Odwołanie od orzeczenia o niepełnosprawności

Dział poświęcone przepisom i regulacjom prawnym.

Moderator: Moderatorzy

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
kfiatek
-#Moderator
-#Moderator
Posty: 824
Rejestracja: czw 22 lip, 2004 11:11
Lokalizacja: Gdańsk

Post autor: kfiatek »

Nie wiem również w jakich sytuacjach materialnych są osoby sie tutaj znajdujące, podejrzewam że większość mieszka jeszcze z rodzicami i dlatego dla was dieta to nie jest aż taki problem finansowy.
Emalia, jest dokładnie odwrotnie :D Jedyną osobą w tym wątku, która przyznała się do bycia na utrzymaniu rodziców i chłopaka jest vixi, natomiast osoby, które wypowiadały się przeciwko niepełnosprawności, są właśnie samodzielne i raczej już od jakiegoś czasu nie mieszkają z rodzicami. Tak z pamięci: Kabran i Asiar mężate i dzieciate, Elola ma nastoletniego syna, więc zakładam, że samowystarczalna musi być już dość długo, Magdalaena zarabia na swoje utrzymanie i mieszkanie, ja mężatka, od ładnych kilku lat nie mieszkam z rodzicami, chociaż obecnie akurat też szukam pracy, więc żyjemy z pensji męża i wcale finansowo nie jest nam lekko.
Ja z moimi dochodami ograniczam sie do minimum zakupu
Ja też. Nie jest mi lekko i łatwo, co nie zmienia faktu, że wciąż uważam, że do niepełnosprawności się nie kwalifikuję. To, czy jesteś inwalidą i to, czy masz co do garnka włożyć to 2 różne sprawy. Pod tym względem zgadzam się z Elolą, że "ogromnym problemem naszego kraju jest fakt, że osoby nie posiadające środków do utrzymania (albo majace niewielkie dochody) upatrują możliwości do ich zdobycia w uzyskaniu uprawnień rentowych." Ja jestem już dużą dziewczynką, i uważam, że to, czy mam co jeść czy nie, to przede wszystkim mój problem, nie państwa. Jasne, że ludzie bywają w bardzo trudnych sytuacjach, i jeśli np. rodzina wielodzietna z b.niskim dochodem ma dziecko z celiakią i nie stać jej na zapewnienie mu diety, to zasiłek od państwa dla takiej rodziny uważam za słuszny. Ale zdaje się, że coś takiego już jest prawnie możliwe -vixi pisała przecież, że osoby o niskich dochodach mogą liczyć na pomoc z MOPS, prawda?
W Polsce system przyznawania świadczeń oparty jest właśnie na stopniach inwalidztwa dlatego niewiem czy w tej sprawie co kolwiek zmmienimy bo jak sami widzicie cukrzycy też je mają. [...] cukrzycy je mają jak i firmy produkujące dla nich właśnie dlatego że są uważani za przewlekle chorych a skoro są przewlekle chorzy wg Polskich zasad muszą posiadać renty i grupy by sie zakwalifikować.
No właśnie, niech mi ktoś to jeszcze raz łopatologicznie wyjaśni, bo się zgubiłam: czy osoba z chorobą przewlekłą musi mieć do tego jeszcze orzeczenie o niepełnosprawności, żeby kwalifikować się do refundowanych leków? To znaczy, czy cukrzyk (rozumiem, że cukrzyca jest uznawana za przewlekłą?) musi mieć papierek o niepełnosprawności, żeby móc w aptece kupić insulinę ze zniżką? Ponieważ o ile wiem, powstaje petycja w sprawie wpisania celiakii na listę chorób przewlekłych, to to jest bardzo ważne pytanie.
Po następne w wykazach zusowskich czyli tam gdzie są dane nikt nie identyfikuje sie chorobom ale właśnie stopniem inwalidztwa, nikogo tam tak naprawde nie obchodzi co nam dolega. Chyba że udałoby sie nam uzyskać typowo samo dofiansowanie czy zwrot kosztów czy jeszcze coś podobnego, choć wydaje mi sie to nieprawdopodobne, bo do tej pory, nikt nie wymyślił zasiłków na typowe schorzenia i na orzeczeniu również nie jest ono wymienione.
Mnie trochę nie o to chodziło. Dofinansowanie naszej żywności wyobrażałam sobie nie jako zasiłek wypłacany nam do ręki, tylko na takiej samej zasadzie, jak leki refundowane. Przykładowo: lek refundowany na receptę kosztuje mnie w aptece, załóżmy, 5 złotych. Gdybym chciała kupić ten lek za 100% ceny, to kosztowałby mnie, załóżmy, 25 złotych. Ja płacę tylko 5, bo resztę dopłaca państwo. Nie dostaję żadnego zasiłku, na te 5 zł muszę sama zarobić.
Znów nie pamiętam, w jakim kraju tak jest, ale gdzieś tak mają, że żywność z przekreślonym kłosem jest dużo tańsza dla osób, które mają zaświadczenie od lekarza, że chorują na celiakię (albo na nietolerancję glutenu czy alergię na gluten) i w celach leczniczych muszą jeść bezglutenowo. Wyobrażałam sobie to tak, że ja, np. mam celiakię i takie zaświadczenie od lekarza, więc w sklepie za chleb bezglutenowy zapłacę, załóżmy, 2 złote. Ktoś, kto nie jest chory, ale chce sobie kupić nasz chleb, bo ma taką fanaberię, zapłaci pełną cenę, czyli te ok. 6 zł.

