Pobyt w szpitalu, a dieta bezglutenowa.
Moderator: Moderatorzy
Ja trafiłam do szpitala w Katowicach na ul. Raciborskiej-OMIJAJCIE GO JEŚLI ŻYCIE WAM MIŁE! Miałam tam mieć zdiagnozowaną celiakię, ale niestety mówiłam lekarzom jakie mam dolegliwości: wmawiano mi anoreksję, potem bulimię, zafundowano mi konsultację psychiatryczną, psychologiczną, dermatologiczną, ginekologiczną i endykronologiczną po której pan dr stwierdził że chyba mam guzek na jednym płacie (mam go od 20-lat)powtórzył usg i stwierdził że tylko na starych aparatach wychodzą guzki, bo na nowych już nie Na koncu zrobili mi gastroskopie i kolonoskopie wykopali do domu bez diagnozy a w zaleceniach wypisali konsultację w różnych poradniach.Po 2-tygodniach odebrałam wynik w domu rozszyfrowałam go na necie i z powrotem do szpitala zapytać byłego lekarza prowadzącego o wynik, popatrzył dziwnie i niepewnie powiedział że to "chyba" celiakia oni podejrzewali to od początku ale badań w tym kierunku 0, poinformował mnie jedynie żebym sobie zrobiła prywatnie badania jak chcę wiedzieć co mi jest. Jedzenie tam nawet zdrowemu by zaszkodziło a co dopiero choremu, posiłki roznosiły salowe. Dietetyk w tym szpitalu to zbędna osoba.
Z czystym sumieniem mogę polecić CSK na Ligocie w Katowicach byłam tam 17 dni pełna diagnoza super lekarze, dosyć dobrzy dietetycy.
Z czystym sumieniem mogę polecić CSK na Ligocie w Katowicach byłam tam 17 dni pełna diagnoza super lekarze, dosyć dobrzy dietetycy.
-
- Bardzo Aktywny Forumowicz
- Posty: 520
- Rejestracja: śr 20 paź, 2010 16:47
- Lokalizacja: Rydułtowy
Czytając Wasze posty mogę jedynie przypomnieć o instytucji rzecznika praw pacjenta - opisujcie sytuacje jakie Was spotykają w danym szpitalu. Jeżeli takie skargi/opisy nie będą do nich trafiały to będzie jeszcze gorzej bo Ci na stołkach nie będą widzieć problemu i sytuacja będzie jeszcze gorsza.
Dwa bezglutki - mama i syn Kocham Cię Tymeczku. Dziękuję za każdy dzień bycia razem.
W Łodzi w szpitalu Matki Polki na oddziale pediatrycznym dietetyczka nalewała tą samą łyżką wazową najpierw zupę glutenową a potem bezglutenową. Powiedziałam tej pani, że właśnie zupa przestała być bezglutenowa i żeby już nikomu nie nalewała tej zupy. Pani mi odpowiedziała, że pozostali pacjenci z celiakią nie mają takich objawów jak moje dziecko.
Oczywiście nie zostawiłam tej sprawy samej sobie. Pani profesor bardzo się zdziwiła, że na jej oddziale miała miejsce taka sytuacja. Co dalej - to nie wiem, bo to był ostatni posiłek przed wyjściem mojego dziecka ze szpitala.
Oczywiście nie zostawiłam tej sprawy samej sobie. Pani profesor bardzo się zdziwiła, że na jej oddziale miała miejsce taka sytuacja. Co dalej - to nie wiem, bo to był ostatni posiłek przed wyjściem mojego dziecka ze szpitala.
Na diecie od 15.03.2011
-
- Bardzo Aktywny Forumowicz
- Posty: 520
- Rejestracja: śr 20 paź, 2010 16:47
- Lokalizacja: Rydułtowy
Gutek - dietetyczka nalewała zupę? Chyba nie, dietetycy się tym nie zajmują tylko personel pomocniczy.
Justyna - moje jedzenie też było w oddzielnym pojemniku. Z tego pojemnika było nakładane na talerz łyżką wyjętą z glutenowego garnka.
Z pakowaniem w oddzielne pojemniki jest następny problem. Taka mała ilość jedzenia jest natychmiast zimna. Firma pakuje oddzielnie i uważa, że dopełniła staranności ale o zabezpieczeniu przed wystudzeniem już nikt nie myśli. Człowiek chciałby chociaż raz dziennie zjeść coś ciepłego
Justyna - moje jedzenie też było w oddzielnym pojemniku. Z tego pojemnika było nakładane na talerz łyżką wyjętą z glutenowego garnka.
