Witajcie,
na wstępie chciałabym podziękować Wam wszystkim(użytkownikom forum)za to,że jesteście,że dzięki Wam można zdobyć jakże cenną wiedze i na pewno wsparcie na które nie ukrywam strasznie licze,bo mój problem i mojej córeczki jest tylko na mojej głowie i czasem mi strasznie cieżko,choć walcze i walczyć będe !!!
Otóż kochani zaczne od początku,choć w dużym skrócie.Za kilka miesięcy skończe 29lat.Odkąd pamietam,już od wczesnej podstawówki było coś zemną nie tak.Stan mojego zdrowia,samopoczucia przez te kilkanaście lat był pożal się boże,lecz niedawno ku mojemu zaskoczeniu coś się zmieniło,jest zemna lepiej.Pewno niezdołam wymienić wszystkiego co mi dolegało na przestszeni tych kilkunastu lat ,bo tyle tego było,ale spróbuje chociaż te najważniejsze napisać.Otóż zawsze byłam jakaś słaba fizycznie i ciągle zmęczona-aż ze zmęczenia same oczy chciały mi się zamykać.Przy wysiłku fizycznym na który inni normalnie reagowali np bieg,czy gra w kosza ja słabłam,nawet mdlałam.Praktycznie każdy dzien był dla mnie straszną męczarnią bo wiadomo trzeba funkcjonować jak inni ludzie,a tu takie samopoczucie.Jakoś musiałam dawać rade.W roku zdarzał się jakoś jeden dzień w którym czułam się dobrze, nic mnie nie bolało itd i gdy takowy dzień się zdarzał to byłam najszczęśliwszą osobą pod słońcem.Dalej co mi dolegało:stawy,zaczeły boleć mnie kolana,raz jedno ,raz drugie,duży nieznośny ból.Na przestrzeni tych kilkunastu lat dochodziły bóle nadgarstków obu ,raz jeden,raz drugi,do takiego stanu,że cieżko mi było nawet coś do ręki brać ,czy się zeprzeć na rękach.Dalej poleciały mi kciuki.Też raz jeden,raz drugi-straszny ból.Ale to nie koniec,ucierpiało biodro,a czasem jak szłam to musiałam stawać bo piszczel odmawiał mi posłuszeństwa.Miewałam również uciski w mostku też strasznie bolesne,nieprzyjemne odczucie bólu.Bark także odmówił mi posłuszeństwa.Noi psycha.Ciągłe depresje,brak sił i chęci do życia,choć spinałam się nie poddając mimo wszystkiego i żyłam.Zastanawiałam sie często jak to jest żyć bez tego bólu zewsząd,marzyłam by być jak inni.Acha

noi znajomi mi mówili,że musze mieć tasiemca,bo ja ciągle jadłam,ciągle mimo iż czułam,że zaraz pęknie mi żełądek jadłam.Wstyd mi jeść przed obcymi, nawet rodziną bo pochłaniałam takie ilości ,że masakra.Mam również jakieś drgawki dłoni i całego ciała,jakoś trzęse się jak jakaś dziwnie rozdrażniona od środka,zauważyłam że pomagało mi znów najedzenie się przy tych trzęsawkach.Miewałam ciągłe zachwiania równowagi idąc.Totalnie rozkojarzona zemnie osoba,zapominam słów,tego co chce powiedzieć .Ogólnie wiecznie rozdrażniona.Boże poprostu koszmar.Zyłam tak ,chodziłam co jakiś czas do lekarzy z różnymi objawami ,ale nic to nie dało .Poznałam obecnego meża,postanowiliśmy,że chcemy mieć dzieciątko.Zabraliśmy się za robote

,zaraz pojawiła się ciąża ,ale niestety

z nie wyjaśnionych przyczyn straciliśmy ją.Jeszcze tegoż samego miesiąca byliśmy w kolejnej ciaży