Koncepcja żywności z przekreślonym kłosem jako leku refundowanego podoba mi się, ale uważam, że zanim umieścimy to w petycji musimy jeszcze dobrze przemyśleć, jak to uargumentować, żeby samemu sobie nie założyć pętli na szyję. Ja w tej całej pięknej idei po namyśle widzę 2 problemy, które mogą nas rozłożyć na łopatki - może ktoś ma pomysł, jak im zaradzić?:
1) Nasza żywność jest lekiem, ponieważ nie ma leku na celiakię, a bez diety nasz stan się pogarsza. To przekonywujący argument. Natomiast nie wiem, jak przekonywująco udowodnić Ministerstwu Zdrowia, że droga żywność z przekreślonym kłosem jest lekiem dla nas niezbędnym. Rozumiecie, o co mi chodzi? Wyjaśniam na przykładzie: w innym wątku ktoś pisał, że na komisji lekarz, na stwierdzenie że nasza żywność jest dużo droższa, odpowiedział, że przecież można piec sobie chleb z samej mąki kukurydzianej. Ktoś inny może też powiedzieć, że nie musimy przecież jeść chleba, możemy jeść ryż i ziemniaki. Od razu mówię, że we mnie się na takie stwierdzenia wszystko burzy, bo chleb z samej mąki kukurydzianej to niejadalna cegła, a co do ryżu i ziemniaków to ja osobiście chciałabym mieć wybór, jak normalny człowiek, a nie być zmuszona żyć bez chleba. Natomiast wiem, że moje odczucia smakowe (tzn. to że chleb z kukurydzy niesmaczny jest), to Ministerstwo Zdrowia, niestety, ma w głębokim poważaniu, dla nich liczy się głównie koszt. Przykład: czytałam jakiś czas temu, w "Polityce" chyba, straszną historię o tym, jak u nas dofinansowywane jest leczenie schizofreników. Konkretnie, lekarz, który wykryje u pacjenta schizofrenię, ma obowiązek przepisać mu jeden, konkretny, refundowany przez państwo lek. Lek ten jest refundowany, bo jest najtańszy, a to, że jest bardzo przestarzały i ma mnóstwo ciężkich skutków ubocznych, nikogo nie obchodzi. Na rynku są inne, lepsze, nowsze leki, ale jeśli lekarz przepisał pacjentowi taki lepszy (= droższy) lek, to musiał potem z własnej kieszeni zwracać państwu różnicę ceny między tym najtańszym lekiem a droższym. Tragiczny w tym jest fakt, że ten najtańszy lek powoduje m.in. monstrualną otyłość, trwałe zmiany hormonalne i inne ciężkie schorzenia, co skutkuje tym, że pacjent przeleczony tym lekiem przez ustawowy czas, po którym dopiero można stosować inne leki, nie ma już zwykle po tym czasie pracy, przyjaciół i szans na powrót do normalnego życia. Jeśli państwo tak podchodzi do leczenia innych schorzeń, to dlaczego mieliby się rozczulać nad naszymi kubkami smakowymi? Jeśli ktoś ma argumenty, które przekonałyby Ministerstwo Zdrowia, to niech się wypowie, bo ja nie mam pomysłu.

