Święta .... jak im tłumaczyć ... ???

Jak sama nazwa wskazuje...

Moderator: Moderatorzy

Awatar użytkownika
Rafal_tata
-#Moderator
-#Moderator
Posty: 2660
Rejestracja: śr 14 sty, 2004 13:31
Lokalizacja: Kraków

Post autor: Rafal_tata »

Manga pisze:Co do spędzania w kuchni pół dnia to chyba lekka przesada ;)
Jest wiele dań,które można zrobić w wiekszej ilości,podzielić na porcje,zamrozić. Można w ten sposób przgotować jedzonko na cały tydzień :D A ugotowanie makaronu czy ryżu do obiadu nie zajmuje dużo czasu
...zwłaszcza, że coraz więcej ludzisk jest na tej diecie, raczej ich nie ubywa ;) I oni wszyscy jakoś sobie radzą, pracują, czy uczą się, mają rodziny. Fakt, trzeba poświęcić czas na przygotowanie potraw BG, ale np. moja żona już nie widzi żadnej różnicy, czy przygotowuje obiad BG, czy glutenowy. Przecież większość rzeczy jest pod ręką w tych czasach. Makarony i mąki BG bardzo ułatwiają życie.
Awatar użytkownika
Manga
Aktywny Forumowicz
Aktywny Forumowicz
Posty: 264
Rejestracja: pt 11 lip, 2008 15:00
Lokalizacja: :)

Post autor: Manga »

Rafal_tata dokładnie,jak się ma wszystkie składniki to praktycznie gotujesz tak samo jak normalne jedzenie

Mój syn jest na diecie bg a ja razem z nim :D i teraz po pół roku widze róznice - jedzonko bg jest zdecydowanie smaczniejsze niż normalne.I osobiście nie widze żadnej róznicy w przygotowywaniu potraw
Gośka lost
Aktywny Nowicjusz
Aktywny Nowicjusz
Posty: 75
Rejestracja: wt 09 gru, 2008 20:10
Lokalizacja: ok. Rzeszowa

Post autor: Gośka lost »

Po pierwsze titrant to chłopak wiec wcale mu sie nie dziwie ze nie chce mu sie gotowac.
Po drugie ja jestem dziewczyna a tez mi sie nie chce. przy nastawieniu mojej rodziny i wogóle.
Niedługo świeta, w domu przygotowania, w kuchni siostra i mama, ale nie ma miejsca zebym ja poszła i zaczeła szykowac drugie - beglutenowe dania.
W takiej sytuacji to mi sie nie chce nic robic. Może wyszło na to że sie użalam ale taka jest prawda.
Może głupio to zabrzmi ale przykro mi jak "wszyscy jedza wszystko" co maja pod reką a ja nie moge.

Widze ze macie inne niz ja - pozytywne nastawienie w stosunku do diety. Moge wam tego tylko pozazdrościć :oops:
Awatar użytkownika
Karolcia6
Aktywny Forumowicz
Aktywny Forumowicz
Posty: 304
Rejestracja: pt 16 maja, 2008 08:38
Lokalizacja: Skórcz

Post autor: Karolcia6 »

titrant pisze: A co do własnych dań, to tracę pół dnia na ugotowanie byle czego, żebym to mógł zjeść.
Przepraszam titrant, ale troszke nie rozumiem, bo czym rożni się np. usmażenie ryby otoczonej w mące bg, od ryby otoczonej w normalnej mące, czas smażenia jest taki sam. Albo upieczenie biszkoptu na mące bg, od upieczenia go na mące normalnej. Więc nie ma co panikować tylko wkaczać do kuchni i brać się do dzieła, a wszystko będzie smaczne ;)
Obrazek
Awatar użytkownika
titrant
Bardzo Stary Wyjadacz :)
Bardzo Stary Wyjadacz :)
Posty: 2152
Rejestracja: ndz 26 paź, 2008 18:51
Lokalizacja: Kraków

Post autor: titrant »

Hehe, słowa makaron nie ma w moim słowniku. Mam małą lodówkę i zamrażarkę, nie mogę w niej wiele zamrażać. Zgadzam się, gdybym był mniej 'zwegetowany', nie traciłbym tyle czasu w kuchni, a tylko puszczał kuchenkę i wychodził robić coś produktywnego. Pracuję nad tym.

