jestem na diecie już prawie 3 lata i powiem Wam, że dopiero od jakiegoś czasu zaczęłam się w tym całkowicie dobrze czuć psychicznie. tak do 2 lat bywało różnie z tym moim komfortem psychicznym, teraz jest już dobrze. najbliższą rodzinę już "wychowałam" w kwestii mojej diety i nie ma żadnego stękania że ja czegoś nie mogę. jak jadę do mamy, to przygotowuje już posiłek taki żebym mogła zjeść, i nawet specjalnie dla mnie ma garnuszek którego w ogóle nie używa do glutenowych rzeczy. sztućce, talerze, specjalnie jeszcze raz myje zanim mi cokolwiek na nich położy. jeżeli jest jakieś większe spotkanie rodzinne, wspólnie ustalamy co będziemy jeść, ewentualnie jaka będzie wersja dla mnie. deserki też ogarnięte - mama kupuje tylko goplanę na mój przyjazd, ewentualnie ja piekę jakieś ciasto (co niezmiernie lubię robić

).
Generalnie przy dalszej rodzinie/w pracy/u znajomych walę z grubej rury na głupie "okruszek ci nie zaszkodzi itp" że śladowa ilość tego okruszka może mnie przykuć do łóżka na tydzień, więc czy naprawdę chcą mnie tak potruć ? - i to wystarcza, mają zszokowane miny i więcej nie zadają pytań.
Przy ostatnich świętach wielkanocnych byłam również u rodziny mojego chłopaka. Oczywiście nastawiłam się że tam nie będę jeść za wiele, zjadłam trochę mięsa, miałam swoje wafle ryżowe, jajka wiadomo, miałam swój żurek, i jakoś poszło. Wiedziałam że zaraz i tak jadę do mojej mamy na święta, więc tam się nawcinam rzeczy dla mnie

na dziwne pytania rodziny chłopaka właściwie prawie nie musiałam odpowiadać, bo mój chłopak z takim zaangażowaniem odpowiadał na wszystkie że nie musiałam się tym kłopotać

muszę przyznać że czułam ogromne wsparcie z jego strony.
chciałam dodać jeszcze POZYTYWNY aspekt bycia bezglutenowcem! długi weekend czerwcowy spędzę na wyjeździe ze znajomymi, w domku, w górach. i właśnie dziś uświadomiłam sobie jakie to szczęście jest być bezglutenowcem, a mianowicie: biorę ze sobą tylko i wyłącznie jedzenie które tylko i wyłącznie zjem JA. zatem mam kontrolę nad tym co sobie zjem. zazwyczaj na takich wypadach wszyscy robią zrzutę, jadą razem do sklepu, kupują "dla wszystkich" i potem wcinają jakieś mięso z paczki firmy krzak zaprawiane jakimiś okropnymi gotowymi marynatami z całą tablicą mendelejewa w składzie, zagryzają białą rafinowaną mąką w postaci chleba tostowego, i zapijają wspólnie zakupionym piwem. a tymczasem ja, nie dokładam się do kosztów jedzenia "dla wszystkich" i również alkoholu, więc sama zaplanowuję sobie posiłki, kupuję sobie produkty dobrej jakości, alkoholu (najczęściej cydru

) też sobie zakupię odpowiednią ilość, i nikt mi nie będzie nic podpijał ani podżerał

bo wiedzą że moje jest tylko moje bo ja sobie nie dokupię. generalnie ja bardzo lubię odżywiać się zdrowo. jakbym jechała na taki wyjazd jako glutenowiec i bym się nie integrowała ze wszystkimi "bo tak", "bo się zdrowo odżywiam", to by to mogło być różnie odebrane, w większości jednak myślę że brali by mnie za dziwaka

a tak mam niepodważalny argument - dieta bezglutenowa i już. i mogę jeść co tylko chcę

na dodatek, nie muszę uczestniczyć w tym ich całym gotowaniu "dla wszystkich", muszę zadbać tylko o siebie

- mniej gotowania i mniej zmywania

dieta bezglutenowa ewidentnie ma plusy
ale się rozpisałam
