Wiecie co, śledzę ten wątek z zapartym tchem, po poziom absurdu w nim jest zaiste piękny
Moim zdaniem, facet zrobił sobie taki "świetny" dowcip. I tyle. Niektórzy lekarze tak mają. Niedawno zostałam skierowana na konsultację do ginekologa, który niemal od wejścia rzucił tekstem "No i co, no i co?" Ja na to inteligentnie: "Co co?" (bo w końcu facet trzyma w ręku skierowanie, na którym ma czarno na białym powód wizyty) On: "No proszę opowiadać!" Ja: "Ale co mam opowiadać?" On (z entuzjazmem): "No, jest pani w ciąży. No i jak to było? Proszę odpowiadać, tylko wszystko, od
samego początku!"

Na co ja: "Jestem przekonana, że pan doktor doskonale wie, jak się zachodzi w ciążę..." [to się chyba nazywa erotoman gawędziarz

] Po czym przez całą wizytę, zwłaszcza podczas badania, robił mi quiz na znajomość historii regionu

Wyszłam z opadniętą z lekka szczęką, bo tak zakręconego przypadku dawno nie spotkałam. Z jednej strony rozumiem, ginekolog, parszywa w sumie praca, to sobie umila czas, jak może, ale z drugiej strony, zważywszy że był to szpital, w którym mam zamiar rodzić, to jak mi się trafi ponowne spotkanie podczas porodu, może być, hm, interesująco

Już to widzę, pomiędzy skurczami pytania o to, co wiem o Piaśnicy i kto to był Sołdek
