EGIPT
Moderator: Moderatorzy
-
- Nowicjusz
- Posty: 5
- Rejestracja: pn 23 lut, 2004 16:03
- Lokalizacja: wwa
EGIPT
czy ktos z Was wie, gdzie znalezc bezglutenowe jedzienie w Egipcie? Konkretnie w Hurghadzie.. Bylabym wdzieczna za wszelka pomoc!
pozdrawiam i zycze udanych wakacji
pozdrawiam i zycze udanych wakacji
Nic nie wydaje mi się bardziej godne podziwu od człowieka. Abdallah Saracen
-
- Nowicjusz
- Posty: 5
- Rejestracja: pn 23 lut, 2004 16:03
- Lokalizacja: wwa
taaaa.. bylam
i bylo fajnie
tyle, ze nie jesli chodzi o znajomosc terminow "celiakia" czy "dieta bezglutenowa" /probowalam w jezykach francuskim, niemiecki i angielskim - bez rezultatow/. Ogolnie, z wiadomosci, do ktorych dotarlam, wynika, ze sklepy bezglutenowe znajduja sie.. tylko w Kairze... a z tego co widzialam - jestem przekonana, ze informacje te sa prawdziwe. Ja stacjonowalam w Hurghadzie i z jedzeniem nie mialam problemu - w hotelu funkcjonowal "stol szwedzki" i lapalam to, co sie nadawalo
z glodu nie umarlam.. natomiast jesli wybywasz tam na dluzej niz na wakacje, to radze sie umiescic w okoliacach stolicy
powodzenia!
ps: oni maja bardzo duzo fajnych owocow, jadlam wszystko jak lecialo i ominela mnie slawna "zemsta faraona", ale mysle, ze duzy wplyw mialo na to picie wysokoprocentowego alkoholu, jakis wynalazek ze strefy wolnoclowej, ziolowy, produkcji niemieckiej - wybilo chyba wszystkie "ichnie" bakterie, bo ani mi, ani mojemu Towarzyszowi nic nie bylo




powodzenia!
ps: oni maja bardzo duzo fajnych owocow, jadlam wszystko jak lecialo i ominela mnie slawna "zemsta faraona", ale mysle, ze duzy wplyw mialo na to picie wysokoprocentowego alkoholu, jakis wynalazek ze strefy wolnoclowej, ziolowy, produkcji niemieckiej - wybilo chyba wszystkie "ichnie" bakterie, bo ani mi, ani mojemu Towarzyszowi nic nie bylo

