Postanowiłam zalogować się na forum i napisać z prośbą o radę co do mojego przypadku.
Dwa lata temu zaczęło robić mi się coś dziwnego ze stopami - bąble wypełnione żółtym, lekko lepkim płynem. Niesamowicie swędzące i bolące. Nie mogłam spać i po pewnym czasie też chodzić, bo w miejscu bąbli robiły się rany. Na początku myślałam, że to jakiś grzyb i kupiłam maść w aptece. Nie było poprawy, więc zaczęło się chodzenie po lekarzach - rodzinny, dwóch dermatologów. Przepisywali mi leki na grzyba, sterydy, leki przeciwalergiczne i antybiotyki. Wciąż nie było żadnej poprawy. W końcu dermatolog zapytała kiedy zrobiłam sobie kolczyk w brwi - faktycznie objawy zbiegły się w czasie z kolczykiem. Po jego wyjęciu stoy zaczęły się goić i było w miarę ok, do czasu, gdy wyszłam za mąż i zaczęłam nosić obrączkę. Na początku bąble zaczęły robić się na palcu ręki, potem znów wszystko przeniosło się na stopy. Obrączkę zdjęłam i znów było w miarę ok. Kilka tygodni temu dostałam bransoletkę z kamieni, miała małą zapinkę metalową. Stopy znów się odezwały. Zdjęłam ją, ale nóg do tej pory wyleczyć nie mogę. To trwa już jakieś 2 miesiące - bąble wysychają, "stara" skóra odchodzi, na "nowej" znów robi się to samo od początku. Boli i swędzi niesamowicie. Pod koniec sierpnia byłam znów u dermatolog (tej samej, co zasugerowała wyjęcie kolczyka). Zapytała, czy nie mam skazy białkowej, powiedziałam, że nie, ale u mojej mamy 2 lata temu stwierdzono celiakię. Zaczęła przeglądać jakąś książkę - teraz wiem, że czytała o duhringu, ale ponieważ nie mam wysypki w "typowych" miejscach, to przepisała mi znów steryd i leki na grzyba i powiedziała "musi pani radzić sobie sama, bo idę na urlop"!

W czerwcu byłam w szpitalu na oddziale alergologii i immunologii - podejrzewano u mnie zaburzenia odporności (bardzo częste infekcje, afty w ustach). Zrobiono mi wtedy też testy alergiczne - na alergeny wziewne i pokarmowe na skórze (wyszły ujemnie) i z krwi, ale tych wyników jeszcze nie dostałam. W na koniec października mam się dowiadywać, czy mają już testy płatkowe na metale. Robiono mi więcej badań, wg lekarki wszystko wyszło w normie, ale teraz nie przypomnę sobie co było badane, poszukam tych wyników (mam remont generalny i ciężko coś odkopać z kartonów).
Moja mama i siostra miały robione testy genetyczne na celiakię u dr Kajora jakieś 3 lata temu. U siostry wyszło ujemnie, u mamy dodatnio. Ja się wtedy nie badałam, bo nie miałam objawów i nie podejrzewałam tego u siebie. Teraz im więcej czytam, tym więcej objawów u siebie znajduję:
- zmiany skórne
- częste infekcje i ciągłe uczucie osłabienia
- afty
- niska waga
- kilka lat leczyłam się psychiatrycznie (anoreksja, border line)
W szpitalu stwierdzono też u mnie anemię, ale badania, które robiłam tydzień wcześniej w przychodni rejonowej były w normie (regularnie się badam, ponieważ od 10 lat jestem na diecie wegetariańskiej), więc nie wiem, czy w tak krótkim czasie nastąpił spadek, czy to błąd którejś z maszyn badających krew.
Dwa dni temu zrobiłam prywatnie badania: transglutaminaza IgA, P/c Endomysium i Gliadyna IgA i IgG, teraz czekam na wyniki...
Przez 2 przed tymi badaniami nie jadłam glutenu, czy to może zafałszować wyniki? Dopiero teraz doczytałam o tym, że przed zakończeniem badań nie powinno się przechodzić na dietę.
Czy ktoś z Was miał podobny przypadek, ma jakieś sugestie co do badań, postępowania? Jestem już wykończona tym, co dzieje się z moim organizmem

Acha, jeszcze jedna rzecz mi się przypomniała - gdy miałam jakieś 8-9 lat zrobiły mi się właśnie na stopach takie swędzące bąble z płynem w środku. Z tego, co pamiętam (dosyć mgliste wspomnienia), dermatolog powiedziała, że są to potówki. Nie pamiętam, czy miałam wtedy coś na to przepisane.
Przepraszam, za tak długi post, ale chciałam w miarę dokładnie to opisać, może ktoś będzie miał jakiś pomysł...