kanjpie, z kolacją. Impreza jest organizowana przez osoby mi znajome - bynajmniej ani przyjaciół, ani rodzinę. Kilka dni temu przyszło menu - okazało się, że będą rzeczy, których jeść nie mogę. Chwilę się zastanwiałam czy olać temat, zapłacić i najwyżej nie jeść kolacji. Właśnie po to, żeby nie robić zamieszania. I stwierdziłam, że nie, że też mam prawo do kolacji, którą mogę zjeść, że nie będę płacić za coś czego nie zjem.
Wystarczyło powiedzieć, że jestem na diecie bezglutnowej, że niestety nie będę mogła zjeść tego co proponują - i zostałam tylko poproszona o informację na piśmie czego nie mogę jeść. Skoro - jak się okazło w trakcie rozmowy - na imprezie będą wegetarianie, którzy będą mieć zapewnione odpowiednie dania, dlaczego ze mną miałoby być inaczej?
Podpisuję się pod tym pytaniem.Magdalaena pisze: A tak BTW - dziewczyny czy Wy nie przesadzacie z tą bezglutenowością ? - ja normalnie jem majonez, ocet itp. nigdy nie doczytałam się czegoś podejrzanego.
Polskie Stowarzyszenie Osób z Celiakią i na Diecie Bezglutenowej
Na diecie od stycznia 2006
Na diecie od stycznia 2006
- Magdalaena
- -#Moderator
- Posty: 1366
- Rejestracja: pt 02 sty, 2004 13:28
- Lokalizacja: Warszawa
Zgadzam się, że obcy nie wypytują, a bliskim trzeba wytłumaczyć, bo muszą wiedzieć co mogę, co podać jak przyjdę z wizytą itp.Ola* pisze:Magdaleno - mój błąd, nie uściśliłam, że chodzi o osoby mi znajome czy obce. Moim bliskim - rodzinie czy przyjaciołom, oczywiście wyjaśniam, tłumaczę, niektórym nawet po kilka razy, bo raz nie wystarczyAle to są ludzie, którzy o mnie dbają i mają prawo wiedzieć co mi jest, dlaczego jestem na diecie, chcą wiedzieć co mogę jeść...
A co do obcych ludzi - po prostu gdy ktoś mnie częstuje czymś, czego nie mogę jeść, odmawiam, mówiąc że bardzo mi przykro, bardzo bym chciała, ale niestety nie mogę jeść produktów z mąką. I na tym zazwyczaj kończy się dyskusja, bo raczej nikt nie wypytuje obcej osoby o szczegóły - a dlaczego, a po co, a czemu.
Ale dla mnie problemem są osoby średnio-bliskie

Podejrzewam, że z podobną reakcją spotkałabym się u dalszej rodziny. I dlatego staram się nie mówić.
Aniu.Chodzilo mi bardziej o to,ze dla Ciebie tlumaczenie zasad naszej diety jest meczace wiec przynoszac swoje jedzenie i tak te pytania padna.Moze ja Ci zle zrozumialam ale nie mam takiego problemu na diecie jestem krotko bo od czerwca i szczerze mowiac moi znajomi i rodzina szybko pojeli,ze musza zrozumiec,ze jak odmawiam zjedzenia czegos to nie moga mnie namawiac.Przyznam ze duzo osob wie na czym celiakia polega.Czsami zadaja jakies pytania ale dlatego,ze sie martwia i chca sie upewnic czy cos mi nie zaszkodzi.Ja dodatkowo nie jem mleka i produktow zawierajacych duze ilosci salicylanow wiec mam dodatkowy problem z tlumaczeniem czemu nie jem chleba,czemu nie wypije cappucino i nie zjem salatki.
