Celiakia w pracy

Jak sama nazwa wskazuje...

Moderator: Moderatorzy

Awatar użytkownika
kfiatek
-#Moderator
-#Moderator
Posty: 824
Rejestracja: czw 22 lip, 2004 11:11
Lokalizacja: Gdańsk

Celiakia w pracy

Post autor: kfiatek »

Tak mi przyszło do głowy, że warto by wydzielić osobny wątek wsparcia i dobrych rad odnośnie tego, jak sobie radzić z różnymi sytuacjami nieuniknionymi w życiu zawodowym. Niby przewijały się czasem takie posty przez niektóre wątki, ale pomyślałam, że warto by to zebrać w jednym miejscu. Wiecie, co mam na myśli - lunche z współpracownikami, spotkania firmowe z cateringiem, imieniny w pracy z glutenowym ciastem, i wszelkie tego typu sytuacje kształtujące inwencję twórczą i silną wolę... Niby jestem jakoś tam zaprawiona w bojach i w ten czy inny sposób sobie radzę, ale czasami sytuacje mogą lekko człowieka przerastać.

Przykład sprzed paru tygodni: szkolenie firmowe, na kilkadziesiąt osób, z których większość widzę pierwszy raz w życiu, i raczej oglądać prędko z powrotem nie będę. Na szkoleniu kawa, herbata i ciasteczka, oczywiście glutenowe. I dylemat: siedzieć o herbacie z zaciśniętymi zębami czy jednak wyciągnąć swoje ciasteczka, zawczasu przyniesione, narażając się na ostrzał zdumionych spojrzeń? (przecież nie będę wszem i wobec tłumaczyć moich problemów żywieniowych, bo temat szkolenia jest jakby trochę inny :wink: )
Na tamtym szkoleniu odważyłam się na swoje ciasteczka, bo inaczej z głodu bym chyba umarła, ale nie powiem, żebym czuła się z tym komfortowo :|

Przykład z dnia dzisiejszego: Spotkanie firmowe, zamówiona pizza dla wszystch. Ja przyniosłam sobie własną sałatkę. No i tak siedziałam na tym meetingu wśród stadka osób zajadających pizzę, jako jedyna chrupiąc swoją sałatkę, i naszła mnie taka filozoficzna refleksja, że jakie to szczęście, że widok i zapach pizzy na mnie nie działa, bo bym miała spory problem... I tak się zaczęłam zastanawiać, czy istnieje jakieś inne, lepsze wyjście z takiej sytuacji?

Trochę mi to mętnie wyszło... Czy ktoś coś z tego zrozumiał?
Ostatnio zmieniony czw 15 lut, 2007 20:13 przez kfiatek, łącznie zmieniany 1 raz.
"Denerwować się - to karać własne ciało za głupotę innych"
Awatar użytkownika
Magdalaena
-#Moderator
-#Moderator
Posty: 1366
Rejestracja: pt 02 sty, 2004 13:28
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: Magdalaena »

Na co dzień nie mam problemu z jedzeniem w pracy - jak każdy robię sobie kanapki, zabieram serek czy sałatkę. Od niedawna mamy nawet służbową mikrofalówkę i lodówkę.
Problemy oczywiście zaczynają się na styku z innymi ludźmi.

W moim wydziale wszyscy wiedzą, że jestem chora na celiakię i czego nie mogę jeść (tzn. z grubsza, bo konkretnie ciągle się dziwią). Odnoszą się do mojej diety z tolerancją, ale bez akceptacji. Na imieninach pracowych ciasto jest glutenowe (chyba, że to moje imieniny), ale zawsze są orzeszki czy owoce.
Problemem była dla mnie w zeszłym roku wigilia wydziałowa, gdzie musiałam kilkunastu osobom złożyć życzenia miętoląc w ręku kawałki opłatka, bo nie chciałam się afiszować i nie łamać.
Problemem było chodzenie na lunch do knajpy (jedynej w okolicy), gdzie nie miałam co jeść. Na szczęście teraz daliśmy sobie z tym spokój, bo jest za zimno.

