Mam 32 lata. I do kwietnia 2012 niewiele wiedziałam o glutenie. Byłam teoretycznie zdrowa, choć się tak nie czułam, bo od lat męczyły mnie różne "drobne", ale liczne dolegliwości.
Były to między innymi:
- dolegliwości żołądkowe (przez wiele lat wzdęcia, straszne bulgotanie w brzuchu, konieczność wypróżnienia zaraz po jedzeniu, niekiedy uczucie mdłości, okresowo brak apetytu lub wilczy głód, uczucie skurczu żołądka po jedzeniu, zgaga)
- ciągle zatkany nos (bez kataru) i opuchnięte oczy, laryngolog niestety nie potrafił podać przyczyny
-problemy z oddychaniem (też nie zdiagnozowane, prześwietlenie, spirometria ok, testy skórne alergiczne nic nie wykazały)
- kilkanaście epizodów alergicznych objawiających się gigantyczną pokrzywka na całym ciele i problemami z oddychaniem
- bardzo bardzo słabe zęby, odwapnienia szkliwa
- osłabienie, brak energii życiowej, bardzo szybkie męczenie się podczas wysiłku
- w końcu stany depresyjne, nerwica, uczucie otępienia
Wszystkie te dolegliwości trwały od kilkunastu lat, okresowo nasilając się, a czasem ustępując na jakiś czas)
Były to objawy na tyle niespecyficzne, że żaden lekarz nie umiał zasugerować nawet przypuszczalnej przyczyny. Kończyło się zawsze sugestią, że to na tle nerwowym.
Badania ogólne miałam dobre, z jednym przypadkiem (o ile dobrze pamiętam) niskiego poziomu żelaza.
W kwietniu postanowiłam zrobić sobie dietę oczyszczającą polegającą między innymi na wykluczeniu glutenu i ograniczeniu węglowodanów.
I to był przełom. Bardzo szybko układ pokarmowy zaczął się uspakajać, zmniejszyła się opuchlizna nosa i oczu, zaczęło mi się lepiej oddychać. Kilka "eksperymentów" (na przykład zjedzenie 2 kromek chleba po 3 tygodniowej przerwie) dowiodło, że najprawdopodobniej gluten jest sprawcą mojego złego samopoczucia. Stopniowo poprawia się też moje samopoczucie psychiczne. Różnica była tak istotna, że postanowiłam na takiej diecie pozostać.
Zaczęłam czytać o glutenie, celiakii i nietolerancji i wszystko zaczęło się układać w całość. Oczywiście doczytałam, że będąc na diecie za późno jest na postawienie diagnozy. Ale w tej chwili, po tylu latach męczarni za żadne skarby nie wrócę do diety glutenowej... Pozostaje mi więc zaufanie do własnego doświadczenia. Mam nadzieję, że się nie mylę

Zastanawiam się czy to może być celiakia, wypytałam mamę o moje zdrowie w okresie niemowlęcym i podobno wszystko było ok. Byłam silnym i energicznym dzieckiem. Paradoksalnie w dzieciństwie uwielbiałam potrawy mączne, naleśniki, ciasta, pierogi jadłam w ilościach hurtowych. Jako nastolatka byłam wręcz uzależniona od wstępowania do cukierni na jedno lub dwa ciastka;). Przy czym zawsze byłam szczupła. Gdzieś w międzyczasie zaczęło sypać mi się zdrowie.
Ponieważ dolegliwości nie występowały od urodzenia to przypuszczam, że to raczej jakaś nietolerancja a nie celiakia, ale nie wiem czy to słuszny wniosek. Jestem też dość wysoka (173), ale nie wiem czy niski wzrost to przy celiakii reguła czy nie.
A z drugiej strony mój ojciec przez całe życie zmaga się z dolegliwościami żołądkowymi (o nieznanej przyczynie, bo nigdy się nie badał) i wydaje mi się, że to może być coś genetycznego...
Jestem ciekawa jak osoby bardziej obyte z tematem widzą całą tą historię.
Od kwietnia jestem na diecie bezglutenowej. Swoją droga jeszcze nigdy nie odżywiałam się tak zdrowo

Nie wiem jak będzie po dłuższym czasie... Czy macie doświadczenia z taką dietą (naturalnie bezglutenową, bez zamienników), chwilami brakuje mi inspiracji;).
Uff... chyba nigdy nie napisałam tak długiego posta na żadnym forum, będę wdzięczna za przebrnięcie i wszelkie refleksje na temat

....... właśnie doczytałam na temat wzrostu osób chorych na celiakię http://www.forumpediatryczne.pl/txt/a,7 ... no-chorobe