Mam 29 lat i od półtora roku zmagam się z wysypką. Za mną wizyty u czterech dermatologów, alergologa, sporo maści, kilka diagnoz, a tak naprawdę dalej nic nie wiem.
Objawy: zaczęło się od małej, pęcherzykowatej krostki na plecach, w miejscu gdzie zaczynają tracić swoją szlachetną nazwę, swędziało strasznie, sączyło się i nie chciało zniknąć. Od tego czasu na plecach nie pojawiło się więcej zmian, ale wysypało mnie na kończynach: łydkach, udach, pachwinach, palcach u stóp i rąk, całych rękach i jedna mała zmiana na łopatce, w momentach zaostrzenia swędzi mnie też nos i głowa. Świąd jest upiorny, po prostu nie jestem w stanie nie rozdrapywać wszystkiego do krwi. Najgorsze miejsca mają rozpiętość paru cm i zazwyczaj przyrastają po obwodzie, zlewają się ze sobą, lepsze mają niewielkie skupiska. Skóra jest grubsza, sucha, popękana, zmiany się sączą bezbarwnym płynem (lub krwią, jeśli rozdrapię….). Najgorsze dla mnie są palce, nie da się ich zasłonić, w początkowej „fazie wzrostu” pojawiają się skupiska mnóstwa pęcherzyków głębiej pod skórą, dzień/dwa są jakby w wyższej warstwie skóry i później pękają i się sączą.
Wysypka zaostrza się pod koniec cyklu, w cieple, a także, mój mąż zauważył, że po zjedzeniu posiłku z dużą ilością glutenu (pizza, zupka chińska, chleb) zaczynam się niedługo później bardziej drapać
Objawy towarzyszące: od dwóch lat leczę się na chorobę afektywną dwubiegunową, z dużą przewagą depresji (wysypka nie jest polekowa), jestem senna, marudna, mam problemy z zębami (brzydkie białe przebarwienia, kruche zęby, plomby szybko się wykruszają, od lat młodzieńczych regularnie mam anemię, mimo nieobfitych miesiączek – suplementacja, po 3 miesiącach wyniki w porządku, później po następnych trzech jestem w dole normy albo i pod, miewam też co jakiś czas niesamowicie silne bóle brzucha, mam wtedy problem z wyprostowaniem się i zrobieniem czegokolwiek, mijają po godzinie, dwóch, czasem się nie pojawiają przez dwa, trzy lata, a później trzy razy w miesiącu, internistka kazała brać nospę i wybrać się do gina (ginekolog uznał, że jestem wzorcowo zdrowa z tej strony)
Leki: Bedicort, Belogent, Advantan, Elocom, maści recepturowe, leki przeciwgrzybicze, tabletki antyhistaminowe na wyciszenia świądu (raczej nie działają, tylko śpię po nich
![n :/](./images/smilies/005.gif)
Diagnoza: azs/łzs/grzybica/pieniążkowe zapalenie skóry/alergia kontaktowa
Leczenie: po dwóch dermatologach leczących na „oko” trafiłam do alergolog, która zleciła w końcu jakieś badania: testy płatkowe alergiczne (czysty cały panel, okaz zdrowia), mykologiczne (wyszła tylko malassezia furfur, po której pani alergolog uznała, że to grzybica i wysłała do dermatologa, to był moment kiedy myślałam, że już z górki, ale dermatolog powiedziała, że ten grzybek to po prostu drożdżak, który powoduje łupież, a nie takie objawy jakie mam, dała też leki przeciwgrzybicze, ale dlatego, że uznała, że rozdrapane zmiany na pewno są nadkażone), oraz p/ciała przeciwko endomysium, transglutaminazie i gliadynie, które wyszły ujemne. Te ostatnie badania pani alergolog zleciła, ponieważ stwierdziła, że „tak jak patrzy, to najbardziej jej to przypomina chorobę Duhringa), ale ponieważ badania wyszły ujemne to odrzucono tę diagnozę.
Teraz moje pytanie: czy to jest możliwe, że mimo ujemnych badań to jednak jest Duhring? Jak to sprawdzić? I czy ktoś zna jakiegoś dobrego dermatologa w Krakowie, który mógłby mi pomóc?