Oczywiście największym problemem są szkolenia, bo staram się za bardzo nie obnosić z moją dietą, wśród ludzi, których słabo znam. Ostatnio strasznie się zawiodłam na kucharkach, bo panie naprawdę przejęły się moimi prośbami, przynosiły mi specjalne potrawy, warzywa bez bułki z masełkiem itp, a ja po powrocie czułam się okropnie. Musiały nieświadomie coś dodać, sięgnąć umączoną łyżką itp. Obiecuję sobie jednak, że następnym razem wszystko biorę swoje, a z oficjalnego jedzenia tylko kawa, herbata i cukier.
Zwycięsko wyszłam natomiast z problemu przerw na kawę i ciasteczka. Miałam sezamki i jogurt, z czego myślę, że ta druga opcja była lepsza. Wydaje mi się, że bardziej dziwacznie wyglądałabym wyciągając obce konkurencyjne ciastka. A jogurt to coś zupełnie innego, jako danie drugośniadaniowe pasuje, może się odchudzam, może nie lubię ciastek ...
Dla kfiatka i innych bezmlecznych - może deser sojowy w kubeczku ?
Magdalaena
celiakia zdiagnozowana w sierpniu 2003 r.
Obrazek
Awatar użytkownika
Ola*
Aktywny Forumowicz
Aktywny Forumowicz
Posty: 441
Rejestracja: śr 15 lut, 2006 10:41
Lokalizacja: Katowice

Post autor: Ola* »

Oj, ja chyba nie pomogę, bo sceptycznie podchodzę do pomysłu, że ktoś "obcy" mógłby mnie w takiej sytuacji zrozumieć. Jakby przyszło do tłumaczenia, dlaczego dany produkt jest podejrzany, toby chyba wszyscy mnie za jakiegoś hipochondryka przewrażliwionego na punkcie swojej osoby wzięli.
Przykład "zrozumienia" podaję z zeszłego tygodnia. Idziemy z kumplem do bufetu - ja zamawiam frytki, on pączka. I mówi - kupiłbym ci pączka, ale wiem, że nie możesz. Ja kiwam głową... Na co on uśmiecha się, bierze gryza pączka i mówi - ale pyyyyyszny ten pączek :evil: :evil: :evil: :evil:
Znam chłopaka nie od dziś, jest przesympatyczny, świetnie się dogadujemy i rozumiemy. Wiem, że nie chciał mi sprawić przykrości, ani być złośliwym... ale uważał swoją uwagę za świetny dowcip. No po prostu, rewelacja :evil: Jak mam takich "zartów" słuchać, to już wolę mówić, że się odchudzam.

Ostatnio, jak byłam na konferencji - podczas przerw na kawę i herbatę siedziałam tylko przy filiżankach i zaciskałam zęby. Nawet nie było tak źle - powtarzałam sobie, że przynajmniej nie przytyję :wink: Raz podali owoce i byłam szczęśliwa, że coś w ogóle mogę zjeść :)

Na co dzień oczywiście mam własne pieczywo ryżowe, jogurty, serki, owoce - ewentualnie jak jest już bardzo krucho, albo zapomnę zabrać z domu czegoś - dożywiam się frytkami w bufecie. Kilka osób wie, że jestem na diecie, ale że u nas nie ma zwyczaju wspólnego spożywania posiłków, chodzenia razem na lunch, albo robienia imienin - więc nie ma problemów.
Wiem, że niedługo będę miała wyjątkowo u siebie w pracy imprezę, będzie ciasto. Trudno, nie będę jadła. Mimo wszystko nie wyobrażam sobie przynoszenia własnych produktów, tylko dla siebie. Musiałabym coś upiec, postawić na stole, a to w końcu nie moja impreza będzie :P Więc co się będę wysilać... Jakoś przeżyję.