Z pakowaniem w oddzielne pojemniki jest następny problem. Taka mała ilość jedzenia jest natychmiast zimna. Firma pakuje oddzielnie i uważa, że dopełniła staranności ale o zabezpieczeniu przed wystudzeniem już nikt nie myśli. Człowiek chciałby chociaż raz dziennie zjeść coś ciepłego
mój synek leżał w szpitalu w Katowicach na ulicy Raciborskiej na oddziale dermatologicznym i niestety dieta raczej nie była pilnowana niestety nie mogłam z nim tam być bo ma 7 lat i jest za duży
raz na podwieczorek dostał biszkopty nie muszę chyba pisać jakie a gdy podeszłam z pytaniem do pielęgniarek czy to były biszkopty bg to usłyszałam że dietetyczka wiem co ma mu dawać do jedzenia
następny przykład to taki że każdego wieczoru salowa się pytała czemu syn nie bierze pieczywa na kolacje i trzeba było się tłumaczyć co wieczór a z obiadami też było różnie
zgłaszałam to do pani ordynator ale wątpię że coś to dało
raz na podwieczorek dostał biszkopty nie muszę chyba pisać jakie a gdy podeszłam z pytaniem do pielęgniarek czy to były biszkopty bg to usłyszałam że dietetyczka wiem co ma mu dawać do jedzenia
następny przykład to taki że każdego wieczoru salowa się pytała czemu syn nie bierze pieczywa na kolacje i trzeba było się tłumaczyć co wieczór a z obiadami też było różnie
zgłaszałam to do pani ordynator ale wątpię że coś to dało
mama dwójki dzieci na diecie bg
-
- Bardzo Aktywny Forumowicz
- Posty: 520
- Rejestracja: śr 20 paź, 2010 16:47
- Lokalizacja: Rydułtowy
W Łodzi akurat mi zostawiali w pojemniczku nikt na siłę nie przelewał a była mikrofalówka i nawet dietetyczka mówiła abym podgrzała. Właśnie w Łodzi w Instytucie matki polki dietetyczki rozdają jedzenie przynajmniej na kardiologii tj śniadanie i obiad
Jak teraz leżałam podczas porodu to też miałam zupę osobno zawsze ciepłą chlebka nie było ale za to co dzień paczkę wafli dostawałam Do domu brałam bo pielęgniarki kazały wziąść bo tylko dla mnie to zamówione było
Jak teraz leżałam podczas porodu to też miałam zupę osobno zawsze ciepłą chlebka nie było ale za to co dzień paczkę wafli dostawałam Do domu brałam bo pielęgniarki kazały wziąść bo tylko dla mnie to zamówione było
Dwa bezglutki - mama i syn Kocham Cię Tymeczku. Dziękuję za każdy dzień bycia razem.
Ja kiedyś dostawałam codziennie dmuchane kulki kukurydziane. Byłam w szpitalu 3 tygodnie. Rozdawałam jak mogłam ale już wszystkim, nie tylko mnie, te kulki wychodziły uszami. Zabrałam do domu spory wór, zgniotłam i miałam długo panierkę do kotletów Od tamtej pory nikt ze znajomych nawet nie próbuje częstować mnie chrupkami kukurydzianymi - mam wtedy straszny wzrok
- dorciap1975
- Forumowicz
- Posty: 164
- Rejestracja: sob 20 mar, 2010 14:52
- Lokalizacja: Biała Podlaska
no i mój syn trafił 2 lata temu do szpitala,bo miał kłucia w klatce piersiowej.owszem zostało zgloszone że jest na diecie,ale lekarze wiedzieli że rozpoznano ją w Warszawie a nie w woj.lubelskim,gdzie podobno też mozna...no nie ważne...mieli żal..dlaczego to lekarz pediatra skierował tam do warszawy do CZdziecka,,a właśnie dobrze,,,bo u mnie w mieście nikt nie zna tematu,choć wiem że są osoby na diecie bezgl.
no i powiedziałam na początku,na przyjęciu do szpitala co jak i co dawać do potraw aby było ok.więc na początek dostał zupek na wegecie,na kostce bo każdy rozpozna ten smak,sam goły rosołek,na drugie ok,udko gotowane,ziem.sur..następne posilki wyglądały ok,chleb chrupki,gdzie raczej nie naje się nim 10latek,potem już kupowany-podawany był bezglutenowy,ale to po mojej interwencji,jak go brzuch zaczął boleć,potem wpajano mi i synowi że dałam mu coś co nie powinnam albo on zjadł coś co nie powinien,a ja że to wina w kuchni...więc miałam materiały dotyczące diety,produktów,składników zrobiłam xero i do kuchni to pojechało.