A co do rodziny - znaleźliśmy kompromis: karpia i tak już nie jadłem od lat (bo tej części rodziny, o której myślę, przygotowywać się go nie chce), więc karpia zastąpi się tuńczykiem z puszki (w oleju słonecznikowym, bo na soję jestem poważnie uczulony i nie tykam czegoś co jest w "oleju roślinnym" czy sojowym). Będę miał zatem swoje danie bezglutenowe. A bez opłatka jakoś się obejdzie.

I tak, nie znoszę Świąt Bożego Narodzenia (pewnie to wynikło stąd, że wiele lat siedziałem, żarłem i podle się potem czułem). Teraz, kiedy problem jest zdiagnozowany, mogę podejść do nich na większym luzie.
Gośka lost pisze:Po pierwsze titrant to chłopak wiec wcale mu sie nie dziwie ze nie chce mu sie gotowac.
Po drugie ja jestem dziewczyna a tez mi sie nie chce. przy nastawieniu mojej rodziny i wogóle.
Niedługo świeta, w domu przygotowania, w kuchni siostra i mama, ale nie ma miejsca zebym ja poszła i zaczeła szykowac drugie - beglutenowe dania.
W takiej sytuacji to mi sie nie chce nic robic. Może wyszło na to że sie użalam ale taka jest prawda.
Może głupio to zabrzmi ale przykro mi jak "wszyscy jedza wszystko" co maja pod reką a ja nie moge.

Widze ze macie inne niz ja - pozytywne nastawienie w stosunku do diety. Moge wam tego tylko pozazdrościć :oops:
Gosiu, dzięki i trzymam kciuki za, mimo wszystko, udane Święta bez zatruć.
Karolcia6 pisze:
titrant pisze: A co do własnych dań, to tracę pół dnia na ugotowanie byle czego, żebym to mógł zjeść.
Przepraszam titrant, ale troszke nie rozumiem, bo czym rożni się np. usmażenie ryby otoczonej w mące bg, od ryby otoczonej w normalnej mące, czas smażenia jest taki sam. Albo upieczenie biszkoptu na mące bg, od upieczenia go na mące normalnej. Więc nie ma co panikować tylko wkaczać do kuchni i brać się do dzieła, a wszystko będzie smaczne ;)
A ja nic nie obtaczam, nie piekę, nie smażę itp. Wkładam mięso, warzywa, ryż czy kaszę jaglaną do garnka i gotuję. Bez przypraw, bo po przyprawach łapie mnie potężna senność. Mam nadzieję, że to mi przejdzie.
Ostatnio zmieniony pn 22 gru, 2008 20:30 przez titrant, łącznie zmieniany 2 razy.
Awatar użytkownika
Magdalaena
-#Moderator
-#Moderator
Posty: 1366
Rejestracja: pt 02 sty, 2004 13:28
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: Magdalaena »

Gośka lost pisze:Po pierwsze titrant to chłopak wiec wcale mu sie nie dziwie ze nie chce mu sie gotowac.
Myślę, że dla faceta celiaka odrzucenie takich kulturowych stereotypów jest szczególnie ważne.
Gośka lost pisze:Widze ze macie inne niz ja - pozytywne nastawienie w stosunku do diety. Moge wam tego tylko pozazdrościć :oops:
Ale ja mam wrażenie, że Twoim problemem jest raczej rodzina, a nie dieta bezglutenowa. Oprócz mnie wpisywało się tu kilka osób, które oswoiły celiakię i robią jedzonko bg na święta zupełnie mimochodem.

Ale zupełnie nie wiem, co Ci poradzić w kwestii rodziny. Niby za kilka lat pewnie wyprowadzisz się z domu, ale przecież rodziny się nie wybiera i nie można jej zmienić. Może zachowują się w ten sposób, bo musieliby przyznać, że całe lata Cię truli ?
Może z czasem jakoś się przyzwyczają ?
Może naprawdę byłby sens spotkać się z jakimś psychologiem, jeśli sytuacja się nie poprawi ?

