Mój komentarz był z przymróżeniem oka Doskonale wiem ,że jak będzie chciała to i tak się napije - upije.Magdalaena pisze:W tej kwestii lepiej liczyć na dojrzałość dziecka niż na jego ograniczenia żywieniowe. Bo zapewniam Cię, bezglutenowych alkoholi (mocniejszych i słabszych) jest tyle , że spokojnie można upijać się każdego dnia czymś innym.gabinia pisze:A pozytyw z tego taki ,że jak dorośnie i pójdzie na imprezę ,to przynajmiej się nie upije Będę spokojniejsza
Wątek optymistyczny :)
Moderator: Moderatorzy
Ostatnio zmieniony pt 22 sty, 2010 09:41 przez gabinia, łącznie zmieniany 1 raz.
Mama 11,5 - letniej Julki
Julka na diecie od 10 lat...
Julka na diecie od 10 lat...
Ja widzę trochę pozytywnych rzeczy(:
na pewno poprawia się samopoczucie.czuje się lżej ,nie jestem ospała ,ciężkawa,napompowana .teoretycznie powinnam się tak czuć od urodzenia(od zawsze choruję).jednak ciężko mi było przestrzegać diety ,dopiero jak rok temu tu na was trafiłam to zrozumiałam że sama sobie robię krzywdę.jest lepiej.
A co najfajniejsze mój chłopak bardzo się stara ,jego rodzina,moja rodzina żeby ułatwić mi to bezglutenowe życie.Dzięki celiaki uczę się gotować(raz lepiej raz gorzej)
(:
na pewno poprawia się samopoczucie.czuje się lżej ,nie jestem ospała ,ciężkawa,napompowana .teoretycznie powinnam się tak czuć od urodzenia(od zawsze choruję).jednak ciężko mi było przestrzegać diety ,dopiero jak rok temu tu na was trafiłam to zrozumiałam że sama sobie robię krzywdę.jest lepiej.
A co najfajniejsze mój chłopak bardzo się stara ,jego rodzina,moja rodzina żeby ułatwić mi to bezglutenowe życie.Dzięki celiaki uczę się gotować(raz lepiej raz gorzej)
(:
To może i ja:) pozytywne strony - bardziej cieszę się jedzeniem i dania, które dla innych są normalnością - jem z uśmiechem na twarzy, gdy zrobione przeze mnie nie zawierają glutenu. Polubiłam gotowanie i daje mi to wiele radości.
Nagle okazało się, że ludzi, których o to nie posądzałam - pilnuję mojego jedzonka. Przekochany jest mój narzeczony, bo dba o skład potraw, robi zakupy sam, wybiera miejsca w mieście, gdzie i ja mogę coś zjeść, dopytuje kelnerów - walczy o moje kosmki:))
Poza tym - uczę się cierpliwości i uśmiechu:))
Nagle okazało się, że ludzi, których o to nie posądzałam - pilnuję mojego jedzonka. Przekochany jest mój narzeczony, bo dba o skład potraw, robi zakupy sam, wybiera miejsca w mieście, gdzie i ja mogę coś zjeść, dopytuje kelnerów - walczy o moje kosmki:))
Poza tym - uczę się cierpliwości i uśmiechu:))
Dla tych co nie mogą tak do końca pogodzić się z dietą. Ostatnio z córką rozmawiałyśmy o złotej rybce i każda z nas powiedziała jakie ma życzenie do złotej rybki. Ja oczywiście ,jak każda matka powiedziałam, że chciałabym aby była zdrowa i mogła jeść wszystko. Na co moja córka zamyśliła się za chwilę ale mamuś będę mogła również jeść bezglutenową żywność.
Mama Ani zdiagnozowanej w 2008r.
po pierwszym szoku, jak najbardziej ujrzałam pozytywne strony celiakii:) mąż i Rodzina starają się jak najbardziej by zapewnić mi bezglutenowe jedzonko, podrzucają często co nie co bezglutenowego na ząb;) moja objawy ustały, czuję się lżej. można powiedzieć, że czuję się wyjątkowo. W końcu jestem "jedną z wybranych" Dla mnie cokolwiek co się wydarza w moim życiu, w tym również celiakia, jest czymś, co musiało się wydarzyć i uważam,że trzeba czerpać z tego jedynie korzyści poza tym trafiłam na Was i jestem przeszczęśliwa, że mogę być wśród Was:)
Złe strony - wiadomo.
