rudziutka90 pisze:chyba prócz tego faktu nie widzę nic pozytywnego
To może warto zwrócić uwagę na fakt, że mamy mieć szczęście jedną z niewielu chorób, która nie wymaga leczenia lekarstwami wywołującymi skutki uboczne, nie musimy spędzać miesięcy w szpitalu, i możemy być całkiem zdrowi TYLKO przestrzegając diety. nie musimy robić nic więcej, żeby nie chorować (na celiakię, ma się rozumieć).
Mnie, podobnie jak Zofię, cieszy i niezmiennie zaskakuje każdy udany bezglutenowy wypiek (a sukcesów jest ok. 95%), tym bardziej, że pierwsze ciasto (i chleb) jakie upiekłam, było bezglutenowe. Wcześniej byłam przekonana, że do kuchni się nie nadaję i że to nie dla mnie. A już zwłaszcza pieczenie kojarzyło mi się z aptekarskimi formułami i ścisłym przestrzeganiem reguł. A teraz.... przepisy są dla mnie wyłącznie luźną wskazówką, nigdy nie trzymam się ich sztywno, mam stareńki gazowy piekarnik, który ma tylko jedną szybę (druga pękła), a piekę w nim pyszne chleby na zakwasie, ciasta, ciastka, tarty, wędliny, i co tylko da się upiec. No, bezy się nie udały...
No i też, to co podkreślali już przedmówcy - dzięki nawykowi czytania etykiet mamy dużą szansę odżywiać się generalnie zdrowiej, bo trudno nie zawahać się nad zjedzeniem czegoś, co w składzie ma kilkanaście nazw czegoś, o czym nigdy nie słyszeliśmy i nawet nie chcielibyśmy słyszeć, a tym bardziej pakować we własny organizm.
To jest moje zdanie i ja się z nim zgadzam.
© Jan Tomaszewski