od tamtej pory ja sama próbowałam zanim syn zjadał i to poskutkowało.
a dziw pomysleć że nie znają tematu,gdzie dietetyk,gdzie intendent szpitalny się uczył??
a tamci lekarze mówili czemu to u nich nie leczono syna,czemu....no czemu....jak diety nie umieją prowadzić....
no i powiedziałam na początku,na przyjęciu do szpitala co jak i co dawać do potraw aby było ok.więc na początek dostał zupek na wegecie,na kostce bo każdy rozpozna ten smak,sam goły rosołek,na drugie ok,udko gotowane,ziem.sur..następne posilki wyglądały ok,chleb chrupki,gdzie raczej nie naje się nim 10latek,potem już kupowany-podawany był bezglutenowy,ale to po mojej interwencji,jak go brzuch zaczął boleć,potem wpajano mi i synowi że dałam mu coś co nie powinnam albo on zjadł coś co nie powinien,a ja że to wina w kuchni...więc miałam materiały dotyczące diety,produktów,składników zrobiłam xero i do kuchni to pojechało.
od tamtej pory ja sama próbowałam zanim syn zjadał i to poskutkowało.
a dziw pomysleć że nie znają tematu,gdzie dietetyk,gdzie intendent szpitalny się uczył??
a tamci lekarze mówili czemu to u nich nie leczono syna,czemu....no czemu....jak diety nie umieją prowadzić....
Syn Mateusz na diecie od lutego 2010
kraków:
szpital uniwersytecki, żeromskiego , rydygiera, dzieciecy na strzeleckiej obsługuje ta sama firma cateringowa, być może reszte szpitali w krk też.
byłam w su od czwartku do pon. - na moje szczeście krótko
oczywiście zapas na czarna godzine wziełam: na dzień dobry na obiad dostałam ryz z marchewka, był bardzo "nawiedzony" pan który rozwoził jedzenie i zarządał- kłucił się z nimi o moje jedzenie: dostałam chleb bezglutenowy- dobry- smaczny, ser i miód,
na drugi dzień noic nie jadłam- miałam zabieg, kolejne dni dawali mi chleb z wędliną, serkiem, obiad w jednorazowych pojemnikach: przypominało rosół, marchewka i troszkę mięska w bliżej nieokreslonym błonie? nie wiem co to było, a pani mi chciała kawe na śniadanie dać- oczywiście zborzową , na własną rekę musiałam kombinować herbatę
w nd. zaczoł mnie boleć żołądek i jelita tylko nie wiem od czego: czy jedzenia czy leków doustnych
w każdym razie jestem szczęśliwa że wyszłam w planowanym terminie
szpital uniwersytecki, żeromskiego , rydygiera, dzieciecy na strzeleckiej obsługuje ta sama firma cateringowa, być może reszte szpitali w krk też.
byłam w su od czwartku do pon. - na moje szczeście krótko
oczywiście zapas na czarna godzine wziełam: na dzień dobry na obiad dostałam ryz z marchewka, był bardzo "nawiedzony" pan który rozwoził jedzenie i zarządał- kłucił się z nimi o moje jedzenie: dostałam chleb bezglutenowy- dobry- smaczny, ser i miód,
na drugi dzień noic nie jadłam- miałam zabieg, kolejne dni dawali mi chleb z wędliną, serkiem, obiad w jednorazowych pojemnikach: przypominało rosół, marchewka i troszkę mięska w bliżej nieokreslonym błonie? nie wiem co to było, a pani mi chciała kawe na śniadanie dać- oczywiście zborzową , na własną rekę musiałam kombinować herbatę
w nd. zaczoł mnie boleć żołądek i jelita tylko nie wiem od czego: czy jedzenia czy leków doustnych
w każdym razie jestem szczęśliwa że wyszłam w planowanym terminie
anikam,
będąc w czerwcu w szpitalu na śniadeckich trafiłam chyba na tego pana, tylko że on nie zawsze przywoził to jedzenie czasem ktoś inny (jakieś wstrętne baby) które kłóciły się ze mną bo dawały mi zwykłe jedzenie takie jak wszystkim... dobrze że po pierwszej dobie pobytu w szpitalu, gdy widziałam jakie jedzenie dostaje (na obiad jakieś zupki dziwne nie wiadomo z czym, na śniadanie mielonka itp) mama mi zaczęła przywozić z domu prowiant... jedyne pewne jedzenie. bo w szpitalu bałam się, ze ten chleb co dostaje jest na pewno bezglutenowy... masakra!! aaaa i jeszcze jak były ziemniaczki lub coś takiego łatwego do zidentyfikowania to było bez smaku.... nawet bez soli) trzeba wprowadzić szkolenia do firm cateringowych i szpitali .... przecież nas jest coraz więcej!!
