Jak rozmawiać z otoczeniem

Jak sama nazwa wskazuje...

Moderator: Moderatorzy

ODPOWIEDZ
sekunda
Aktywny Nowicjusz
Aktywny Nowicjusz
Posty: 66
Rejestracja: czw 04 gru, 2014 19:27
Lokalizacja: Częstochowa

Re: Jak rozmawiać z otoczeniem

Post autor: sekunda »

Kofi, ja jestem na diecie dopiero od listopada. Niektórym znajomym, jak mówię, że od 4 miesięcy nie jem glutenu, wydaje się, że to długo. A dla mnie to ciągle początki, uczenie się i macanie tego wszystkiego.
Uniaczek, tak, mam nadzieję, że z czasem osiągnę taką perfekcję w odnajdywaniu się w bezglutenowym świecie, jak Ty, czy Gronkowiec. Ja i moi bliscy.
Łatwo powiedzieć: ja gotuję, ja rządzę, a komu nie pasuje to niech sam sobie szykuje. To się nie sprawdza, gdy masz dzieci. Mąż zjada wszystko bez narzekania (Byle cebuli w tym nie było, bo nienawidzi :043: ). Czasem stwierdzi, że te kotlety są twardsze, albo sos taki kiślowaty (mąka ziemniaczana), ale zjada. Natomiast dzieci... No to jest inna bajka. Jeszcze nie dorośli do tego, żeby gotować sobie samodzielnie, a jeśli już młodszy (9lat) się za to bierze, to... różne są efekty... Starszy (11lat) w ogóle się nie interesuje kuchnią. A je starsznie wybiórczo. I winna temu jest jego choroba, ZA(spektrum autyzmu). Czasem kropka na ziemniaku może zepsuć cały obiad. Chciałabym, żeby dzieci miały dobry obiad, zjadły go ze smakiem i żeby to nie były skrzydełka z KFC. Bo tak byłoby najprościej i tak robią mamy ich kolegów. A ja jak don kichot walczę z chipsami, coca colą i fast fudami.
Po co ja narzekam na męża, który sieje okruchy, a potem go bronię? :053: No bo jak sobie ponarzekam to mi lżej. g:D I jeszcze ktoś napisze, że u niego też tak jest, to mi raźniej, że nie jestem sama. A może łatwiej nabrać dystansu do tego wszystkiego, jak się to opisze?
Mamę poprosiłam, żeby na święta nic bezglutenowego nie szykowała, przyniosę swoje jedzenie dla siebie. Zobaczymy jak się rozwinie:)
Kaszkę kukurydzianą sypałam do mielonych, to były te twardsze g:P . Z kaszą jaglaną spróbuję przy najbliższej okazji.
Awatar użytkownika
uniaczek
Bardzo Aktywny Forumowicz
Bardzo Aktywny Forumowicz
Posty: 507
Rejestracja: sob 19 sty, 2013 17:25
Lokalizacja: Gniezno

Re: Jak rozmawiać z otoczeniem

Post autor: uniaczek »

Sekunda masz rację,że jak się coś nazwie i wypowie to jest lżej. My kobiety w ogółe tak mamy, że musimy się wygadać. Wspieram Ciebie serdecznie - od tego jest to forum.
Ja sos zaciągam nie mąką ziemniaczaną ( postępuję tak tylko w przypadku dań tzw. chińskich) tylko mąką kukurydzianą i myślę,że sosy są takie same w smaku jak glutenowe. Jest jeszcze taka korzyść, że z mąką kukurydzianą nie przywierają do dna jak w przypadku mąki pszennej
gronkowiec
Forumowicz
Forumowicz
Posty: 167
Rejestracja: pn 06 mar, 2006 21:20
Lokalizacja: Zielona Góra

Re: Jak rozmawiać z otoczeniem

Post autor: gronkowiec »