2) Jeśli żywność nasza jest lekiem, to pytanie, czy lek ten musiałby być na receptę. Nie wiem, jak uniknąć wpuszczenia się w taki kanał, jak mają na Słowacji, o czym kiedyś pisała Lucik - że u nich żywność bezglutenowa jest na receptę lekarza, a do tego są miesięczne przydziały tej żywności "na łebka" i lekarz nie może przepisać więcej. Pomijając fakt, że przypomina mi to nasze niegdysiejsze kartki na żywność, i to, że inne zapotrzebowanie na chleb mam np. ja, a inne dorastający młodzieniec z wilczym apetytem, to pozostaje jeszcze problem tych nieszczęsnych recept. Gdyby musiał to wypisywać gastrolog, to nie byłoby fajnie, bo wiadomo, ile u nas nieraz trzeba czekać na wizyty u specjalistów. Dlatego, jak napisałam, mnie najbardziej podobałoby się, gdyby można było po prostu iść do sklepu z zaświadczeniem o celiakii/ nietolerancji glutenu / alergii na gluten, i na tej podstawie kupić naszą żywność taniej. Tylko nie jestem pewna, czy coś takiego jest w ogóle, prawnie, możliwe? Ktoś się na tym zna?
Co do wypowiedzi kfiatka to u nas nie będzie konkurencji bo jest z tego co ja wiem 2 firmy konkurujące,
Nie rozumiem. Jakie to są konkretnie te 2 firmy konkurujące?
"Denerwować się - to karać własne ciało za głupotę innych"
Awatar użytkownika
asiar
Aktywny Forumowicz
Aktywny Forumowicz
Posty: 394
Rejestracja: ndz 22 sty, 2006 11:08
Lokalizacja: Pomorze

Post autor: asiar »

Bardzo podobałoby mi się: posiadać orzeczenie od lekarza o celiakii (wcale niekoniecznie o niepełnosprawności) i z takim orzeczeniem kupować produkty z kłosem taniej, np. chleb glutkowy kosztuje u mnie 1.15zł, to za bezglutkowy też bym chciała zapłacić tyle, a nie 5.70, pomijając kwestię wagi tegoż
Awatar użytkownika
kfiatek
-#Moderator
-#Moderator
Posty: 824
Rejestracja: czw 22 lip, 2004 11:11
Lokalizacja: Gdańsk

Post autor: kfiatek »

Asiar, ja dokładnie o tym mówię i też bym tak chciała. Tylko nie wiem, jak to zrobić, żeby to wprowadzić w życie...
"Denerwować się - to karać własne ciało za głupotę innych"
Awatar użytkownika
asiar
Aktywny Forumowicz
Aktywny Forumowicz
Posty: 394
Rejestracja: ndz 22 sty, 2006 11:08
Lokalizacja: Pomorze

Post autor: asiar »

Ale! Przy obecnym stanie prawa, gdyby córka nie otrzymała orzeczenia o niepełnosprawności, walczyłabym o nie do upadłego, skoro jest bezwzględnie wymagane do zasiłku pielęgnacyjnego, który jest nam bardzo potrzebny. Pewnie, że mogłabym zrezygnować z czego innego i np. nie kupić dziecku książki albo nie pozwolić na wyjazd do kina, ale chcę wychować może niepełnosprawnego, ale jednak w pewnym sensie pełnego człowieka. Mam nadzieję, że rozumiecie o co mi chodzi
Awatar użytkownika
kfiatek
-#Moderator
-#Moderator
Posty: 824
Rejestracja: czw 22 lip, 2004 11:11
Lokalizacja: Gdańsk

Post autor: kfiatek »

Elola, ja zauważyłam, że ty mnie nie rozumiesz :wink: Moje pytania były do ogółu forumowiczów, nie tylko do ciebie. Natomiast ja, owszem, rozumiem twoje poglądy, tylko się z nimi nie zgadzam. I tyle, nie będę się powtarzać.
Pozdrawiam :D
"Denerwować się - to karać własne ciało za głupotę innych"
elola
Aktywny Forumowicz
Aktywny Forumowicz
Posty: 214
Rejestracja: pn 24 paź, 2005 17:38
Lokalizacja: Wrocław

Post autor: elola »

Ups.. kfiatku, świetnie Cię rozumiem :wink:
Wspominałam już kiedyś na forum, że jestem inwalidką I grupy. Nie z powodu celiakii.

