Jestem mamą prawie 6-miesięcznej Zuzi. Niedawno rozpoczęłyśmy stopniową ekspozycję na gluten za pomocą "pierwszych ciasteczek" Hipp. Pierwsze dwa dni, gdzie dawałam córce odpowiednio 1/3 i 1/2 ciastka były ok, przy zwiększeniu do 2/3 i 1 ciastka w kolejnych dwóch dniach zaczął się dla nas mały horror. Płacz, marudzenie, ulewanie na potęgę (normalnie też ulewa, ale tutaj były na zmianę wymioty z ulewaniem), wysypka poniżej uszu (tu jeszcze muszę przyobserwować, bo córka śpi na brzuchu, mogą to być potówki), no i początkowo tego nie kojarzyłam, ale przespała dwie noce bez najmniejszej pobudki. Normalnie nawet jak nie je w nocy to ok 3 budzi się "pogadać" do miśka i królika na ochraniaczu w łóżeczku.
No ale do rzeczy. Odstawiłam ciastka, córa się unormowała, zadzwoniłam do pediatry i kazał przyjść jutro na badania, ma od razu pobrać krew pod kątem celiakii. I tu mała zagwózdka, koleżanka mi powiedziała i potem w internecie doczytałam, że potrzebna jest 6-tygodniowa ekspozycja, żeby wyniki były wiarygodne. Na testy genetyczne na nfz nie liczę, więc pewnie będzie to standardowe badanie.
Czy są badania bez konieczności ekspozycji? (poza tym genetycznym). Wiem, że wizyta już jutro, ale jestem w gorącej wodzie kąpana, jeśli ktoś mi da choć cień nadziei będę wdzięczna. Nie wyobrażam sobie męczyć dziecko przez 6 tygodni!!! Swoją drogą czytam od paru dni troszkę o celiakii to jest taka mnogość różnych objawów, że sama zastanawiam się czy nie mam jakiejś delikatnej wersji...
Z gory dziękuję za odpowiedzi i przepraszam za takie uzewnętrznianie się już na początku