kfiatku - podziwiam za silną wolę. Ja kiedyś miałam okazję siedzieć w towarzystwie gdzie wszyscy jedli pizzę i... :evil: ... sporo wypiłam tamtego wieczoru w ramach samopocieszenia i rekompensaty :P :P
Awatar użytkownika
Agniesia
-#Administrator
-#Administrator
Posty: 893
Rejestracja: pt 17 wrz, 2004 09:50
Lokalizacja: Poznań

Post autor: Agniesia »

To ja mam lepszego kwiatka, jakiś czas temu byłam na firmowych zawodach siatkówki. Jednego dnia był bankiet, pomijam fakt, że pani była powiadomiona o mojej diecie ale zapomniała. Siedzimy przy stole ja wściekła jak osa, że o mnie szefowa kuchni zapomniała, wszyscy jedzą żurek a potem jakieś mięcho. I mój dyrektor z którym na co dzień mam sporo do czynienia i wie o mojej diecie i czym to pachnie, robił najwięcej głupich uwag ale to jeszcze nie szczyt.
Szczytem było gdy koleżanka pyta mi się czy nalać mi soku jabłkowego a dyro się pyta a w soku nie ma mąki no po prostu nie wytrzymałam i powiedziałam dobitnie "to nie jest śmieszne" głupio mu się zrobiło (zresztą słusznie) i powiedział wiem przepraszam.
Po powrocie dostał lekturę do czytania :evil:

Generalnie na co dzień nie jest źle. Jak dziewczyny idą po ciastko to kupują dla mnie jakiś owoc. Jak są imieniny w dziale to zazwyczaj mam swoje ciastko a ostatnio robiłyśmy sałatkę owocową :D
Spotkanie opłatkowe przed świętami faktycznie jest trochę problematyczne, opłatka też nie jem no i trzeba mieć coś swojego do jedzenia albo opychać się mandarynkami :)

A jeśli chodzi o przygotowywanie jedzenia to mam lodówkę, i toster więc jest ok :D
Ostatnio zmieniony pt 24 lis, 2006 18:24 przez Agniesia, łącznie zmieniany 2 razy.
Obrazek
Awatar użytkownika
kabran
-#Moderator
-#Moderator
Posty: 1838
Rejestracja: sob 22 paź, 2005 09:52
Lokalizacja: Lublin

Post autor: kabran »

Fajny temat... ciekawe, dokąd nas zaprowadzą te rozważania... Dla mnie to chwilowo teoria, bo siedzę wciąż na zwolnieniu (właściwie to już renta), ale dzień powrotu do pracy nieuchronnie się zbliża. A parę przeżyć analogicznych do Waszych już zaliczyłam. Najzabawniejsze było chyba jak mnie wyznaczono do krojenia domowego sękacza (na szkoleniu). Jeśli ktoś widział takie ciasto z bliska, zrozumie mój dramat. 40 osób na sali, a padło na mnie... Ironia losu. :roll: Wtedy byłam zresztą na diecie płynnej i nic by mnie nie uratowało... Zauważyłam wtedy, że kilka osób (wiedzących o moich problemach zdrowotnych) przygląda mi się jakoś tak dziwnie. A ja miałam ochotę rzucić tym nożem w kogoś i uciec. :wink: Ale zrobiłam swoje. I do dziś nie wiem, jakie było inne wyjście z tej sytuacji (poza rzucaniem nożami :wink: ). Sytuacje codzienne, w czterech ścianach służbowego pokoju to inna bajka, tam zawsze człowiek może wyjąć "w samoobronie" jakieś ciastko, cokolwiek. Ale na takim forum - nie da rady.
Magdalaena pisze:największym problemem są szkolenia, bo staram się za bardzo nie obnosić z moją dietą,
Dokładnie. Przecież nie sposób tłumaczyć każdemu ciekawskiemu, dlaczego jem swoje. Albo dlaczego wcale nie jem. Z drugiej strony, po jakimś czasie miałam dosyć komentarzy typu:"no i z czego ty się tak odchudzasz?". Bo skoro nie jem, znaczy że jestem podejrzana. Anoreksja(?) W takich sytuacjach jestem podwójnym dziwolągiem, bo w dodatku podejrzanej/byle-jakiej kawy boję się wypić, a herbaty (zwłaszcza takiej "szkoleniowej") po prostu nie znoszę. To co, z własną kawą mam przychodzić? :roll:
Może zrobimy jakąś "burzę mózgów", wspólnie opracujemy jakąś strategię, kilka wariantów na różne okazje: ogromne szkolenia z obcymi ludźmi, mniejsze spędy (ze współpracownikami), głupie sytuacje (jak opisana przez Olę*). Razem może coś wykombinujemy....
kfiatek pisze:jakie to szczęście, że widok i zapach pizzy na mnie nie działa, bo bym miała spory problem...
Ech, @kfiatku... I tak jesteś wielka...
The quickest way to an enemy's heart is through his ribcage.
Nie, nie jestem lekarzem... I mam Crohna.
Obrazek
Awatar użytkownika
kfiatek
-#Moderator
-#Moderator
Posty: 824
Rejestracja: czw 22 lip, 2004 11:11
Lokalizacja: Gdańsk