Sekunda, wiem jak to jest mieć w domu dziecko z zespołem Aspergera, z autyzmem i do tego masa uczuleń i alergii, łatwo nie jest, ale się da.
Moje dziec są zdrowe, ale wybrzydzają, ja się nie daję. Wolę, żeby zjadły mniej, ale lepszej jakości. A do koltetów mielonych daję dojrzałe awokado, a jeżeli nie ma sezonu w Polsce i jest drogie (jak dobrze, że u nas zawsze jest tanie) a macie pod ręką ugotowane ziemniaki, to przeciśniete przez praskę też się sprawdzi. No i ja wrzucam podgotowaną lekko soczewicę zieloną albo czerwoną, ubitą pianę z białek, niby więcej pracy, ale tak ją sobie planuję, żeby więcej jej jednak nie było...
Sosy jednak wolę zagęszczać warzywami - miksuję je po prostu. Albo dolewam mleko kokosowe, tzn tę smietankę, szybko i fajnie gęstnieje.
Pewnie, że jak ponarzekamy, to lepiej, od tego są takie fora. Ale są też od tego, żeby usłyszeć - nie daj się, nie jesteś sama, nie jesteś winna swojej choroby. Inni sobie poradzili to Ty też :) Jedni pogłaszczą Ciebie po głowie, inni trochę nafurczą, ale wszyscy są po jednej stronie. To tak, żeby równowaga w przyrodzie była.
violla
Aktywny Forumowicz
Aktywny Forumowicz
Posty: 285
Rejestracja: pt 10 paź, 2014 21:28

Re: Jak rozmawiać z otoczeniem

Post autor: violla »

sekunda pisze: Po co ja narzekam na męża, który sieje okruchy, a potem go bronię? :053: No bo jak sobie ponarzekam to mi lżej. g:D I jeszcze ktoś napisze, że u niego też tak jest, to mi raźniej, że nie jestem sama. A może łatwiej nabrać dystansu do tego wszystkiego, jak się to opisze?
A ja uważam, że to nie jest usprawiedliwianie. Ja akurat lubię analizować i po prostu doszukuję się przyczyn. Gdy je znajdę, łatwiej jest przeciwdziałać, znaleźć jakieś rozwiązanie, dogadać się. To lepsze rozwiązanie niż stawianie warunków. Może mam awersję do takiego postępowania, które w moim domu rodzinnym było na porządku dziennym. Same warunki i krzyki z powodu ich nie realizowania. SZukam więc innych rozwiązań.
Nie jestem na diecie bezglutenowej. Nie jem cukru, drożdży i pszenicy (oprócz durum i orkisz) od 15.06.2014.
kofi
Aktywny Nowicjusz
Aktywny Nowicjusz
Posty: 96
Rejestracja: śr 03 gru, 2014 08:52

Re: Jak rozmawiać z otoczeniem

Post autor: kofi »

sekundo, ja od początku grudnia. ;)
Dobrze, że walczysz z chipsami u dzieci, w ogóle to gdzieś czytałam, że dzieciom z ZA dobrze robi dieta bg, więc im więcej uda CI się przemycić synkowi, tym lepiej.
Też uważam, że jak się ponarzeka w towarzystwie, które zrozumie to lepiej się robi. ;)
Co do zageszczania sosów, to ja w ogóle specjalnie nie zagęszczam mąką, tylko daję czerwoną soczewicę, która się rozgptowuje i zagęszcza - w przypadku pomidorowego, np. sprawdza się idealnie.
My jesteśmy dodatkowo wegetarianami, ja -weganką więc u nas w ogóle duże szykany jedzeniowe, wszystko można obłaskawić i w ogóle sama się sobie dziwię, że tak w miarę szybko ten bezgluten oswajam, bo moje pierwsze chleby i wypieki to była jedna wielka rozpacz, a teraz nawet jadalne robię. Jeszcze nie robiłam pierogów, ale naleśniki już mi wychodzą ekstra (gryczane). Mam nadzieję, że za jakiś czas w ogóle nauczę się na nowo gotować (tak jak trochę się na nowo uczyłam w początkach weganizmu, po długim stażau wegetariańskim). Na szczęście istnieje internet i mnóstwo blogów.
sekunda
Aktywny Nowicjusz
Aktywny Nowicjusz
Posty: 66
Rejestracja: czw 04 gru, 2014 19:27
Lokalizacja: Częstochowa

Re: Jak rozmawiać z otoczeniem

Post autor: sekunda »