Nic nie wydaje mi się bardziej godne podziwu od człowieka. Abdallah Saracen
Wróciłam tydzień temu z dwutygodniowego wyjazdu. Wziełam ze sobą dwa opakowania chlebka ryzowego i kilka paczek wafli ryżowych - wszystko wróciło do Polski prawie nietknięte 
Jadłam zarówno w hotelu jak i lunch na łodziach w dni nurkowe. Ale ani razu nie musiałam wyciągać kartki "jestem bezglutenowcem" po arabsku. Wszędzie jedzenia było w bród, wszystko w formie szwedzkiego stołu, zawsze dało się wybrać coś, co wyglądało bezpieczenie. Nigdy nie wyszłam ze stółówki głodna czy z wrażeniem że jestem "pokrzywdzna". Jeśli mogłam na talerz sobie załadować trzy różne rodzaj mięsa, to naprawdę była to wystarczająca ilość jedzenia jak dla mnie
Nasza choroba wcale ale to wcale nie ogranicza nas w podróżach!
Jadłam zarówno w hotelu jak i lunch na łodziach w dni nurkowe. Ale ani razu nie musiałam wyciągać kartki "jestem bezglutenowcem" po arabsku. Wszędzie jedzenia było w bród, wszystko w formie szwedzkiego stołu, zawsze dało się wybrać coś, co wyglądało bezpieczenie. Nigdy nie wyszłam ze stółówki głodna czy z wrażeniem że jestem "pokrzywdzna". Jeśli mogłam na talerz sobie załadować trzy różne rodzaj mięsa, to naprawdę była to wystarczająca ilość jedzenia jak dla mnie
Nasza choroba wcale ale to wcale nie ogranicza nas w podróżach!
Polskie Stowarzyszenie Osób z Celiakią i na Diecie Bezglutenowej
Na diecie od stycznia 2006
Na diecie od stycznia 2006
Ola*, a możesz rozwinąć temat? Jakiego rodzaju jedzenie było w tym hotelowym szwedzkim stole (przykłady?). Z czego składał się ten lunch na łodziach w dni nurkowe? Noszę się od jakiegoś czasu z zamiarem pojechania do Egiptu, co prawda w tym roku już odpada, ale kusi mnie... Tylko wielka niewiadoma pod tytułem jedzenie mnie jakoś od tego wyjazdu odstrasza. Czy z celiakią i dodatkową nietolerancją mleka miałabym wielki problem z wyżywieniem hotelowym?Ola* pisze:Jadłam zarówno w hotelu jak i lunch na łodziach w dni nurkowe. [...] Wszędzie jedzenia było w bród, wszystko w formie szwedzkiego stołu, zawsze dało się wybrać coś, co wyglądało bezpieczenie.
"Denerwować się - to karać własne ciało za głupotę innych"
kfiatek - po pierwsze Tówj podpis rządzi :=D>:
Po drugie - już ci piszę z detalami co jadłam - na śnaidanie zazwyczja to samo - jakaś forma jajka, do tego jakieś ichnie śmieszne kiełbasko-parówki, warzywka na ciepło, ziemniaczki. Kiełbasek nie sprawdzałam w żaden sposób jaki mają skład - co oczywiście w Polsce robię zawsze - założyłam że będą OK. Rozumiem, że w Twoim przypadku jajka by odpadały - ale na śniadanie zawsze również na ciepło była fasola w jakiejś formie i ziemniaczki. DO tego kilka rodzajów wędlin (choć te ichnie wszystkie wędliny przypominają mi w smaku mortadelę), zawsze jakieś warzywa typu ogórek, pomidor i sałatka owocowa. Ewentualny problem z tymi surowymi warzywami byłby taki, że ja ich na przykład nie jadłam - w obawie, że były myte pod bieżącą wodą - po to, żeby uniknąć sławetnej "zemsty faraona" :Która zresztą ostatecznie i tak mnie dopadła evil:
Ja jeszcze jadałam sery i jogurty (jak byłam jew stanie zmieścić po ciepłym posiłku), ale zakładam, że u Ciebie niestety odpadją.
Na kolację (które w hotelu były tematyczne) zazwyczaj zawsze było około 4 rodzajów mięs, ze czego spokojnie przynajmniej dwa mięsa były dla mnie zjadliwe - to jest ani nie panierowane ani też w żadnym sosie - zazwczyaj jadałam jakieś "tematyczne" mięso smażone na gorącej płycie bezpośrednio i gotowanego kurczaka. Do tego ziemniaczki i jakieś gotowane warzywa w kilky rodzajach - w zależności co akurat było. Zawsze były też dwa rodzaj zup - z czego jedna na 100% nie zagęszczana.
Do tego oczywiście zimna płyta (której oczywiścnie nie było gdzie zmieścić już) - jakieś pikantne sałatki, sery, itp. Na deser zaś - czasem miałam szczęscie i były smażone banany z owocami (mniam). A jeśli nie było, to poza ciastami był szeroki wybór różnych musów i galaretek. No i oczywiście cały stół z owocami
Ze statkiem bywało trochę gorzej - bo tam zazwczyaj podawali jeden rodzaj mięsa - bywało różnie - dwa razy (na pięć) zdarzyło mi się, że mięsa niestety nie zjadłam, bo było panierowane. Ale nie oznacza to wcale, że byłam głodna - bo do tego mięsa zawsze był ryż, ziemniaczki (które w Egipcie tylko na łodziach mi smakowały) i ze trzy rodzaje sałatek.
Tak więc jak widać - nie narzekałam ani na monotonię (no może troszeczkę, ale na monotonię narzekali wszyscy w hotelu - glutenowcy też), ani na brak jedzenia. To, że nie wróciłam kilka kilogramów cięższa to chyba tylko zasługa aktywnego spędzenia wakacji.