Post autor: kfiatek »

kabran pisze:Ech, @kfiatku... I tak jesteś wielka...
Kto ci takich rzeczy naopowiadał? Ja mam zaledwie metr sześciesiąt siedem :wink: :D

A co do krojenia ciasta, to zaprawdę nie wiem, jak można wybrnąć z takiej sytuacji przed szeroką publicznością :( Mnie się zdarzyło raz odmówić pokrojenia ciasta dla wszystkich, tłumacząc się tym, że ja tego nie mogę jeść, więc wolałabym nie, i jakoś to przeszło, ale to było w trochę innej sytuacji - krojenia ciasta, które przyniosła do biura koleżanka, a to zupełnie inna bajka...
Ola* pisze:Przykład "zrozumienia" podaję z zeszłego tygodnia. Idziemy z kumplem do bufetu - ja zamawiam frytki, on pączka. I mówi - kupiłbym ci pączka, ale wiem, że nie możesz. Ja kiwam głową... Na co on uśmiecha się, bierze gryza pączka i mówi - ale pyyyyyszny ten pączek :evil: :evil: :evil: :evil:
No, ja miałam identyczną sytuację właśnie po tym spotkaniu z pizzą. Wychodzimy z sali, ostatnia osoba łapie pozostały kawałek pizzy, i zajadając się nim mówi do mnie: "mmm, ale pyyyszna ta pizza!" Szczerze powiedziawszy, nie jest to osobnik, z którym utrzymuję częste kontakty i nie pamiętam, czy miał okazję dowiedzieć się o mojej diecie, więc możliwe, że mówił to w słodkiej nieświadomości. Czasem mam wrażenie, że niektórzy mówią, co im ślina na język przyniesie, bez jakiegokolwiek angażowania szarych komórek w ten proces... :roll:
Ola* pisze:kfiatku - podziwiam za silną wolę. Ja kiedyś miałam okazję siedzieć w towarzystwie gdzie wszyscy jedli pizzę i... :evil: ... sporo wypiłam tamtego wieczoru w ramach samopocieszenia i rekompensaty :P :P
Nie przesadzajmy z tą silną wolą - dla mnie pizza jest podwójnie zakazanym produktem, bo nie dość że gluten, to jeszcze ser. Normalnej pizzy nie jadłam chyba nigdy, to i nie mam za czym tęsknić. Bezglutenowej sobie nie zrobię, bo bez sera to musiałabym to jeść łyżeczką. Trudno tęsknić za czymś, czego się właściwie nie zna... Jakby zamiast pizzy było świeże ciasto, albo lody, tobym dopiero miała problem przesiedzieć takie spotkanie.
Magdalaena* pisze:Zwycięsko wyszłam natomiast z problemu przerw na kawę i ciasteczka. Miałam sezamki i jogurt, z czego myślę, że ta druga opcja była lepsza. Wydaje mi się, że bardziej dziwacznie wyglądałabym wyciągając obce konkurencyjne ciastka. A jogurt to coś zupełnie innego, jako danie drugośniadaniowe pasuje, może się odchudzam, może nie lubię ciastek ...
Dla kfiatka i innych bezmlecznych - może deser sojowy w kubeczku ?
Hm, pomysł wart przemyślenia. Ostatnio z ciastkami była klapa, bo i wyglądało to głupio, i czułam się z tym głupio, i nie najadłam się, i potem mi w brzuchu burczało... (kretyński pomysł w sumie, trzymać ludzi parę godzin na szkoleniu o herbacie, kawie i herbatnikach). Może w ogóle pójść w stronę typowego drugiego śniadania i wyciągnąć na przerwie do herbaty kanapkę, na zasadzie, że ciastkami się nie pożywię, muszę zjeść coś porządniejszego, żeby przetrwać szkolenie i nie umrzeć z głodu (co w moim przypadku jest akurat samą prawdą)?