Refleksje po świętach: Moja mama oczywiście i tak zrobiła "bezglutenowy" pasztet, sos z mięsem, kaszkę krakowską, sernik... No i była rozmowa:
- Możesz zjeść ten sernik, on jest z mąki ziemniaczanej.
- A budyń tam jest?
- Jest.
- No to nie mogę. A ciasto jak zagniatałaś, to na osobnej stolnicy?
-No nie, ale ją wytarłam...
I od nowa tłumaczenie, że ja nie jem niczego na czym pisze choćby o śladowych ilościach glutenu (np. ta kaszka krakowska), że umycie stolnicy nie wyczyści jej z maleńkich drobinek mąki, a one też mi szkodzą. Że zwykła kostka rosołowa z winiar dorzucona do zupy lub sosu dla mnie go skreśla. Mamie, widziałam, było przykro. Wyjęłam swój ryż z warzywami z torby termicznej. To w sumie pierwszy raz gdy tak razem jemy. Reszta gości jakoś podeszła z wyrozumiałością, szwagier patrzył na mnie ze współczuciem, a siostra to mi nawet podjadła trochę z talerza, żeby spróbować, czy taki sam robi :043:
Popróbowali potem mojego ciasta z kaszy jaglanej, kokosanek.
Moja mama jest trudną osobą. Głupio mi, że sprawiam jej przykrość. Ale nie chcę znów mieć wzdętego brzucha i swędzących krost.
Miałam taki pomysł, że pokupię jej bg kostki i przyprawy, budyń, ale jak się zastanowiłam, to wyszło mi, że i tak nie będę miała zaufania do jej potraw. Bo będą krojone na glutenowej desce, glutenowym nożem, gotowane w glutenowym garnku. Więc chyba lepiej żebym przychodziła ze swoim prowiantem...
Anula80
Bardzo Stary Wyjadacz :)
Bardzo Stary Wyjadacz :)
Posty: 3643
Rejestracja: śr 07 sie, 2013 07:40
Lokalizacja: Pruszcz Gdański

Re: Jak rozmawiać z otoczeniem

Post autor: Anula80 »

Twoje zdrowie jest najważniejsze. A może za jakiś czas mama się przekona i nauczy przygotowywać "czyste" potrawy. Albo zaakceptuje noszenie przez Ciebie własnego prowiantu :)
Moja bratowa też bardzo się starała i na początku kombinowała, żeby mieć dla nas ciasto, ale za każdym razem kończyło się na tym, że nie mogliśmy go zjeść. Jej było przykro, mi chyba jeszcze bardziej ;(
A teraz z bratem przygotowują potrawy mięsne, jakieś sałatki, które spokojnie możemy zjeść, a ciasto albo ja organizuję, albo mają dla nas kupione :)
Nie ma ludzi zdrowych. Istnieją tylko niezdiagnozowani.
violla
Aktywny Forumowicz
Aktywny Forumowicz
Posty: 285
Rejestracja: pt 10 paź, 2014 21:28

Re: Jak rozmawiać z otoczeniem

Post autor: violla »

U mnie też nie było różowo. Mimo, że córka jest na diecie od 8 m-cy, to mama nadal ją strasznie żałuje, współczuje (głaska z pożałowaniem po głowie), ma taką minę jakby dziecko szło na ścięcie (mina męczennica i katorżnicza ;) ). Błaga mnie (to nie jest zwykle proszenie, to lament ze łzami w oczach) bym nie głodziła tego biednego dziecka. Najgorsze, ze przy dziecku.... a tak prosiłam by tego nie robiła. Zamiast pogratulować wnuczce wytrwałości, pokazać dumę, cieszyć się, ze dobrze się czuje.... . Nie rozumie, że córka dopiero teraz jest radosna, wesoła, śmieje się na głos i nic jej nie dolega.
Mama jest schorowana i po kilku operacjach. Jej już naście lat temu lekarz zakazał pic gazowanych napojów, jeść niektórych produktów i koniecznie nie solić potraw lub bardzo ograniczać (a mama stale wszystko przesala bo lubi). Wiecznie się źle czuje ale diety nie trzyma. Nie rozumie, ze dieta to nie jest widzi mi się. Pytałam, czy gdybym to ja była chora, jako dziecko, gdybym musiała ograniczać/unikać kilku produktów, to mama nie pilnowałaby tego-prawda? To mama z wyrzutem, ze na pewno by mnie nie głodziła (ciągle się upiera, ze ją głodzę), dziecko jest nieszczęśliwe nie mogąc jeść wszystkiego co inni. To się pytam, czy wg niej byłbym szczęśliwsza chora. To przecież są leki na wzdęcia i ból brzucha, do bólu idzie się przyzwyczaić, a to na pewno nie były takie poważne dolegliwości itp. Jakie to szczęście, ze córka trafiła na taką matkę jak ja (nieskromna będę, a co ;) ). Nie zlekceważyłam jej choroby, sama przeszłam na dietę i zawsze będę ja wspierać.
To jest moja matka i kocham ją ale niestety muszę stwierdzić, ze jest ograniczona. Skoro sama woli chorować (potem dzwonić do mnie codziennie, ze już umiera) zamiast ograniczyć kilka produktów, to nigdy nas nie zrozumie. My nie mamy restrykcyjnej diety jak bg. To niejedzenie tylko 3 rodzajów produktów, a co by było gdybyśmy były bg???
Nie jestem na diecie bezglutenowej. Nie jem cukru, drożdży i pszenicy (oprócz durum i orkisz) od 15.06.2014.
Anula80
Bardzo Stary Wyjadacz :)
Bardzo Stary Wyjadacz :)
Posty: 3643
Rejestracja: śr 07 sie, 2013 07:40
Lokalizacja: Pruszcz Gdański