Na razie możesz tylko zachować spokój, jeść bezglutenowo, a rodzinie konsekwentnie odmawiać glutenowego jedzenia. Może poszukaj wsparcia u wegetarianek, jak sobie radzą z mięsożernymi rodzicami ?
Magdalaena
celiakia zdiagnozowana w sierpniu 2003 r.
Obrazek
Gośka lost
Aktywny Nowicjusz
Aktywny Nowicjusz
Posty: 75
Rejestracja: wt 09 gru, 2008 20:10
Lokalizacja: ok. Rzeszowa

Post autor: Gośka lost »

Magdalaena pisze:rodzinie konsekwentnie odmawiać glutenowego jedzenia
to właśnie robie choć czasem wcale nie mam na to ochoty
Magdalaena pisze: Może naprawdę byłby sens spotkać się z jakimś psychologiem, jeśli sytuacja się nie poprawi ?
nie ma mowy, jakbym im to zaproponowała to by było jeszcze gorzej. Oni naleza do tych, co twiedza ze lepiej do lekarza nie isc bo jeszcze jakos chorobe wynajdzie.

No cóż, niech pozostanie tak jak jest :mikolaj:
Awatar użytkownika
little-angel
Forumowicz
Forumowicz
Posty: 130
Rejestracja: pn 26 gru, 2005 22:35
Lokalizacja: Szczecin

Post autor: little-angel »

co do jedzenia wszystkiego co popadnie... wystarczy zaopatrzyć się w kilka smakołyków bg i problem z głowy :) wiadomo, że to nie to samo... ale wybór jest już tak duży że na pewno coś znajdziesz.
Miejsce w kuchni zawsze jest - wystarczy poprosić :)
Welcome to Broken Hearted Airways. Thank you for crashing and burning with us today.
Awatar użytkownika
iwaz
Nowicjusz
Nowicjusz
Posty: 47
Rejestracja: pt 18 lut, 2005 08:21
Lokalizacja: Wieruszów

Post autor: iwaz »

moja rodzina również uważa, że lekarze służą do wynajdywania chorób, więc lepiej ich omijać. :)

opłatkiem w rodzinie dzielimy sie bezglutenowym, gdy jestesmy na masowym lamaniu to skladamy zyczenia rodzinnie tzn my czestujemy oplatkiem, maz jako przedstawiciel lamie i zjada gluta, gdy jestem gdzies sama to łamie i nie jem, nie chce mi sie juz kazdemu tłumaczyc

mąż sobie chwali ze jestesmy na diecie, bo po kilkunastu latach małżeństwa żona (antytalencie kucharskie) zaczeła piec placki, robic przetwory i dobrze gotuje :D

gdziekolwiek idziemy to zawsze z wielką torbą tzn z własnym prowiantem, usłyszałam kilkakrotnie że jesteśmy najfajniejszymi gośćmi, bo przychodzimy z wałówką :053:

nasze pierwsze święta bg odbyly sie u moich rodziców, okazalo sie ze nic z przygotowanych przez nich potraw sie nie nadawalo. Drugie zrobilismy sami u siebie, trzecie znow u rodzicow, bylo juz duzo lepiej, teraz byly czwarte, u nas - rodzice przywiezli ze soba większość dań, bo pewnie moje bg nie wyjda dobre. ehhehe
za to święta spędziliśmy u nich i wyszło szydło z worka (dzieci po wizytach u dziadków zawsze wracały chore). Dziadek przelewa tani keczup ze sloika do opakowania plastikowego dozwolonego keczupu, w roladzie byla musztarda glutowa, bo akurat naszej nie bylo w sklepie, za to wszystkie mięsa były smazone na mące kukurydzianej (mimo iz koncentrat bg byl w domu) i podawane byly rodzinie z komentarzem, ze niedobre bo to na mojej mące!

rodzice wiedza ze jestesmy chorzy, czytali artykuły, zdają sobie sprawe z wagi choroby, opowiadaja na mieście (tzn robia obciach) ze jesli tylko cos zjemy glutowego to jestesmy nerwowi, rozdrażnieni, wręcz agresywni! na dodatek dostajemy biegunek z krwią! :oops:
tylko nadal nie rozumiem dlaczego w takim razie kupują rzeczy niedozwolone, dlaczego oszukują...
Gośka lost
Aktywny Nowicjusz
Aktywny Nowicjusz
Posty: 75
Rejestracja: wt 09 gru, 2008 20:10
Lokalizacja: ok. Rzeszowa

