Jak rozmawiać z otoczeniem

Jak sama nazwa wskazuje...

Moderator: Moderatorzy

ODPOWIEDZ
Aza
Nowicjusz
Nowicjusz
Posty: 24
Rejestracja: czw 27 lis, 2014 14:47

Re: Jak rozmawiać z otoczeniem

Post autor: Aza »

Dziękuję Wam za wsparcie :) ciężko zmienić czyjś punkt widzenia.
Awatar użytkownika
pleomorfa
Bardzo Stary Wyjadacz :)
Bardzo Stary Wyjadacz :)
Posty: 3797
Rejestracja: wt 29 paź, 2013 06:56
Lokalizacja: Polska

Re: Jak rozmawiać z otoczeniem

Post autor: pleomorfa »

A jak Ci to idzie? :)
Jeśli tra­cisz pieniądze, nic nie tra­cisz. Jeśli tra­cisz zdro­wie, coś tra­cisz. Jeśli tra­cisz spokój, tra­cisz wszystko. - Bruce Lee
Aza
Nowicjusz
Nowicjusz
Posty: 24
Rejestracja: czw 27 lis, 2014 14:47

Re: Jak rozmawiać z otoczeniem

Post autor: Aza »

Szczerze?
Myślałam już, że jest lepiej, ale wczoraj wszystko wróciło do punktu wyjścia... Wszystko przez to, że na pytanie siostry "Czy nie miałam sobie szukać kawalerki?" odpowiedziałam, że w tym tygodniu mam mnóstwo pracy i naukę na zjazd, a po weekendzie, jak wrócę do domu, pogadam o tym z chłopakiem, bo najpierw najważniejsze rzeczy (trochę się tego zebrało). Następnego dnia zawartość szuflad, w których trzymane są paczki z mąką, była porozrzucana w kuchni w taki sposób, że gdyby ktokolwiek chciał sobie zrobić np. kanapkę, musiałby stać w talerzem w ręku. Siostra chciała sobie zrobić porządki w szufladach, wyjęła wszystko i wyszła. Krew mnie zalała w tamtym momencie, bo od roku proszę, żeby takich rzeczy nie robiła. I co jakiś czas to się powtarza.
Nie chodzi o to, że przez te mąki będę miała wysypkę, katar, kaszel - przez to zagłodzony organizm nie może wyzdrowieć. Ona o tym wie, to inteligentna osoba. To jest przecież zwykłe sk******ństwo, jeśli nazwać rzeczy po imieniu.
Nie spotkałam się z czymś takim ze strony jakiejkolwiek innej osoby, której mówiłam o tej alergii...
Po powrocie stwierdziła "Mam nadzieję, że się wyprowadzisz do końca tygodnia". W ogóle to jestem niewdzięczna, bo te porządki robiła specjalnie dla mnie, żebym miała czysto w szufladzie z mąką (w psychologii to technika "odwracania ról", która ma wzbudzić uczucie wstydu i podporządkować, np. ktoś niszczy twoje rzeczy i krzyczy "Nie szanujesz mnie"). Suma sumarum, jeśli chcę nie mieć kuchni w mące, "to mam się wyprowadzić :)".
Czyli teraz już wszystko jasne, to po prostu sabotaż.
Awatar użytkownika
pleomorfa
Bardzo Stary Wyjadacz :)
Bardzo Stary Wyjadacz :)
Posty: 3797
Rejestracja: wt 29 paź, 2013 06:56
Lokalizacja: Polska

Re: Jak rozmawiać z otoczeniem

Post autor: pleomorfa »

Nieźle ziółko z tej twojej siostry. Ale wiesz czemu tak robi, chce się ciebie z domu pozbyć. I moze to nie jest najlepsze rozwiązanie ale wyprowadzka przynajmniej skończy takie sytuacje.
Jeśli tra­cisz pieniądze, nic nie tra­cisz. Jeśli tra­cisz zdro­wie, coś tra­cisz. Jeśli tra­cisz spokój, tra­cisz wszystko. - Bruce Lee
Aza
Nowicjusz
Nowicjusz
Posty: 24
Rejestracja: czw 27 lis, 2014 14:47

Re: Jak rozmawiać z otoczeniem

Post autor: Aza »

Jasne, wyprowadzka to jedyna opcja. Siostra zna moje plany (stąd pytanie o kawalerkę) - po prostu chciałaby, żeby mnie JUŻ nie było. Myślałam, że to ze mną jest coś nie tak, bo nie umiem jej przekonać do respektowania moich potrzeb (ech, ten gluten...), tak jakby były wymysłem. Tym bardziej, że nie mieszkam u niej, mieszkanie jest nasze wspólne...
gronkowiec
Forumowicz
Forumowicz
Posty: 167
Rejestracja: pn 06 mar, 2006 21:20
Lokalizacja: Zielona Góra