będąc w czerwcu w szpitalu na śniadeckich trafiłam chyba na tego pana, tylko że on nie zawsze przywoził to jedzenie czasem ktoś inny (jakieś wstrętne baby) które kłóciły się ze mną bo dawały mi zwykłe jedzenie takie jak wszystkim... dobrze że po pierwszej dobie pobytu w szpitalu, gdy widziałam jakie jedzenie dostaje (na obiad jakieś zupki dziwne nie wiadomo z czym, na śniadanie mielonka itp) mama mi zaczęła przywozić z domu prowiant... jedyne pewne jedzenie. bo w szpitalu bałam się, ze ten chleb co dostaje jest na pewno bezglutenowy... masakra!! aaaa i jeszcze jak były ziemniaczki lub coś takiego łatwego do zidentyfikowania to było bez smaku.... nawet bez soli) trzeba wprowadzić szkolenia do firm cateringowych i szpitali .... przecież nas jest coraz więcej!!
-
- Nowicjusz
- Posty: 3
- Rejestracja: śr 17 lip, 2013 09:32
- Lokalizacja: Gdańsk
No niestety, co poradzisz, że lekarze mają normalnych ludzi w d*pie.Gagata pisze:Ja trafiłam do szpitala w Katowicach na ul. Raciborskiej-OMIJAJCIE GO JEŚLI ŻYCIE WAM MIŁE! Miałam tam mieć zdiagnozowaną celiakię, ale niestety mówiłam lekarzom jakie mam dolegliwości: wmawiano mi anoreksję, potem bulimię, zafundowano mi konsultację psychiatryczną, psychologiczną, dermatologiczną, ginekologiczną i endykronologiczną po której pan dr stwierdził że chyba mam guzek na jednym płacie (mam go od 20-lat)powtórzył usg i stwierdził że tylko na starych aparatach wychodzą guzki, bo na nowych już nie Na koncu zrobili mi gastroskopie i kolonoskopie wykopali do domu bez diagnozy a w zaleceniach wypisali konsultację w różnych poradniach.Po 2-tygodniach odebrałam wynik w domu rozszyfrowałam go na necie i z powrotem do szpitala zapytać byłego lekarza prowadzącego o wynik, popatrzył dziwnie i niepewnie powiedział że to "chyba" celiakia oni podejrzewali to od początku ale badań w tym kierunku 0, poinformował mnie jedynie żebym sobie zrobiła prywatnie badania jak chcę wiedzieć co mi jest. Jedzenie tam nawet zdrowemu by zaszkodziło a co dopiero choremu, posiłki roznosiły salowe. Dietetyk w tym szpitalu to zbędna osoba.
Z czystym sumieniem mogę polecić CSK na Ligocie w Katowicach byłam tam 17 dni pełna diagnoza super lekarze, dosyć dobrzy dietetycy.
- pleomorfa
- Bardzo Stary Wyjadacz :)
- Posty: 3797
- Rejestracja: wt 29 paź, 2013 06:56
- Lokalizacja: Polska
Re: Pobyt w szpitalu, a dieta bezglutenowa.
To ja może opiszę sytuację ze szpitala MSW w Krakowie oddział ginekologiczno-położniczy.
Leżałam tam 3 dni, wyszłam na własne żądanie, bo słabłam, jedząc 300kcal dziennie w postaci wafli ryżowo-kukurydzianych, które rodzice mi z domu przywozili.