Agniesia, jak ty zorganizowałaś kwestię używania w pracy tostera? Bo ja w sumie też mogłabym zainwestować w toster do pracy, ale jakoś nie wyobrażam sobie kwestii, gdzie i jak miałabym go trzymać, żeby mi ludzie nie zaczęli go używać do swoich kanapek i nie zanieczyścili glutenowymi okruchami. Jakbym postawiła w kuchni, to mur beton tak by się stało, bo u nas z kuchni korzysta całe piętro, a nie jestem w stanie każdemu wyjaśniać, czemu użycie tostera do innego chleba niż mój jest be (większość wzięłaby mnie chyba za wariatkę). A trzymania tostera w biurku, noszenia do kuchni i chowania po użyciu też jakoś sobie nie wyobrażam...
Ostatnio zmieniony czw 15 lut, 2007 20:14 przez kfiatek, łącznie zmieniany 1 raz.
"Denerwować się - to karać własne ciało za głupotę innych"
Awatar użytkownika
Agniesia
-#Administrator
-#Administrator
Posty: 893
Rejestracja: pt 17 wrz, 2004 09:50
Lokalizacja: Poznań

Post autor: Agniesia »

kfiatek, Ja jestem w tej cudownej sytuacji, że siedzę w pokoju sama, stoi u mnie czajnik elektryczny, lodówka (zabudowana w meblach) a o postawienie tostera nikogo nie pytałam. Wiem że powinnam, ale nie chciałam ryzykować wiec po prostu któregoś dnia postawiłam i sobie stoi :)
Już większość przyzwyczaiła się do hałasu wyskakujących kanapek :D
Obrazek
Awatar użytkownika
Magdalaena
-#Moderator
-#Moderator
Posty: 1366
Rejestracja: pt 02 sty, 2004 13:28
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: Magdalaena »

Kanapka też jest niezłym pomysłem, zwłaszcza, że chleb z bezglutenu wygląda tak ... normalnie.
Na pewno jedzenie do kawy musi być "jednoosobowe" tzn. takie , które wyciągasz i sama zjadasz bez obowiązku częstowania (i alarmowania o naszej odrębności). Ja za pierwszym razem zabrałam orzeszki i to był błąd.
Magdalaena
celiakia zdiagnozowana w sierpniu 2003 r.
Obrazek
Awatar użytkownika
Sheep
-#Moderator
-#Moderator
Posty: 1431
Rejestracja: czw 15 gru, 2005 20:36
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: Sheep »

U mnie w pracy obiady dostarcza firma cateringowa. Niestety, nie przewiduje modyfikacji swoich dań - zawsze przywożą w takich styropianowych pudełkach np kotlet czy rybę, ziemniaki/ryż i surówkę. Są też naleśniki i pierogi... Pytałam, czy nie byliby chętni zrobić zestaw tylko ziemniaki i surówka, ale nie. Więc zawsze jakieś jedzenie noszę ze sobą, na szczęście mamy mikrofalę.
A spotkanie z pizzą bywa czasem traumatyczne - jak najbardziej pamiętam smak glutenowej, co więcej lubię też zrobić sobie bg czasem w domu. Ale w momencie, gdy jest głodno i zimno, a w knajpie do jedzenia TYLKO pysznie pachnąca pizza prosto z pieca...
I to są najgorsze momenty diety, jak dla mnie.
Obrazek
Awatar użytkownika
Ola*
Aktywny Forumowicz
Aktywny Forumowicz
Posty: 441
Rejestracja: śr 15 lut, 2006 10:41
Lokalizacja: Katowice

