...o tych, co nie wiedzą, co to bezglutek:
byłam w sobotę na giełdzie w Kutnie, mama zapragnęła kupić chleb (glutenowy, chciała żytni, ale był podejrzanie jasny i pachniał zwykłą bułą, pal licho!), a ponieważ stałam za nią, młody chłopak, który sprzedawał owe pieczywo zapytał:
- a dla pani?
- a dla mnie to bezglutenowy - odpowiedziałam z uśmiechem świadczącym, że przecież pytam o coś zupełnie absurdalnego.
na to chłopię sięga na półkę - i daje mi zapakowany w folię chleb...
.... o niskim indeksie glikemicznym...
uśmiecham się grzecznie i mówię, że to nie jest bezglutenowy - a ten, że tak! ja mówię, że nie, wczytuję się na głos w skład - i słyszę:
- no może nie jest całkiem bezglutenowy, ale mniej glutenowy!
najpierw się uśmiałam i pokiwałam w duchu głową nad jego ignorancją, ale potem zastanowiłam się, że przecież taki chleb może kupić początkujący, nie całkiem jeszcze świadomy celiak, który nie nabrał jeszcze zwyczaju studiowania etykiet, za to nie wyzbył się jeszcze zaufania do sprzedawców... i już mniej śmiesznie mi się zrobiło
To jest moje zdanie i ja się z nim zgadzam.
© Jan Tomaszewski