
Otóż od ósmego roku życia choruję na teoretycznie łysienie plackowate ,ale włosy wyszły mi całkowicie na całym ciele, czyli plackowate (areata) przeszło w całkowite (totalis). Rodzice oczywiście poruszali niebo i ziemie a było to w 2003 r., lekarze rozkładali ręce bo wiecie jak to dermatolodzy jakieś maści, tabletki które i tak G pomogły, więc rodzice szukali pomocy w innych środkach jacyś pseudo-cudotwórcy itd. które też nic nie dały...
Aż w końcu już mam ponad 20 lat a brak włosów to już po prostu koniec świata i deprecha na maksa. Jednak ostatnio mój tata powiedział mi, że kiedyś jego kuzynce też wypadły włosy podobnie jak mi tyle, że po ciąży. Lekarze szukali u niej czegokolwiek i punktem odniesienia stała się biegunka; zdiagnozowano celiakię, a po diecie włosy jej odrosły. Mówie sobie: kurde to może i ja mam celiakię i problem rozwiązany!.
Zrobiłem w jednym labie badania krwi bodajże endomysium i przeciw gliadynie w dwóch klasach, oczywiście zgadnijcie wynik – ujemny ;/. Pierwsza załamka, później wyczytałem, że jednak biopsja to jest pewniocha, mimo opinii jakie to nieprzyjemne jakoś dałem rade z myślą że dieta bg mnie uratuje. Na te wyniki czekałem jak na szpilkach, i wyobraźcie sobie, że w duchu modliłem się żeby był zanik kosmków jelitowych. Przyszły wyniki – ujemny… Rodzina i wszyscy wkoło dziwili się: „No jak to?! Powinieneś być szczęśliwy, że nie jesteś chory!”, ale nie byłem. Myślałem, że po 13 latach wycierpiałem swoje i w końcu przyszedł ten czas a ja znalazłem przyczynę problemu.
Jeszcze wcześniej czytałem fora. Oczywiście na polskich złapałem takiego doła jak nigdy w życiu, wszyscy szli się wieszać albo jakieś inne depresyjne mamroty.
Po w/w badaniach zacząłem szukać na amerykańskich, gdzie znikomy procent ludzi pisze, że po diecie palleo zaczynają im odrastać włosy! Oczywiście przedział był różny od tygodnia, aż do nawet 8 miesięcy restrykcyjnej diety. Z racji tego, że badania w stanach są dość drogie każdy próbował metodą prób i błędów.
Tym sposobem doszedłem do konkluzji żeby przejść na dietę palleo bezglutenową, bez nabiału i cukru.
Dodatkowo chciałbym dodać, że w rodzinie od strony ojca większość miała jakieś rewelacje z jelitami co jeszcze bardziej trzyma mnie w przekonaniu do bg. Mojego taty ciocia zmarła na raka jelita grubego, a mój tata dzięki bogu z tym rakiem wygrał. Jednak widzę u niego objawy, które znowu łącza się w coś, ponieważ ma coraz rzadsze włosy, takie przerzedzenia, ból stawów (a konkretnie jednego w nodze) i problemy z tarczycą i się tak zastanawiam czy to nie kręci się wokół tego glutenu. Nie wiem czy ktoś mnie rozumie, ale ostatnio mojego taty siostra też coś napomknęła kiedyś, że ma lub miała kłopoty z jelitami (nie chciałem tam wnikać za bardzo co

Znowu nachodzą mnie myśli, że może te badania krwi u prywaciarza były nie dokładne, albo że ten który badał wycinki z jelita źle zdiagnozował. Jednak ostatnio natknąłem się jeszcze na te wszystkie nadwrażliwości, nietolerancje, alergie… troche mnie to zakręciło i tak pomyślałem, że jeszcze przed przejściem na jakąkolwiek diete zrobić jakieś badania w tym kierunku???
Co o tym myślicie i jakie badania byście radzili? Bo w kierunku celiakii chyba nie ma już się co łudzić, nie mam jako takich objawów ani biegunki te badania też nic nie wykazały. Chyba, że ta moja teoretyczna celiakia to mistrz kamuflażu. Jednak wierze, że są tu osoby z doświadczeniem i które w tym siedzą i może na jakiś trop kolejny mnie naprowadzą.
Przepraszam że takie długie! Chciałem żeby ktoś się wczuł troche w te myśli, które staram się połączyć jakoś w całość i pomóc znaleźć przyczynę. Miłego dnia!