Post autor: Ola* »

Sheep - zastanawiam się, czy w takiej firmie cateringowej, nie możnaby spytać czy mają - i jakie - zestawy dla wegetarian. Może mają ofertę dla wegetarian - i niekonieczne sa to panierowane warzywa :evil:
Swoją drogą to strasznie nieprofesjonalne... Nawet firma cateringowa na zadupiu - czyli w wiosce zwanej Międzybrodzie Bialskie, która będzie nam dostarczać na obiady na wyjeździe sylwestrowym jest w stanie się dostosować do posiłków bezglutenowych. I nikt nie robi z tego najmniejszego problemu (przynajmniej na razie).

Kfiatku - na Twoim miejscu, na następnym spotkaniu szukałabym jakiejś alternatywy dla pizzy. Może się okazać, że nie wszyscy pracownicy są fanami pizzy i wcale nie będziesz wyjątkiem zajadając się nie-pizzą :wink:.
Co prawda to nie przykład pracowy - ale imprezowy - pisałam kilka tygodni temu, że zażyczyłam sobie bezglutenowe menu na zabawie tanecznej, którą organizowała szkoła tańca. Jakież było moje zdziwienie jak na zabawie okazało się, że jest około dziesięciu osób, które również zmówiły ten sam zestaw co ja - po prostu bardziej woleli zjeść pstrąga z grilla i ziemniaczki niż roladę i kluski śląskie.
Awatar użytkownika
kfiatek
-#Moderator
-#Moderator
Posty: 824
Rejestracja: czw 22 lip, 2004 11:11
Lokalizacja: Gdańsk

Post autor: kfiatek »

Ola* pisze:Nawet firma cateringowa na zadupiu - czyli w wiosce zwanej Międzybrodzie Bialskie, która będzie nam dostarczać na obiady na wyjeździe sylwestrowym jest w stanie się dostosować do posiłków bezglutenowych.
Międzybrodzie Bialskie to jest zadupie??? :D No coś ty! Międzybrodzie Bialskie to jest bardzo fajna miejscowość i przyjazna bezglutkom :D Stwierdzam to ja, która się pętałam po Międzybrodziu i okolicach, pieszo i samochodem, podczas gdy mój mąż latał nad Żarem albo integrował się ze swoimi kolegami od szybowców :wink: , i nie miałam najmniejszego problemu z jedzeniem, bo w tej knajpce nad jeziorem, jakkolwiek ona się zwie, zawsze bez problemu przygotowywali dla mnie coś specjalnie.
Ola* pisze:Kfiatku - na Twoim miejscu, na następnym spotkaniu szukałabym jakiejś alternatywy dla pizzy. Może się okazać, że nie wszyscy pracownicy są fanami pizzy i wcale nie będziesz wyjątkiem zajadając się nie-pizzą :wink:
Chodzi mi po głowie, żeby następnym razem zamówić dla wszystkich kanapki. Skoro mój szef mówi "zamówimy jakąś pizzę albo kanapki" to może tym razem dla odmiany będą "albo kanapki" :P
Ostatnio zmieniony czw 15 lut, 2007 20:15 przez kfiatek, łącznie zmieniany 1 raz.
"Denerwować się - to karać własne ciało za głupotę innych"
Awatar użytkownika
Sheep
-#Moderator
-#Moderator
Posty: 1431
Rejestracja: czw 15 gru, 2005 20:36
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: Sheep »

Olu*, niestety dla wegetarian przewidziane sa takie dania, jak:
pierogi, naleśniki oraz kotlet jarski w panierce i z bułeczką.
Pyszności :frown:
Obrazek
Awatar użytkownika
Ola*
Aktywny Forumowicz
Aktywny Forumowicz
Posty: 441
Rejestracja: śr 15 lut, 2006 10:41
Lokalizacja: Katowice

