
Aktualnie diagnozuję się u gastroenterologa i u endokrynologa z powodu niepokojących, utrzymujących się od 2-3 lat objawów: ciągłego zmęczenia, osłabienia, spadku masy ciała, okresowych biegunek/nudności, stanów depresyjnych. Do endokrynologa poszłam również ze względu na trądzik i duży łojotok, który towarzyszy mi od początku okresu dojrzewania (trądzik leczyłam trzykrotnie antybiotykami u dermatologa, jednak nic to nie dało). Ważną informacją jest to, że celiakię miałam zdiagnozowaną w 2. roku życia i przez 2 lata byłam na diecie, później lekarz stwierdził że "wyrosłam" i wróciłam do normalnej diety. Gastroenterolog twierdzi, że nawet wizualnie wyglądam na osobę z celiakią - jestem bardzo niska, bardzo drobna, i taka też byłam przez całe życie (niska waga urodzeniowa, wcześniejsze problemy z rośnięciem podczas ciąży itd.).
I teraz - od obu lekarzy dostałam komplet badań, na wyniki niektórych jeszcze czekam, ale nieprawidłowości są takie:
1. Za wysoki cholesterol całkowity (przy pierwszej diagnozie celiakii również był podwyższony)
2. Za wysoki potas
3. Za niskie eozynofile
4. Za wysokie DHEA-SO4
Czekam na najważniejsze wyniki, mające potwierdzić lub wykluczyć celiakię, ale jak na razie nieprawidłowości wskazywałyby na jakieś problemy z korą nadnerczy. Jednak moje objawy wskazują na niedoczynność, a wysokie DHEA jest ponoć objawem nadczynności, więc objawy się nie zgadzają. Czytałam o zespole Cushinga, bo guza pewnie też nie można wykluczyć na tym etapie, i stąd mogłabym dopasować kilka rzeczy (osłabienie mięśni, depresja, trądzik, opóźnienie wzrostu), ale reszta zdecydowanie odpada.
I teraz moje pytanie: czy istnieje, i jeśli tak, to jaka jest zależność między celiakią, a złą pracą kory nadnerczy? Czy celiakia może wywołać takie problemy, lub w drugą stronę - czy problemy hormonalne tego typu mogą wywołać celiakię? Czy może to zupełnie dwa różne schorzenia, które należy traktować zupełnie indywidualnie? Czy informować nawzajem lekarzy o wynikach wizyt, pytać o możliwe powiązania?