W poniedziałek o 14 miała być zupa, jako ostatni posiłek przedoperacyjny. Pani ją przyniosła i ja się pytam "co w niej jest?". Ona na to, że zabielana zupa ziemniaczana. To ja "dziękuję". Patrzyła się na mnie jakbym z księżyca spadła. Następnego dnia nie jadłam nic, bo po operacji. W środę w końcu doczekałam się jedzenia i o 11, Pani przyniosła mi paczkę sucharków. Ja się tak na nie patrzę i znowu nie chciałam. Zaczęła coś kręcić nosem. A ja po kryjomu jadłam swoje ryżowe. Potem przynieśli mi zupę kalafiorową z lanym ciastem, też podziękowałam. Na kolację już przed samym wyjściem ze szpitala Pani przyniosła stos kromek z kostką masła. Że akurat stałam za drzwiami wracając z łazienki, a moje Panie "współleżące" poinformowały ją, że ja raczej tego jeść nie będę to zostałam nazwana "wybredną królewną". Gdybym nie poinformowała nikogo o diecie, alergiach okej, mają prawo nie wiedzieć skoro nikomu nie powiedziałam. Ale skoro musiałam 5 razy odpowiadać na pytanie o inne schorzenia i alergie pokarmowe (w których tak na zaś gluten też umieściłam, poza tym, że wpisałam w innej kolumnie celiakia) to jednak czegoś się oczekuje.
Leżałam tam 3 dni, wyszłam na własne żądanie, bo słabłam, jedząc 300kcal dziennie w postaci wafli ryżowo-kukurydzianych, które rodzice mi z domu przywozili.
W poniedziałek o 14 miała być zupa, jako ostatni posiłek przedoperacyjny. Pani ją przyniosła i ja się pytam "co w niej jest?". Ona na to, że zabielana zupa ziemniaczana. To ja "dziękuję". Patrzyła się na mnie jakbym z księżyca spadła. Następnego dnia nie jadłam nic, bo po operacji. W środę w końcu doczekałam się jedzenia i o 11, Pani przyniosła mi paczkę sucharków. Ja się tak na nie patrzę i znowu nie chciałam. Zaczęła coś kręcić nosem. A ja po kryjomu jadłam swoje ryżowe. Potem przynieśli mi zupę kalafiorową z lanym ciastem, też podziękowałam. Na kolację już przed samym wyjściem ze szpitala Pani przyniosła stos kromek z kostką masła. Że akurat stałam za drzwiami wracając z łazienki, a moje Panie "współleżące" poinformowały ją, że ja raczej tego jeść nie będę to zostałam nazwana "wybredną królewną". Gdybym nie poinformowała nikogo o diecie, alergiach okej, mają prawo nie wiedzieć skoro nikomu nie powiedziałam. Ale skoro musiałam 5 razy odpowiadać na pytanie o inne schorzenia i alergie pokarmowe (w których tak na zaś gluten też umieściłam, poza tym, że wpisałam w innej kolumnie celiakia) to jednak czegoś się oczekuje.
Jeśli tracisz pieniądze, nic nie tracisz. Jeśli tracisz zdrowie, coś tracisz. Jeśli tracisz spokój, tracisz wszystko. - Bruce Lee
Re: Pobyt w szpitalu, a dieta bezglutenowa.
Chwilę się zbierałam, ale w końcu dodaję swój opis pobytu w szpitalu na Ujastku w Krakowie.
W październiku br. miałam operację na oddziale ginekologicznym. Oczywiście przy przyjęciu zgłosiłam celiakię i dietę bezglutenową. Nie spodziewałam się, że na dobę po zabiegu dostanę śniadanie - oczywiście "przepyszną" wekę Panie pielęgniarki zaskoczone, że ja jednak nie mogę ale duży plus ponieważ bardzo szybko zorganizowały wymianę całego kompletu śniadaniowego na wafle ryżowe (w międzyczasie telefon do małżonka i dostawa chlebka bg). Na wyjście tego samego dnia dostałam dedykowaną zupę jarzynową. Mają tam swoją kuchnie, może dlatego przystosowanie poszło jak dla mnie sprawnie.
Ogólnie pozytyw!
W październiku br. miałam operację na oddziale ginekologicznym. Oczywiście przy przyjęciu zgłosiłam celiakię i dietę bezglutenową. Nie spodziewałam się, że na dobę po zabiegu dostanę śniadanie - oczywiście "przepyszną" wekę Panie pielęgniarki zaskoczone, że ja jednak nie mogę ale duży plus ponieważ bardzo szybko zorganizowały wymianę całego kompletu śniadaniowego na wafle ryżowe (w międzyczasie telefon do małżonka i dostawa chlebka bg). Na wyjście tego samego dnia dostałam dedykowaną zupę jarzynową. Mają tam swoją kuchnie, może dlatego przystosowanie poszło jak dla mnie sprawnie.
Ogólnie pozytyw!