Post autor: Ola* »

kfiatek pisze:
Ola* pisze:Nawet firma cateringowa na zadupiu - czyli w wiosce zwanej Międzybrodzie Bialskie, która będzie nam dostarczać na obiady na wyjeździe sylwestrowym jest w stanie się dostosować do posiłków bezglutenowych.
Zapewne będzie to strasznie śmieszne, jak akurat ja się uniosę lokalnym bielskim patriotyzmem :wink: , ale Międzybrodzie Bialskie to jest zadupie??? :D No coś ty!
Kfiatku, ja ależ a uwielbiam Międzybrodzie, mam fantastyczne wspomnienia związane z tą miejscowością, w tym roku już trzeci raz jedziemy świętować tam Sylwestra. Zresztą moja mama i dziadkowie mają dom w Kętach - zorientowani w okolicy wiedzą, że z Kęt do Międzybordzia na rowerze da się dojechać, co czyniłam za młodu nie raz :wink:
A mówiąc o Międzybodziu B. "zadupie" czynię to z dużą dozą sympatii i życzliwości, choć mianem metropolii miejscowości tej nazwać nie można - pamiętam jak rok temu, w szczycie sezonu - między świętami Bożego Narodzenia a Nowym Rokiem nie dało się w środku dnia nic zjeść, bo wszystkie knajpy były pozamykane.

Swoją drogą, jeśli znasz Międzybrodzie - odkąd pamiętam w samym centrum stał bardzo ładny dom - w tym roku dom ten został wyremontowany, bardzo ładnie zresztą i właśnie tam będziemy spędzać Sylwestra z paczką znajomych: http://pensjonat-horyzont.pl/index.php. Ceny więcej niż przyzwoite biorąc pod uwagę standard jaki oferują. Polecam :D


Sheep... no faktycznie, rewelacja :( :(
Awatar użytkownika
skrzypcowy
Nowicjusz
Nowicjusz
Posty: 42
Rejestracja: śr 16 mar, 2005 16:35
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: skrzypcowy »

A ja muszę przyznać, że w pracy nie mam najmniejszego problemu z racji tego że jestem na diecie. Terapeutka z pracowni gospodarstwa domowego doskonale wie o tym co moge jeść a czego nie i poza tradycyjnym jedzeniem uczy naszych wychowanków także gotowania dla celiaków :D Tak więc prawie codziennie dostaję coś pysznego :) Zresztą to działa na zasadzie wymiany usług - Jej pracownia specjalnie dla mnie gotuje a moja pracownia załatwia ich instruktorce wszelkie sprawy urzędowe i biurowe. W takiej miłej symbiozie sobie żyjemy :)
Gorzej jest ze szkoleniami.... :(
Awatar użytkownika
anakon
Bardzo Aktywny Forumowicz
Bardzo Aktywny Forumowicz
Posty: 609
Rejestracja: czw 08 sty, 2004 12:27
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: anakon »

A ja calkiem spokojnie traktuje takie sytuacje jako forme uswiadamiania spoleczenstwa o diecie bezglutenowej, celiakii itd. Przewaznie wywiazuja sie rozmowy, typu:a slyszalam, moja sasiadka ma dziecko na takiej diecie itp. Przy okazji wychwytuje ludzi, ktorzy powinni sie zbadac, bo kiedys w dziecinstwie byli na diecie itp. Traktuje to jako swego rodzaju wyroznik i to raczej ja sie oburzam jak ktos nie rozumie co do niego mowie, tak by to on poczul, ze cos musi zrozumiec i jeszcze moze sie podszkolic.(zdarzylo mi sie kiedys w szpitalu pewnego doktora nauk medycznych odeslac do ksiazek, bo uwazal, ze celiakia to choroba wieku dzieciecego, a takiej ignorancji nie znosze -wsrod osob, ktore mienia sie byc na jakims poziomie medycznym).
ODPOWIEDZ