Emalio, piszesz:
jelsi nawet ja jestem osobą niepełnosprawną to nie mam tego wypisane na czole, a niepełnosprawna jestem wtedy kiedy chcę i dla tych dla których chcę.
A moja choroba nie pozwala mi zapomnieć o sobie nawet na moment. I niepełnosprawność nie pozwala na podjęcie pracy, chociaż też nie mam tego wypisanego na czole.
Całą energię jaką mam przeznaczyłam w tej chwili na dwie rzeczy - zapewnienie synowi odpowiedniej diety i, mimo niej, normalnego życia oraz na własne dokształcanie. Bo moim celem jest, mimo baaaardzo zaawansowanego wieku i choroby, rozwój, a nie stagnacja.

Bardzo żałuję, że w tej chwili nie bardzo mogę pomóc w działaniach fundacji. Kto wie czy będę miała także czas i siłę przyjechać na dzień celiakii do Warszawy. Wierzę jednak, że wspólnymi siłami wywalczymy jakąś refundację albo dofinansowanie do diety. Kurcze, tyle nas jest. Damy radę :!:
Awatar użytkownika
kfiatek
-#Moderator
-#Moderator
Posty: 824
Rejestracja: czw 22 lip, 2004 11:11
Lokalizacja: Gdańsk

Post autor: kfiatek »

kfiatek pisze:Elola, ja zauważyłam, że ty mnie nie rozumiesz
Elola, przepraszam cię bardzo! To miało być "Emalia, ja zauważyłam, że ty mnie nie rozumiesz". Pląteczek mi się pojęzyczył :wink:
"Denerwować się - to karać własne ciało za głupotę innych"
elola
Aktywny Forumowicz
Aktywny Forumowicz
Posty: 214
Rejestracja: pn 24 paź, 2005 17:38
Lokalizacja: Wrocław

Post autor: elola »

No co Wy, dziewczyny :!: Żadna z Was nie ma powodów do przeprosin. Nie mam hopla na punkcie swojego kalectwa :D
Emalia, nie mam celiakii. To mój syn jest na diecie (tylko po badaniu przeciwciał).
Nie chcę nikogo przekonywać do rezygnacji z walki o rentę. Każdy sam podejmuje decyzje mające wpływ na jego życie. Chciałam tylko wyrazić swoją opinię i pokazać, że warto raczej skupić się na rzeczach, które zapewnią nam w przyszłości lepszy byt. A za taką uważam w swoim życiu zdobywanie kolejnych kwalifikacji, a w przypadku całej celiaczkowej społeczności - próbę wyegzekwowania np. dofinansowania do diety.
Bo renta przyznawana jest na krótki czas i wielu ludzi rozleniwia.

Na cześć współnoty z synem też jestem na bezwzględnej diecie bezglutenowej, więc dostajemy podwójnie po kieszeni :roll: Naprawdę Was rozumiem.
Awatar użytkownika
vixi
Bardzo Aktywny Forumowicz
Bardzo Aktywny Forumowicz
Posty: 831
Rejestracja: wt 05 paź, 2004 16:59
Lokalizacja: Tarnowskie Góry

Post autor: vixi »

KFIATKU troszkę źle mnie zinterpretowałaś...jestem na utrzymaniu rodziców bo zdechła bym z głodu ale już dawno z nimi nie mieszkam - po prostu pomagają mi finansowo i stąd to niby utrzymanie - mieszkam ze swoim facetem a nie mężem ale to bez różnicy tworzymy nową rodzinną komórkę a ja po prostu jestem bezrobotna...
Awatar użytkownika
kfiatek
-#Moderator
-#Moderator
Posty: 824
Rejestracja: czw 22 lip, 2004 11:11
Lokalizacja: Gdańsk

Post autor: kfiatek »

elola pisze: Nie chcę nikogo przekonywać do rezygnacji z walki o rentę. Każdy sam podejmuje decyzje mające wpływ na jego życie. Chciałam tylko wyrazić swoją opinię i pokazać, że warto raczej skupić się na rzeczach, które zapewnią nam w przyszłości lepszy byt. A za taką uważam w swoim życiu zdobywanie kolejnych kwalifikacji, a w przypadku całej celiaczkowej społeczności - próbę wyegzekwowania np. dofinansowania do diety.
Elola, udało ci się w 3 zdaniach streścić przyczyny moich wypowiedzi w tym wątku :=D>: . Chylę czoła! I podziwiam twoje nastawienie do życia.