Re: Jak rozmawiać z otoczeniem

Post autor: Anula80 »

Violla dieta bg to pikuś.
U nas jest jeszcze ograniczenie co do jaj i nabiału.
A na forum są osoby, które jeszcze dużo innych muszą unikać
Nie ma ludzi zdrowych. Istnieją tylko niezdiagnozowani.
violla
Aktywny Forumowicz
Aktywny Forumowicz
Posty: 285
Rejestracja: pt 10 paź, 2014 21:28

Re: Jak rozmawiać z otoczeniem

Post autor: violla »

A widzisz, a mnie te śladowe ilości glutenu i okruszki już wydają sie restrykcyjne ;).
Nie jestem na diecie bezglutenowej. Nie jem cukru, drożdży i pszenicy (oprócz durum i orkisz) od 15.06.2014.
Awatar użytkownika
pleomorfa
Bardzo Stary Wyjadacz :)
Bardzo Stary Wyjadacz :)
Posty: 3797
Rejestracja: wt 29 paź, 2013 06:56
Lokalizacja: Polska

Re: Jak rozmawiać z otoczeniem

Post autor: pleomorfa »

Sekunda, brawo!
Bardzo ładnie rozwiązałaś kwestię jedzenia. Na razie trzeba przetrzymać ten okres oswajania, mama się musi przyzwyczaić do sytuacji. I wraz ze swoimi błędami powinna czerpać wiedzę (z Twojego wypytywania choćby). Ale noszenie własnego prowiantu czy też taki podział jak jest u Anuli są bardzo dobrymi wyjściami.

Moja rodzina najbliższa (czytaj: mama, tata, rodzeństwo, partner - tyle że on od razu) wykazali po roku całkiem spore zrozumienie, choć czasami wciąż się zdarzają spięcia jeśli chodzi o przyrządy kuchenne (po 3 latach). Natomiast przy świątecznych przygotowaniach byłam z nich dumna, bo tata kroił kurczaki dla mnie i mama najpierw wyszorowała blat, żeby nie było okruchów, a potem kroili :D. Ostatnio tata szukał informacji w internecie czy mogę zjeść kaszę jęczmienną. Także nie mogę narzekać.
Natomiast jeśli chodzi o ciut dalszą rodzinę typu dziadki, ciotki to jest ciężko. Generalnie, praktycznie zawsze słyszę jaka to jestem biedna, zaraz po tym jak udają zdziwionych jakoby pierwszy raz słyszeli o tym, że jestem na diecie eliminacyjnej. A jak już wykazują chęć zmian to staram się tłumaczyć, szczególnie o nacisku na higienę w kuchni i raz nawet zaliczyłyśmy z babcią sukces, bo dosyć, że zrobiła dla mnie sałatkę (same warzywka + oliwa) to jeszcze mi nic po niej nie było. Ale 2 miesiące później częstowała mnie chlebkiem, wędlinką, serkiem, serniczkiem itd.
Także wydaje mi się, że trzeba dużo cierpliwości i małymi kroczkami próbować iść do przodu w edukacji najbliższych, szczególnie jak próbują.

Choć istnieją takie przypadki jak u Violi, że zaraz się dowiemy, że się głodzimy i skończymy z anoreksją ;)

