
Jestem tu nowa. Potrzebuję pomocy, ewentualnie wskazówek. U mojej córeczki zdiagnozowano celiakię, która uaktywniła się po tym jak wszyscy przechorowaliśmy covida (podejrzenie lekarzy). Przebadałam się i ja, zgodnie z sugestiami w szpitalu, że krewni pierwszego stopnia powinni. Poniżej wyniki i normy
- Deaminowany peptyd gliadyny IgG <0,15
- Transglutaminaza tkankowa IgG <0,15
- Czynnik wew. Castle’a (IF) <0,15
Normy:
<0,3 ujemny
- Antygen Gliadin IgA 0,68
- Transglutaminaza tkankowa IgA <0,15
Normy:
<0,3 ujemne
0,3-0,8 linia graniczna
- IgA całkowite 2,6
Wiem, że badanie wyklucza celiakię, ale czy ten wynik ntygen Gliadin IgA cokolwiek oznacza/sugeruje w zakresie nietolerancji glutenu? Choruję na wrzodziejące zapalenie jelita grubego, ale choroba od lat jest "ogarnięta", nic się nie dzieje. Od jakiegoś czasu mam jednak problem z wypadającymi włosami, turbo słabymi wynikami żelaza i ferrytyny (wynik 6-7), suplementacja żelaza niewiele nie pomaga. Ciągle czuję się napuchnięta, śpiąca, nie mogę się skupić, generalnie - tragedia. Tarczycowe wyniki są ok, sprawdzałam cały pakiet. Trochę lepiej czułam się po dość mocnym ograniczeniu glutenu, kiedy córka otrzymała diagnozę. Przed badaniami gluten oczywiście jadłam, no ale na pewno mniej niż taki przeciętny człowiek, z uwagi na córkę. No i teraz się zastanawiam, czy ten graniczny wynik może sugerować, że gluten mi jednak szkodzi? Nie chcę go odstawiać bez powodu, ale też, jeśli coś jest na rzeczy, wolałabym to jakoś zweryfikować, a niestety totalnie się nie znam. U córki przeciwciała 100x przekroczyły normę i w gastro wyszedł Marsh 3c, więc diagnoza była szybka i jednoznaczna (bo w szpitalu...).
Z góry dziękuję za odpowiedź