Vixi, ale ja nie napisałam przecież, że mieszkasz z rodzicami ? Napisałam tylko, że jesteś na ich utrzymaniu - wiem, że z powodu bezrobocia i wiem, że nie chcesz, ale musisz. Szczerze powiedziawszy, nawet nie zastanawiałam się wcześniej, czy mieszkasz z nimi, czy nie, bo jak dla mnie, to nijak nie wpływa na naszą dyskusję :D No dobrze, teraz już wiem o tobie więcej :D

Pozdrawiam wszystkich majowo! :D
Ostatnio zmieniony pn 01 maja, 2006 10:06 przez kfiatek, łącznie zmieniany 1 raz.
"Denerwować się - to karać własne ciało za głupotę innych"
elola
Aktywny Forumowicz
Aktywny Forumowicz
Posty: 214
Rejestracja: pn 24 paź, 2005 17:38
Lokalizacja: Wrocław

Post autor: elola »

Hm...Rzecz w tym, że mój syn (już dorosły) jest pełnosprawny. I nie chcemy tego zmieniać :roll:
A nastawienie do życia zależy od rodziców, którzy uczą nas jak patrzeć na świat, ale i od nas samych - bo zawsze możemy próbować zmienić to co spartolili rodzice.
Awatar użytkownika
Magdalaena
-#Moderator
-#Moderator
Posty: 1366
Rejestracja: pt 02 sty, 2004 13:28
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: Magdalaena »

emalia_com pisze:Ale jest jeszcze jeden problem tzn. dziwny jest sposób w Polsce orzekania o niepełnosprawności i gdzies tam w czoraj również znalazłam iz Zus i Powiatowy zespół do Orzekania o niepełnosprawności, mają inne podziałay. Amianowicie Powiatowy Zespół orzeka wg grup inwalidztwa, natomiast w Zusie są stopnie niepełnosprawności (...)
Emalio ! to nie system jest dziwny tylko Ty praktycznie nic o nim nie wiesz, mylisz organy i pojęcia. Nie będę wszystkiego tu tłumaczyć, ale po pierwsze od lat nie ma juz grup inwalidzkich, a po drugie stopnie niepełnosprawności ustalają WZONy, a zdolnością do pracy i samodzielnej egzystencji zajmuje się ZUS.
Moim zdaniem to normalne, że są inne warunki do orzekania o innych statusach.
nie sugerujmy sie też zdaniem Magdaleny która gdzieś tu na forum napisała że ona nie będzie na nas płacić podatków
Nigdzie nic takiego nie twierdziłam. Pisałam tylko i napiszę ponownie, że nie chcę płacić podatków na świadczenia dla osób, którym one faktycznie nie przysługują.
Z tego co jeszcze można tutaj zauważyć wszyscy są nastawieni do inwalidztwa na nie tylko że nie wiem dlaczego.
Bo dla mnie ustalona niepełnosprawność czy niezdolność do pracy to takie szufladkowanie naszej choroby jako kalectwa, czegoś co jest straszliwym problemem - jak jeżdżenie na wózku inwalidzkim, ślepota. Wolę o sobie myśleć jako o osobie z nietolerancja pewnego rodzaju pożywienia - bardziej jak z alergią pokarmową (zresztą czasami jak nie chce mi się wchodzić w szczegóły - mówię, że czegoś nie zjem, bo jestem uczulona). Tyle osób jest na coś uczulonych - ten nie może jeść truskawek, ten kicha na pyłki - to schorzenia poboczne, przy pewnym wysiłku umożliwiające normalne życie.
I nie wiem czemu sie tak boicie tych grup skoro jeśli nawet je macie to już wasza sprawa czy chcecie je pokazywać i udostępniać czy nie.
Moim zdaniem wiara w to, że stopień niepełnosprawności można zachować dla siebie jest strasznie naiwna. Możesz nie mówić o tym znajomym, ale w stosunkach oficjalnych czy zawodowych kiedyś się to ujawni (np. Twój pracodawca będzie miał kłopoty, bo nie przystosował dla Ciebie stanowiska pracy).
Wiadomo że 300 zł na dietę to i tak nie dużo, bo jak wszyscy wiemy stosując ją prawidłowo wydalibyśmy więcej. Ja z moimi dochodami ograniczam sie do minimum zakupu i być może dlatego tak jak ja większość z nas ma problemy dodatkowe ze zdrowiem.
Piszę bez jakiejkolwiek złośliwości - co to znaczy, że ograniczasz się do minimum zakupu - jesz czasami jedzenie glutenowe ? stosujesz jakieś zakazane dodatki ?
kabran pisze:czy uważacie, że sam fakt chorowania na celiakię powinien automatycznie powodować przyznanie grupy?
Moim zdaniem nie. Jeśli ktoś choruje tylko na celiakie, jest na diecie i jego problemy z wypełnianiem ról społecznych ograniczają się do tego, że część otoczenia okropnie odnosi się do odmiennej diety (jak pisały dziewczyny w HydeParku), to moim zdaniem nie jest to niepełnosprawność.