To się pochwaliłam rodzinką :sylwester:
Jakie to szczęście, ze córka trafiła na taką matkę jak ja (nieskromna będę, a co ;) ). Nie zlekceważyłam jej choroby, sama przeszłam na dietę i zawsze będę ja wspierać.
A co! Jak jest za co to się trzeba chwalić ;).
A widzisz, a mnie te śladowe ilości glutenu i okruszki już wydają sie restrykcyjne
Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia, dla niektórych restrykcyjne jest niejedzenie kupnych słodyczy czy ograniczenie fast foodów, dla innych bg, a dla jeszcze innych wykluczenie cukrów prostych. Co nie zmienia faktu, że poza osobami stricte odchudzającymi się, większość zderza się z podobnymi reakcjami środowiska na zmianę diety. Ale dobrze, że się to wciąż zmienia :)
Jeśli tra­cisz pieniądze, nic nie tra­cisz. Jeśli tra­cisz zdro­wie, coś tra­cisz. Jeśli tra­cisz spokój, tra­cisz wszystko. - Bruce Lee
violla
Aktywny Forumowicz
Aktywny Forumowicz
Posty: 285
Rejestracja: pt 10 paź, 2014 21:28

Re: Jak rozmawiać z otoczeniem

Post autor: violla »

pleomorfa pisze:
A widzisz, a mnie te śladowe ilości glutenu i okruszki już wydają sie restrykcyjne
Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia, dla niektórych restrykcyjne jest niejedzenie kupnych słodyczy czy ograniczenie fast foodów, dla innych bg, a dla jeszcze innych wykluczenie cukrów prostych. Co nie zmienia faktu, że poza osobami stricte odchudzającymi się, większość zderza się z podobnymi reakcjami środowiska na zmianę diety. Ale dobrze, że się to wciąż zmienia :)
To fakt :).
Powoli ale się zmienia.
Przypomniało mi się, że moja mama nie może też znieść, że ćwiczę ;). Ze względu na chory kręgosłup dostałam zalecenia, ze mam iść na basen lub kijki. Basen odpada, zdecydowałam się na kije. Jednak wcześniej postanowiłam porozciągać nieco kręgosłup, aby w szok nie wpadł i każdego ranka wstaje wcześniej i robię ćwiczenia rozciągające kręgosłup. Boli czasem.... to fakt, ale jeśli nie zadbam o siebie teraz, to za 30 lat nie będę się mogła ruszać. Tego moja mama też nie rozumie.... tak się katować, nie muszę się odchudzać przecież, nie mam przesadzać bo biedy sobie napytam itp. Czasem tak mi przykro, że mama nic nie kapuje :( . Sorki za tę dygresję.
Nie jestem na diecie bezglutenowej. Nie jem cukru, drożdży i pszenicy (oprócz durum i orkisz) od 15.06.2014.
Aza
Nowicjusz
Nowicjusz
Posty: 24
Rejestracja: czw 27 lis, 2014 14:47

Re: Jak rozmawiać z otoczeniem

Post autor: Aza »

Nie sądziłam, że tyle osób ma problem pod względem diety z najbliższą rodziną... Nie jest najgorzej, jak spotykacie się od okazji do okazji, ale mieszkanie z kimś, kto totalnie gdzieś ma zdrowie tej drugiej osoby, to mordęga. Mieszkam ze starszą siostrą (30 lat, lekarz), która wykorzystuje moją alergię do wymuszania uległości (rozsypywanie mąki, jeśli zrobię coś nie tak, jak chciała) - nie wymyśliłam jeszcze nic innego, niż wywieszenie wyników biopsji w kuchni, i na razie pomogło...Tylko głupio mi tak zostawić te wyniki wiszące na lodówce, nie chcę robić ze swojej choroby cyrku. Tylko co innego zrobić, jeśli na razie tylko to działa?
violla
Aktywny Forumowicz
Aktywny Forumowicz
Posty: 285
Rejestracja: pt 10 paź, 2014 21:28

Re: Jak rozmawiać z otoczeniem

Post autor: violla »

Aza> nie miej wyrzutów sumienia. Masz pełne prawo dbać o swoje zdrowie. Jako lekarka, Twoja siostra powinna o tym wiedzieć najlepiej. Nie robisz nic na złość, nie dokuczasz jej, jedynie dbasz o zdrowie! A metoda.... no cóż, nie miałaś wyjścia.
Nie jestem na diecie bezglutenowej. Nie jem cukru, drożdży i pszenicy (oprócz durum i orkisz) od 15.06.2014.
Anula80
Bardzo Stary Wyjadacz :)
Bardzo Stary Wyjadacz :)
Posty: 3643
Rejestracja: śr 07 sie, 2013 07:40
Lokalizacja: Pruszcz Gdański

Re: Jak rozmawiać z otoczeniem

Post autor: Anula80 »

Dla mnie zachowanie Twojej siostry jest dziecinne. Jak można się tak zachowywać?
Nie ma ludzi zdrowych. Istnieją tylko niezdiagnozowani.
ODPOWIEDZ