Post autor: Gośka lost »

inwaz, wspólczuje
nie ma nic gorszego niz rodzina która cie nie rozumie (nie wspomne juz o pomaganiu)
idealny przykład miałam wczoraj. Chodziłam po kuchni gdy mama robiła obiad. Niby od kiedy trzymam diete to ona gotuje bg. Wczoraj zauważyłam ze do zupy dała przyprawę której nie moge i zapytałam o to. i usłyszałam odp: "Troszeczke"
nie bede przytaczac wiecej przykładów ale... załamać się można
emzet
Nowicjusz
Nowicjusz
Posty: 23
Rejestracja: wt 16 gru, 2008 11:21
Lokalizacja: wwa

Post autor: emzet »

Gośka lost pisze:Wczoraj zauważyłam ze do zupy dała przyprawę której nie moge i zapytałam o to. i usłyszałam odp: "Troszeczke"
nie bede przytaczac wiecej przykładów ale... załamać się można
współczuję :/ i chyba lecę ucałować swoją mamę :D
Ostatnio zmieniony sob 03 sty, 2009 12:34 przez emzet, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
wojtek0808
Nowicjusz
Nowicjusz
Posty: 20
Rejestracja: pt 24 paź, 2008 11:58
Lokalizacja: N-ów

Post autor: wojtek0808 »

Piszę trochę po czasie, ale wcześniej nie za bardzo miałem czas.
Muszę przyznać, że to były najgorsze Święta w jakich miałem obowiązek uczestniczyć. Wigilia, jak zawsze spędzana u dziadków. Pierwszy dzień Świąt jeszcze ujdzie. Drugi dzień - powtórka z Wigilii. Ale od początku.
Wigilia. O 15.30 mamy wyjechać, żeby pomóc w ostatnich przygotowaniach. Godzinę wcześniej słyszę, żebym coś zjadł, bo tam nic dla mnie nie będzie. A oczywiście nie było czasu, żeby coś przygotować w domu. No nic. Zjadłem "coś", pojechaliśmy. Na miejscu aż człowieka coś trafia, takie zapachy z kuchni dolatują. Ale nic. Tradycyjne już lepienie uszek (oczywiście mąka gl), drobne pomoce kucharskie, witanie kolejnych gości ("Zjazd rodzinny"). No tak, nie ma to jak sztuczność świąt - rodzina zbiera się raz na rok i usilnie się stara stworzyć atmosferę. Czyli nie ma o czym rozmawiać, bo wspólne tematy chyba zginęły na wojnie. Przychodzi pora łamania się opłatkiem. Naturalnie, okazuje się, że "mój" opłatek został w domu, mimo że parę razy się pytałem, czy na pewno go wzięli. No nic. Łamię się "zwykłym", w kółko słyszę te same życzenia: "Zdrowia, zdrowia, zdrowia, żebyś wyzdrowiał itd." Do obrzydzenia. Po tej jakże "rodzinnej" czynności mężni goście ruszają na podbój babcinych potraw. Ja naturalnie zostaję w pokoju obok - bo niby co miałbym robić przy stole? Babcia się dziwi: Czemu nie przychodzę? Dziwi się tak głośno, że w końcu zwraca uwagę reszty gości. Jak by to było, gdyby odległa geograficznie część rodziny nie dowiedziała się, że jestem chory? Przez parę minut moja choroba jest głównym tematem rozmów, przez ścianę słyszę kilka nader nieprzyjemnych komentarzy dotyczących mojej diety. Słowo "wydziwianie" powtarza się co najmniej kilka razy. Tak samo jak "A skąd to się wzięło?" i "Do końca życia?!". :( No nic. Włączam telewizor, na wpół zasypiając oglądam jakiś "świąteczny" film. Już jestem pewien, że te Święta będą takie jak inne. Po kolacji do 'mojego' pokoju przychodzi młodsza część gości, czyli kuzynostwo. Oblegają fotele; każdy wyciąga swoją komórkę i wlepia oczy w wyświetlacz, SMSując chyba do wszystkich możliwych znajomych. No nic, Magia Świąt. Oczywiście nie wiadomo jak i z czym się odezwać - tak już bywa, jak się kogoś widzi raz w roku na Święta. Później kolejna świąteczna tradycja - paczki. Wiem, jestem w wieku w którym w Mikołaja nie za bardzo się wierzy, ale tradycja to tradycja. Z nadzieją zaglądam do paczki: może chociaż tu się coś znajdzie. A gdzie tam. Prawie wszystko z czekoladą (mam nietolerancję mleczną), oprócz tego torebka orzechów (uczulenie), sezamki ("może zawierać śladowe ilości orzechów, mleka i glutenu"). Słowem, nic dla mnie. Odkładam paczkę z zasięgu wzroku, staram się nie zwracać uwagi na zajadające się słodyczami kuzynostwo. Już tylko czekam, aż będziemy wracać do domu. :( W drodze powrotnej zdziwienie, dlaczego się nie odzywam. Jakoś mi się nie chce. Lepiej byłoby zostać w domu. W końcu wkurzony, mówię to na głos. "To czemu nie mówiłeś, że chcesz?" Krew mnie zalewa. Całe popołudnie prosiłem, żebym mógł zostać. Usłyszałem: "Będzie fajnie! Poza tym, co będziesz robił w domu?"
1 Dzień Świąt. Siedzimy w domu, więc wszystko jest OK.
2 Dzień Świąt. Znów wyjazd do dziadków, tym razem na obiad. I znów siedzę w pokoju obok, gapiąc się w telewizor. Znowu słyszę komentarze w stylu: "Jak to szkoda że nie możesz jeść normalnie" czy "przecież tyle ci nie zaszkodzi". Znowu mnie krew zalewa i wkurzony wracam do domu.
Niby jedzenie nie jest na Święta najważniejsze, ale potrafi nieźle zatruć życie... :(
Awatar użytkownika
Magdalaena
-#Moderator
-#Moderator
Posty: 1366
Rejestracja: pt 02 sty, 2004 13:28
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: Magdalaena »