Nie podoba mi się pomysł wsparcia finansowego dla celiaków w postaci zwrotu kosztów jedzenia z przekreślonym kłosem. Wiele osób miało mi za złe wskazanie teoretycznej możliwości zastąpienia pieczywa specjalistycznie bezglutenowego np. ryżem czy ziemniakami (nie wiadomo skąd wywodząc wykluczenie z diety także warzyw). Ale ja naprawdę uważam, że ciastka bezglutenowe są niedobre i w ogóle nie umywają się do słodyczy, jakie pamiętam sprzed przejścia na dietę.
Ostatnio zmieniony czw 04 maja, 2006 01:32 przez Magdalaena, łącznie zmieniany 3 razy.
Magdalaena
celiakia zdiagnozowana w sierpniu 2003 r.
Obrazek
Awatar użytkownika
kfiatek
-#Moderator
-#Moderator
Posty: 824
Rejestracja: czw 22 lip, 2004 11:11
Lokalizacja: Gdańsk

Post autor: kfiatek »

Magdalaena pisze:Nie podoba mi się pomysł wsparcia finansowego dla celiaków w postaci zwrotu kosztów jedzenia z przekreślonym kłosem. Wiele osób miało mi za złe wskazanie teoretycznej możliwości zastąpienia pieczywa specjalistycznie bezglutenowego np. ryżem czy ziemniakami (nie wiadomo skąd wywodząc wykluczenie z diety także warzyw). Ale ja naprawdę uważam, że ciastka bezglutenowe są niedobre i w ogóle nie umywają się do słodyczy, jakie pamiętam sprzed przejścia na dietę.
Czy ja dobrze zrozumiałam, że nie podoba ci się pomysł zwrotu kosztów jedzenia z przekreślonym kłosem, bo to jedzenie (czy też niektóre produkty, np. wymienione ciasteczka) uważasz za niesmaczne?

Bo jeśli tak, to ja bym tu nieśmiało podkreśliła jedną dość istotną kwestię: kwestię możliwości wyboru. Krótko: tobie nie smakuje i jak to już gdzieś indziej napisałam - OK, masz do tego pełne prawo. O gustach się nie dyskutuje i nie będę polemizować z odczuciami niczyich kubków smakowych :wink: Tylko, że jeśli ktoś inny bardzo chciałby kupić sobie nasz chleb, makaron, ciastka czy co tam jeszcze, a nie kupuje, bo są dla niego za drogie, to już zupełnie inna bajka... Co innego nie chcieć, co innego nie móc.

