To się może wydać absurdalne. Przez 7 pierwszych lat swojego życia byłam na ścisłej diecie bezglutenowej i bez mlecznej( swoją drogą podziwiam moją Mamę, bo jak wspomniałam w tytule były to lata 80-ąte). Potem stopniowo pożegnano mnie z dietą, co nie ukrywam odebrałam z ulgą ( bo choć Mama robiła co mogła wcale nie czułam się dobrze z własną śniadaniówką). Było kilka lat spokoju. Kilka, może z 6, może 7 , potem zaczęły się zatrucia, bóle, źłe samopoczucie, zaraz później pojawiła się niewiadomo skąd padaczka( nie mam ani ogniska, ani urazu, ani też nikogo w rodzinie, ot ewenement). Próbuje dotrzeć do badań z dzieciństwa, moja Mama pamięta, że wskaźnik przekraczał u mnie 2 krotnie normę.
Nie wpadłabym na to, że to może mieć jakiś związek, gdyby nie przypadek( w końcu człowiek ma dość i nie do końca kupuje wersję o takim działaniu na mnie stresu). Zaczęłam szukać przyczyn, bo cały cyrk około żołądkowy zaostrzył się do tego stopnia, że miałam już dość. Miałam tak wydęty brzuch, że wyglądałam jak kobieta w ciąży(co jednak mogę spokojnie wykluczyć:P). Zobaczyłam zdjęcia z obrony przyjaciółki i przestraszyłam sie, bo nie wiedziałam, że tak to widać. Później wypiłam 3 piwa pszenne niefiltrowane i myślałam, że umrę.
Wiem, że trzeba najpierw pewnie zrobić badania, ale odstawiłam do glutenowe dziadostwo. Nie mam siły, bo ostatnimi czasy to już osiąga apogeum. Przeszłam się do internisty( to wyczyn bo ja nienawidzę naprawdę przychodni, znów stado starszyzny plemiennej w poczekalni:/) , i wg. niej- lekarki, a okazało się o dziwo, że w ogóle wie o co chodzi, bo siostra ma dziecko na tej diecie- spełniam dość poważnie te kryteria, i kwalifikuje się natychmiast do badań (ale najpierw neurolog...

Idę najpierw 20 czerwca do neurologa( bo jednak padaczka jest bardziej upierdliwa). Ale widzę, że już po kilku dniach czuje się lepiej. Nie wspominając o innych dolegliwościach, które powoli, ale jednak ustępują. Cóź, widać, taka karma.
A teraz puenta...
doczytuje, że kiedyś uznawano tę chorobę za wyleczalną. Gastroskopii nigdy co prawda nikt mi nie robił, ale te badania, których nazwy nie jestem w stanie za chińskiego boga spamiętać miałam robione wiele razy, właśnie cały czas Mamie wpierano, że ja nie mam kosmków jelitowych...ale czy wiele jest takich przypadków? I tak już w ogóle poza wszystkim- czy ktoś w ogóle próbuje dotrzeć do tych dzieci, i sprawdzić, czy one przypadkiem nie są chore?
Może zrzędzę, ale nie ukrywam, jestem trochę zszokowana, bo czy to możliwe, bym całe życie miała tę chorobę?A najgorsze już jest to, że jak pogodziłam się z faktem, że padaczkę mam i nic tego nie zmieni, może okazać się, że wynika tylko i wyłącznie z tego, że jadłam jedną cząsteczkę, której jak nie jem nawet mi nie brakuje. Naprawdę dobiło mnie to...