wojtek0808 pisze:Muszę przyznać, że to były najgorsze Święta w jakich miałem obowiązek uczestniczyć. (...)
Serdecznie Ci współczuję. Ale z tego co piszesz, to w ogóle zawsze Twoje święta były okropne, członkowie rodziny nie lubią się, nie chcą spędzać ze sobą czasu, nie troszczą się o uczucia innych. Czy naprawdę Twoja bezglutenowość tak dużo zmieniła ?

I zastanów się , co Ty zrobiłeś, żeby było lepiej ? czemu nie zadbałeś o swoje bezglutenowe jedzenie ? o opłatek ? nie przedstawiłeś sensownie swojej diety ?
Magdalaena
celiakia zdiagnozowana w sierpniu 2003 r.
Obrazek
Awatar użytkownika
iwaz
Nowicjusz
Nowicjusz
Posty: 47
Rejestracja: pt 18 lut, 2005 08:21
Lokalizacja: Wieruszów

Post autor: iwaz »

o kurcze...
jak to dobrze byc doroslym! majac 17 lat bylam tak niesmiala, ze watpie czy bym potrafila powiedziec wszystkim o chorobie o diecie itd
zastanawia mnie tylko postawa rodzicow... ja mam chore dzieci i wszedzie jezdzimy z wałowka, nie wyobrazam sobie puscic dziecka na impreze jedzeniową bez wlasnego zapasu, a co dopiero na wigilijna wieczerze!
najwyzszy czas wziasc sprawy w swoje rece i samemu pichcic jedzonko! wszak najlepsi kucharze to mężczyźni!
Awatar użytkownika
Karolcia6
Aktywny Forumowicz
Aktywny Forumowicz
Posty: 304
Rejestracja: pt 16 maja, 2008 08:38
Lokalizacja: Skórcz

Post autor: Karolcia6 »

iwaz pisze:o kurcze...
jak to dobrze byc doroslym! majac 17 lat bylam tak niesmiala, ze watpie czy bym potrafila powiedziec wszystkim o chorobie o diecie itd
Myślę, że wiek nie ma tu nic do rzeczy. Ja jak byłam już w szkole podstawowej powiedziałam koleżankom, że jestem na diecie i dla wszystkich stało się to czymś normalnym. Pamiętam jak zawsze przed jakąś zabawą szkolną, gdy padł temat co kupić do jedzenia, to jeden kolega jako pierwszy krzyczał: "Styropian dla Karoliny!" :D (miał na myśli wafle ryżowe, ale zawsze mówił na to styropian). Uważam, że dobrze jest poinformować swoich znajomych, z którymi często się przebywa, żeby później nie było jakiejś głupiej i niemiłej sytuacji. Ale to tylko moje zdanie, każdy robi jak sam uważa.
Obrazek
ODPOWIEDZ