Dobre strony:
- jestem łakoma, więc byłabym jakieś 10 kg grubsza, gdybym dogadzała sobie pysznymi glutenowymi bułeczkami, ciastkami, ciastem, kluskami z gatunku garmaż sklepowy. A tak - mam wymówkę
- moja "teściowa" robi mi czasem coś fajnego, w rezultacie mogę zeżreć w święta prawie całe ciasto, reszta praktycznie go nie je
- jeśli coś wygląda niesmacznie/nie mam na to ochoty, mówię że jestem bg i że to choroba, więc nie ma bata
- siłą rzeczy zdrowiej się chyba odżywiam, bo patrzę na etykiety, nie jem wielu gotowych, konserwowanych i przetworzonych "gotowców", więc jest plus
Dobre strony:
- jestem łakoma, więc byłabym jakieś 10 kg grubsza, gdybym dogadzała sobie pysznymi glutenowymi bułeczkami, ciastkami, ciastem, kluskami z gatunku garmaż sklepowy. A tak - mam wymówkę
- moja "teściowa" robi mi czasem coś fajnego, w rezultacie mogę zeżreć w święta prawie całe ciasto, reszta praktycznie go nie je
- jeśli coś wygląda niesmacznie/nie mam na to ochoty, mówię że jestem bg i że to choroba, więc nie ma bata
- siłą rzeczy zdrowiej się chyba odżywiam, bo patrzę na etykiety, nie jem wielu gotowych, konserwowanych i przetworzonych "gotowców", więc jest plus
Glutenowym skrytomieszaczom mówimy NIE!
- titrant
- Bardzo Stary Wyjadacz :)
- Posty: 2152
- Rejestracja: ndz 26 paź, 2008 18:51
- Lokalizacja: Kraków
Hehe, nie liczyłbym na to.kowal pisze:Sądzę, że paradoksalnie, pewne pozytywne skutki mogą dawać zaburzenia wchłaniania (szczególnie dotyczy to tłuszczy) jakie zwykle towarzyszą celiakii. Ten czynnik a także konieczne ograniczenia żywieniowe mogą razem zapobiegać miażdżycy naczyń krwionośnych. Oby tak było !
[tutaj to tylko moja opinia: na tym forum wydaje się, że głównie ja uważam, że gluten to śmiertelna trucizna i jej rzucenie powinno nastąpić choćby na podstawie lepszego samopoczucia]
Ja generalnie stałam się odważniejsza "kulinarnie" Nigdy nie przepadałam zbytnio za gotowaniem, pieczeniem. Miałam swoje wypróbowane potrawy i na nich się opierałam. A teraz nie boję się eksperymentów kulinarnych!
Największą radość sprawiają mi sobotnio - niedzielne wypieki! Cały tydzień obmyślam, który przepis wypróbować I ta radość, kiedy innym osobom nie będącym na diecie smakuje, to co przyrządziłam!
Największą radość sprawiają mi sobotnio - niedzielne wypieki! Cały tydzień obmyślam, który przepis wypróbować I ta radość, kiedy innym osobom nie będącym na diecie smakuje, to co przyrządziłam!
- rudziutka90
- Aktywny Nowicjusz
- Posty: 60
- Rejestracja: śr 22 lut, 2012 21:12
- Lokalizacja: Będzin
Coś pozytywnego w celiakii... Hmm... Ciężka sprawa...
Chyba to, że można odzyskać wiarę w ludzi, dzięki poszczególnym jednostkom, którzy wspierają, a nie patrzą jak na kosmitę... I chyba prócz tego faktu nie widzę nic pozytywnego, a nawet od jakiś sześciu miesięcy zastanawiam się nad przerwaniem diety...
Chyba to, że można odzyskać wiarę w ludzi, dzięki poszczególnym jednostkom, którzy wspierają, a nie patrzą jak na kosmitę... I chyba prócz tego faktu nie widzę nic pozytywnego, a nawet od jakiś sześciu miesięcy zastanawiam się nad przerwaniem diety...