,mamy wspaniałą córeczke.Strasznie się martwiłam bo ja sypałam się dalej,a tu maleństwo które potrzebuje mnie.Jak tu pielęgnować ukochaną córunie kiedy bark wysiadł,nadgarstki i kciuki też sprawiają,że sprawność fizyczna znikoma itd....Jakoś trfałam,zaciskałam zęby i do przodu.Nagle ok 2-3miesiąca życia córci zaczeły się dziać z nia niedobre żeczy,typu widoczne cierpienie,płacze,wypryski słoórne,wymioty,biegunki.Straszie się o nią bałam(karmiłam piersią) ,a jej pediatra była bezskuteczna ,nic co zalecała nie pomagalo.Sama zaczełam więc szperać po necie i szukać czegoś co mi mogło by pomóc,wyjaśnić cierpienia córuni.Strach o jej życie,zdrowie to największy strach jakiego w życiu zaznałam.Na mój rozum ,zaczełam podejżewać gluten.Odstawiłam gluten ze swojej diety i co pomogło

,z dnia na dzieć córcia czuła się coraz lepiej.Żal mam ogromny do pediatry uwczesnej naszej,gdyż już wcześniej jej sugerowałam,że może gluten to ona uparcie twierdziła,że nie.Najważniejsze ,że wpadłam na to szperając wnecie i że pomogło.Co dalej.Otóż pochłonięta mnustwem obowiązków przy dziecku,które nie stety od urodzenia, a ma już ponad rok budzi się z płaczem w nocy nawet co kilka minut,noi obowiązkami domowymi zapomniałam o sobie.Słuchajcie prawie rok minoł odkąd wprowadziłam sobie i dziecku diete bezglutenową i co zrobiłam,prowokacje niestety.Uległam presji otoczenia,które mi mówiło,że córcia napewno już wyrosła z "tego glutenu" i choć sama czulam ,że nie,że czeka nas ciągła dieta bezglutenowa ,postanowiłam spróbować ,w sumie to byłam pełna nadzieji ,że będzie dobrze.Zaczełyśmy jeść gluten,a kilka dni wcześniej leżąc mowiłam mężowi,że dziwne jakieś to ,ale ostatnio moje zdrowie się polepszyło ,jakoś mimo wielu obowiązkow i nie przespanych nocy,lepiej funkcjonuje,niemam tych bóli itd.Noi wykrakałam,po trzech dniach jedzenia glutenu z córcią było już tragicznie

,więc znów gluten odstawiony.A ja jako że niedawno zakonczyliśmy karmienie piersią już moglam dalej jeść gluten.Noi jadłam ok tygodnia,ale zaczełam znów fatalnie się czuć koszmar powracał.Nie wiązałam tego u siebie z glutenem.Kilka dni temu oprócz złego samopoczucia i znów stanu depresyjnego jakoś spuchłam z dnia na dzień ,a mój brzuch tak się powiększył ,że myślałam,że eksploduje,dotego strasznie bolał.Brzuch był tak duży,że spodnie które byly normslnie zaluźne,stały się zamale.Dotego dostałam ataku ucisku w mostku .po ok godzinie przeszło,ale wystraszyłam się tego wszystkiego niewiedząc co mi się robi.Ze strachu przed stanem córci zaczełam czytać Wasze wpisy i z szoku dojśc do siebie nie moge.Czyżbym ja też miała problem z glutenem-pomyślałam.Postanowiłam,że wyklucze go ze swojej diety spowrotem i co

czuje się coraz lepiej,brzuch znów płaski jak deska itd,itp.
Prosze Was o opinie ,co sądzicie.Każda wypowiedź bedzie dla mnie bardzo cenna ,tym bardziej,że czuje się z problemem moim i córci samotna ,niezrozumiana przez najbliższe otoczenie,nawet przez meza.Prosze skomentujcie,doradźcie coś,piszcie co Wam "ślina na język przyniesie".