Basia P
Basiu, zazdroszczę Ci. Szczerze. Ja mam właśnie problem z brakiem akceptacji. Tylko i aż mój mąż mnie wspiera. Dieta sama w sobie nie jest dla mnie problemem, potrafię sobie przetłumaczyć, że tego czy tamtego nie zjem, potrafię zabrać coś ze sobą kiedy wiem, że głównym daniem będzie schabowy albo mięsko w sosie z mąką pszenną. Nie chciałam nigdy nikogo specjalnie fatygować żeby mi przygotowywał dania, tym bardziej, że wiem jak łatwo można się pomylić, np. znajomi upiekli mi ciacho z mąki bg, tyle że dodali zwykłego proszku do pieczenia, teściowa zrobiła dla mnie ryby w mojej panierce tyle, że ryby leżały razem z innymi panierkami, znajomi przygotowali super kolację lecz z sosem sojowym zagęszczonym mąką pszenną, itd, itp. Jeśli chodzi o przesadzanie bądź nie, to nie wiem jak inni, ale ja mam nieprzyjemne objawy właśnie po "głupotach" typu inny majonez czy ocet spirytusowy. Jak wiadomo jest wiele produktów z ukrytym glutenem, które są kłopotliwe do zdiagnozowania, więc lepiej ich nie jeść. Znajomym wystarczyło raz powiedzieć co i jak. Akceptują i rozumieją. Z rodziną jest znacznie gorzej, oczywiście martwią się o mnie, ale złośliwe komentarze w stylu:"znowu pijesz te swoje farfocle", "jak ty się w ogóle odżywiasz", "acha, ty nie zjesz tych pysznych pączków, które dla ciebie przygotowałam, znowu jesz to swoje coś", "to twoje ciasto jest bez sensu, normalne są lepsze" i innego rodzaju najprzeróżniejsze złośliwości to już chyba nie jest wyraz tylko i wyłącznie troski? Rodzinie trzeba tłumaczyć po 1000 razy a i tak słyszę wykłady nt szkodliwości jedzenia bg. Może gdybym lądowła często w szpitalu to by dotarło. I powtarzam, nie robię z siebie ofiary losu, staram się ucinać głupie komentarze, dlatego w moim przypadku najlepiej działa wzięcie z sobą własnego jedzenia. Nikt nie będzie się wściekał, że "nie zjem tylko kawałka" i że "znowu cioci jest przykro" i "kiedy w końcu skończy mi się ta głupia dieta, bo ja się chyba tylko odchudzam, bo na celiakię chorują dzieci". Nie pomogło uświadamianie, artykuły, książki. Może dożyję kiedyś dnia kiedy moja dieta, raczej mój sposób odżywiania, bo słowo "dieta" źle sie kojarzy, nie będzie już wzbudzała sensacji i że bliscy mi ludzie nie dokopią mi za każdym razem kiedy tylko mają ku temu okazję. Mam nadzieję, że wyjaśniłam co nieco.
My mamy bardzo nieliczną rodzinę i raczej jak dotąd nie trafłyśmy jeszcze na jakieś zgrupowanie rodzinne, ale ostatnio zauważylam, że nawet w najbliższej rodzinie moja córka nie może liczyć na zrozumienie. A wydawało mi się, ze wyraźnie i przystępnie wszystko wytłumaczyłam. Moja matka, która opiekuje się Liwią, kiedy nie ma mnie w domu uprawia zdecydowanie krecią politykę. Liwia jest na bardzo restrykcyjnej diecie lekkostrawnej i poza jabłkami nie może jeść żadnych owoców, a babcia kupiła jej mandarynki. W ostatnią niedzielę upiekła placek i stwierdziła, że przecież kawałeczek może zjeść i nic jej nie będzie. Takie zdanie o "kawałeczku" doprowadza mnie do szału. Bo dieta bezglutenowa to nie dieta tylko cukrzycowa, gdzie można zjeść coś słodkiego od czasu do czasu, kiedy ma sie dobry cukier a w perspektywie jest np. wysiłek fizyczny. Na razie Liwia konsekwentnie odmawia, ale boję się, że kiedyś się złamie i w tajemnicy przede mną coś niedozwolonego zje. Na dodatek twierdzi, że babcia ostatnio dosładza jej herbatę. Czasem ręce mi opadają, kiedy mówię, tłumaczę, wyjaśniam a moja matka i tak robi swoje, bo wie lepiej.
A żebym nie miała za dobrze, to po ostatnich testach z diety tej lekkostrawnej muszę wyeliminować jajko i kalafior, a w perspektywie nie mam co marzyć o selerze i pomidorach i pomidorowych artykułach. Za chwilę okaże się, zę dziecko nie może jeść żadnych warzyw.
A żebym nie miała za dobrze, to po ostatnich testach z diety tej lekkostrawnej muszę wyeliminować jajko i kalafior, a w perspektywie nie mam co marzyć o selerze i pomidorach i pomidorowych artykułach. Za chwilę okaże się, zę dziecko nie może jeść żadnych warzyw.
Mama trzynastoletniej Liwii, chorej na cukrzycę i celiakię.
Lilu, ciarki przechodzą jak czytam Twojego posta...nie chcę oceniać postawy Twojej mamy, ale jej kompletnie nie rozumiem! koniecznie musisz jej wszystko dokładnie wytłumaczyć, jakie mogą być konsekwencje nieprzestrzegania diety. bo nie wierzę, że mając pełną świadmość chciałaby krzywdzić ukochaną wnuczkę. bo to, że Liwii "dogadza", to niewtąpliwie objaw jej miłości. tyle, że źle rozumianej. edukuj babcię!!!!!
Ech, babcia jest z gatunku o odpornych i opornych. I choć uważam swoja matkę za raczej rozumną, to w tym przypadku nie ma o czym mówić. Niby wszystko rozumie i przytakuje, kiedy z nią rozmawiam, a potem i tak robi swoje. Jedyna nadzieja w Liwii, ze będzie konskekwentna i nie da się namówić na żaden kawałeczek. Kiedy okazało się, że Liwia jest chora na cukrzycę, a potem, że musi przejsć na dietę bezglutenową wszyscy potraktowali to poważnie, tak jak moje instrukcje jak należy postępować. Ale rutyna i przyzwyczajenie robi swoje i nikt już nie myśli, że kawałeczek może zaszkodzić.
Mama trzynastoletniej Liwii, chorej na cukrzycę i celiakię.