Re: Jak rozmawiać z otoczeniem

Post autor: gronkowiec »

Skoro mieszkanie jest wspólne, to nie powinnaś się wyprowadzać. Powinnaś się jej przeciwstawić parę razy, dać jej do zrozumienia, że nie pozwalasz sobie na takie traktowanie. Chyba, że wyprowadzasz się na swoich warunkach i ona za mieszkanie Ci płaci.
Awatar użytkownika
Skiper
Nowicjusz
Nowicjusz
Posty: 37
Rejestracja: śr 02 mar, 2016 13:24
Lokalizacja: Warszawa

Re: Jak rozmawiać z otoczeniem

Post autor: Skiper »

Ja mam problem z moim ojcem. Niby wie, że mam celiakię, rozumie o co chodzi i jakie to ważne... a potem zachowuje się tak jakby całkowicie o tym zapominał i trzeba mu wszystko od nowa tłumaczyć... a on znowu zapomina i tak w kółko.
Pół kuchni mam już wyprowadzone do pokoju, bo on sypie wszędzie glutenem i maniakalnie wręcz używa moich rzeczy do swojego glutenu. Już raz miałam straszną biegunkę, bo coś mi glutenem pobrudził i nie umył, a ja nie miałam o tym pojęcia. Czasem mam wrażenie, że on nie rozumie słowa "nie" i im bardziej mu powtarzam "nie ruszaj tego sitka" to tym bardziej on będzie używał akurat to jedno, jedyne moje sitko. Za każdym razem przeprasza, przejmuje się i obiecuje się pilnować i za każdym razem jest to samo. Nie wiem już naprawdę jak z nim rozmawiać. Ostatnio próbowałam mu tłumaczyć pod kątem, że każdy jego okruch czy inna wpadka przez którą dostanę biegunki przybliża mnie o krok do raka jelita lub innego paskudztwa. Ale takie argumenty pomagają na jeden dzień, zupełnie jakby mu się co chwila pamięć resetowała.
Z moją matką problemów nie było. Wpadka zdarzyła jej się tylko jeden raz, w pierwszym tygodniu mojej diety. Sama bardzo uważnie wszystkiego pilnuje. Któregoś razu pięknie wysprzątała kuchnię, trzyma swoje przyprawy oddzielnie od moich, a mąkę ma w szklanych słoikach by nie pyliła i ogółem bardzo się stara. Sama też ojcu przypomina.
Z resztą rodziny bywa różnie. Najśmieszniej jest z moją babcią, bo ona taka bardzo zorientowana o co chodzi z tym glutenem, bo wiedziała o czymś takim jak gluten wcześniej niż ja. I z jednej strony tak wszystko wie, rozumie i uważa kiedy chce mnie czymś poczęstować. A z drugiej czasem zachowuje się równie bezmyślnie co mój ojciec i potrafi się dziwić, że np. kawa zbożowa ma gluten.

Najgorzej jest właśnie z ojcem, bo jednak dzielę z nim kuchnię. I serio nie wiem już jak rozmawiać, żeby do niego trafiło. Ostatnio przylepiam na swoich rzeczach karteczki w stylu "łapy precz", ale to i tak niewiele daje, jak po jednej jego wizycie w kuchni całe wysprzątanie i "odglutenienie" idzie w cholerę. Taka syzyfowa praca.
Ma ktoś jakiś pomysł lub rady, jak trafić? Bo on chęci nie ma złych, ani nie jest złośliwy, jest po prostu bezmyślny... A ja mam dość codziennego pilnowania i powtarzania jak dziecku, żeby czegoś nie robił, bo mi tym szkodzi. :(
W moich snach znalazłem trochę piękna, którego na darmo szukałem w życiu, i wędrowałem przez stare ogrody i zaczarowane lasy.
(H.P. Lovecraft)
Anula80
Bardzo Stary Wyjadacz :)
Bardzo Stary Wyjadacz :)
Posty: 3643
Rejestracja: śr 07 sie, 2013 07:40
Lokalizacja: Pruszcz Gdański

Re: Jak rozmawiać z otoczeniem

Post autor: Anula80 »

Ja bym właśnie mu powtarzała cały czas, bez przerwy, przy każdej okazji aż do znudzenia. Może w końcu dotrze
Nie ma ludzi zdrowych. Istnieją tylko niezdiagnozowani.
ODPOWIEDZ