Przytoczę historyjkę osobistą, której co prawda nie uważam za argument :D , ale która jakoś tam wyjaśnia genezę mojego poglądu: Ja w ogóle mało bezglutenowego chleba jadam, bo zwykle żywię się różnej maści "styropianem" - tak akurat lubię. Kiedyś sądziłam, że mogłabym się w ogóle żywić samym styropianem. Zmieniłam ten pogląd, kiedy zamieszkałam przez rok w kraju, gdzie w ogóle nie można kupić żadnych produktów dla bezglutenowców, bo ponoć tam w ogóle celiakii nie ma. No i już po pół roku życia kompletnie bez chleba, tylko na ryżu i czasami na ziemniakach, okazało się, że mam problem, bo mi się pieczywo śniło po nocach, a po roku, po powrocie do kraju rzuciłam się na nie wygłodniale :wink:

Od tego czasu uważam, że jeśli ktoś mówi, że mogę chleba nie jeść, to kwestionuje w ten sposób moje prawo wyboru, względnie prawo do życia według przyjętych u nas zwyczajów - w końcu u nas przyjęło się, że do pracy, do szkoły itd., zabiera się ze sobą kanapki, a nie np. lunch w formie pojemnika z ryżem, warzywami i rybą czy mięsem, konsumowany później pałeczkami. Fakt, sama jadałam często takie lunche, będąc w tamtym kręgu kulturowym, ale u nas wyglądałoby to dość dziwnie...
Ostatnio zmieniony czw 04 maja, 2006 10:35 przez kfiatek, łącznie zmieniany 2 razy.
"Denerwować się - to karać własne ciało za głupotę innych"
Awatar użytkownika
asiar
Aktywny Forumowicz
Aktywny Forumowicz
Posty: 394
Rejestracja: ndz 22 sty, 2006 11:08
Lokalizacja: Pomorze

Post autor: asiar »

Magdalaena pisze:Nie podoba mi się pomysł wsparcia finansowego dla celiaków w postaci zwrotu kosztów jedzenia z przekreślonym kłosem
Magdalaena pisze:ja naprawdę uważam, że ciastka bezglutenowe są niedobre i w ogóle nie umywają się do słodyczy, jakie pamiętam sprzed przejścia na dietę.
Magdalaeno, nie chcę być napastliwa, ale czy to jest rzeczowy i logiczny argument?Mojemu dziecku na przykład bardzo nie smakują wszelkiego rodzaju, jak je nazwała Kfiatek steropiany, ale co to kogo.....
Magdalaena pisze:co to znaczy, że ograniczasz się do minimum zakupu - jesz czasami jedzenie glutenowe ?
Sądzę, że to znaczy, że nie je czegoś tam wcale albo mniej niż by mogła, bo tak jest u nas - też nie mogę sobie pozwolić na kupno wszystkiego
elola
Aktywny Forumowicz
Aktywny Forumowicz
Posty: 214
Rejestracja: pn 24 paź, 2005 17:38
Lokalizacja: Wrocław

Post autor: elola »

Magdalaeno, zgadzam się z Tobą w kwestii przyznawania orzeczeń o zdolności do pracy (tak na marginesie - grupy inwalidzkie istnieją, chociaż rzeczywiście nie są już przyznawane). Muszę jednak zareagować na Twój pogląd dotyczący zwrotu kosztów jedzenia z przekreślonym kłosem. Tutaj podzielam pogląd kfiatka.

Pomyśl o tych wszystkich dzieciach pozbawionych normalnego jedzenia. Nie tylko słodyczy, ale i wszelkich przetworów mącznych (pierogi, makarony, pizze, no i chleb czy ciasta). Bardzo współczuję ich rodzicom. Nie jest trudno odmówić dziecku jakiejś zabawki, ale jedzenia? Zapewniam Cię, że na to rodzice są w stanie wydać na dziecko ostatnie pieniądze, często własnym kosztem.

Mój syn akurat nie lubi gotowego pieczywa bezglutenowego ani "wafli". I co mam mu powiedzieć - nie wybrzydzaj? Nie potrafię, chociaż nie jest już małym chłopczykiem. Piekę chlebek codziennie. Miesięcznie idą na to kilogramy mąki. Kupuję też makarony, pasztety i mnóstwo innych rzeczy specjalnie dla niego. Rozumiem także, że każdy z nas lubi coś innego i nie wyobrażam sobie, że mogłabym narzucać komukolwiek dietę prowadzoną w moim domu.
Ostatnio zmieniony czw 04 maja, 2006 14:38 przez elola, łącznie zmieniany 1 raz.
ODPOWIEDZ