To może warto zwrócić uwagę na fakt, że mamy mieć szczęście jedną z niewielu chorób, która nie wymaga leczenia lekarstwami wywołującymi skutki uboczne, nie musimy spędzać miesięcy w szpitalu, i możemy być całkiem zdrowi TYLKO przestrzegając diety. nie musimy robić nic więcej, żeby nie chorować (na celiakię, ma się rozumieć).rudziutka90 pisze:chyba prócz tego faktu nie widzę nic pozytywnego
Mnie, podobnie jak Zofię, cieszy i niezmiennie zaskakuje każdy udany bezglutenowy wypiek (a sukcesów jest ok. 95%), tym bardziej, że pierwsze ciasto (i chleb) jakie upiekłam, było bezglutenowe. Wcześniej byłam przekonana, że do kuchni się nie nadaję i że to nie dla mnie. A już zwłaszcza pieczenie kojarzyło mi się z aptekarskimi formułami i ścisłym przestrzeganiem reguł. A teraz.... przepisy są dla mnie wyłącznie luźną wskazówką, nigdy nie trzymam się ich sztywno, mam stareńki gazowy piekarnik, który ma tylko jedną szybę (druga pękła), a piekę w nim pyszne chleby na zakwasie, ciasta, ciastka, tarty, wędliny, i co tylko da się upiec. No, bezy się nie udały...
No i też, to co podkreślali już przedmówcy - dzięki nawykowi czytania etykiet mamy dużą szansę odżywiać się generalnie zdrowiej, bo trudno nie zawahać się nad zjedzeniem czegoś, co w składzie ma kilkanaście nazw czegoś, o czym nigdy nie słyszeliśmy i nawet nie chcielibyśmy słyszeć, a tym bardziej pakować we własny organizm.
To jest moje zdanie i ja się z nim zgadzam.
© Jan Tomaszewski
© Jan Tomaszewski
- rudziutka90
- Aktywny Nowicjusz
- Posty: 60
- Rejestracja: śr 22 lut, 2012 21:12
- Lokalizacja: Będzin
No niby racja, nie potrzebujemy leczenia lekarstwami... Pomijając tak mały aczkolwiek ważny szczegół, że niestety, ale bóle brzucha niestety niekoniecznie mi przeszły po wprowadzeniu diety bezglutenowej... Nawet bym powiedziała, że czasami były znacznie silniejsze (mimo, że na diecie jestem już 5-6lat, i to na ścisłej diecie) co szło w parze z tym, że chcąc nie chcąc muszę się podtruwać lekami przeciwbólowymi... Może to nie to samo co leczenie lekami, ale coś już w tym jest...
ups... więc może to nie tylko celiakia? Sprawdzałaś uczulenia i tym podobne (mleko, jajka, orzechy - cokolwiek)? Mnie nie mniej, niż po glutenie, boli brzuch np. po kokosie. albo jeszcze niedawno po czosnku. Właśnie z powodu uczuleń/alergii.rudziutka90 pisze:bóle brzucha niestety niekoniecznie mi przeszły po wprowadzeniu diety bezglutenowej... Nawet bym powiedziała, że czasami były znacznie silniejsze (mimo, że na diecie jestem już 5-6lat, i to na ścisłej diecie)
To jest moje zdanie i ja się z nim zgadzam.
© Jan Tomaszewski
© Jan Tomaszewski
- rudziutka90
- Aktywny Nowicjusz
- Posty: 60
- Rejestracja: śr 22 lut, 2012 21:12
- Lokalizacja: Będzin
- titrant
- Bardzo Stary Wyjadacz :)
- Posty: 2152
- Rejestracja: ndz 26 paź, 2008 18:51
- Lokalizacja: Kraków
Skoro wyszło, że masz uczulenie na ziemniaki, dlaczego lekarka powiedziała, że możesz jej jeść? Być może ziemniaki są jednym z czynników powodujących dyskomfort gastryczny, niezależnie od woli lekarki?
[tutaj to tylko moja opinia: na tym forum wydaje się, że głównie ja uważam, że gluten to śmiertelna trucizna i jej rzucenie powinno nastąpić choćby na podstawie lepszego samopoczucia]