Po drugie - już ci piszę z detalami co jadłam - na śnaidanie zazwyczja to samo - jakaś forma jajka, do tego jakieś ichnie śmieszne kiełbasko-parówki, warzywka na ciepło, ziemniaczki. Kiełbasek nie sprawdzałam w żaden sposób jaki mają skład - co oczywiście w Polsce robię zawsze - założyłam że będą OK. Rozumiem, że w Twoim przypadku jajka by odpadały - ale na śniadanie zawsze również na ciepło była fasola w jakiejś formie i ziemniaczki. DO tego kilka rodzajów wędlin (choć te ichnie wszystkie wędliny przypominają mi w smaku mortadelę), zawsze jakieś warzywa typu ogórek, pomidor i sałatka owocowa. Ewentualny problem z tymi surowymi warzywami byłby taki, że ja ich na przykład nie jadłam - w obawie, że były myte pod bieżącą wodą - po to, żeby uniknąć sławetnej "zemsty faraona" :Która zresztą ostatecznie i tak mnie dopadła evil:
Ja jeszcze jadałam sery i jogurty (jak byłam jew stanie zmieścić po ciepłym posiłku), ale zakładam, że u Ciebie niestety odpadją.
Na kolację (które w hotelu były tematyczne) zazwyczaj zawsze było około 4 rodzajów mięs, ze czego spokojnie przynajmniej dwa mięsa były dla mnie zjadliwe - to jest ani nie panierowane ani też w żadnym sosie - zazwczyaj jadałam jakieś "tematyczne" mięso smażone na gorącej płycie bezpośrednio i gotowanego kurczaka. Do tego ziemniaczki i jakieś gotowane warzywa w kilky rodzajach - w zależności co akurat było. Zawsze były też dwa rodzaj zup - z czego jedna na 100% nie zagęszczana.
Do tego oczywiście zimna płyta (której oczywiścnie nie było gdzie zmieścić już) - jakieś pikantne sałatki, sery, itp. Na deser zaś - czasem miałam szczęscie i były smażone banany z owocami (mniam). A jeśli nie było, to poza ciastami był szeroki wybór różnych musów i galaretek. No i oczywiście cały stół z owocami

Ze statkiem bywało trochę gorzej - bo tam zazwczyaj podawali jeden rodzaj mięsa - bywało różnie - dwa razy (na pięć) zdarzyło mi się, że mięsa niestety nie zjadłam, bo było panierowane. Ale nie oznacza to wcale, że byłam głodna - bo do tego mięsa zawsze był ryż, ziemniaczki (które w Egipcie tylko na łodziach mi smakowały) i ze trzy rodzaje sałatek.
Tak więc jak widać - nie narzekałam ani na monotonię (no może troszeczkę, ale na monotonię narzekali wszyscy w hotelu - glutenowcy też), ani na brak jedzenia. To, że nie wróciłam kilka kilogramów cięższa to chyba tylko zasługa aktywnego spędzenia wakacji.
Polskie Stowarzyszenie Osób z Celiakią i na Diecie Bezglutenowej
Na diecie od stycznia 2006
Na diecie od stycznia 2006
A dziękuję, przekażę mężowi, bo podpis jest cytatem z mojego mężaOla* pisze:kfiatek - po pierwsze Tówj podpis rządzi :=D>:![]()

A wracając do tematu, dzięki za szczegółowy opis, trochę mi się rozjaśniło, chociaż kiełbasko - parówki i wędliny w stylu mortadeli brzmią dość ryzykownie...
Jajka jeść mogę, odpadają "tylko" produkty mleczne, no i gluten, oczywiście.
Do tego oczywiście zimna płyta (której oczywiścnie nie było gdzie zmieścić już) - jakieś pikantne sałatki
A z czego były te sałatki? Pętało się w nich coś mlecznego? (ser, śmietana, itd?) Sorry za szczegółowość pytań, ale z moich doświadczeń wynika, że w sałatkach często, jak nie ma nic glutenowego - makaronu czy grzanek na przykład - to dla odmiany jest ser albo sos na śmietanie/ jogurcieZe statkiem bywało trochę gorzej (...) do tego mięsa zawsze był ryż, ziemniaczki (które w Egipcie tylko na łodziach mi smakowały) i ze trzy rodzaje sałatek.

A, i jeszcze pytanie - w ilu gwiazdkowym hotelu byłaś?
"Denerwować się - to karać własne ciało za głupotę innych"
Hmm.. Jeśli chodzi o sałatki, to zazwyczaj były trzy lub cztery do wyboru. I nawet jeśli czasem zdarzało się, że w jednej z nich była śmietana, to nadal było co jeść.kfiatek pisze:A z czego były te sałatki? Pętało się w nich coś mlecznego? (ser, śmietana, itd?) Sorry za szczegółowość pytań, ale z moich doświadczeń wynika, że w sałatkach często, jak nie ma nic glutenowego - makaronu czy grzanek na przykład - to dla odmiany jest ser albo sos na śmietanie/ jogurcie![]()
Zresztą a propos lunchu na statku. Myśmy spędzili w sumie 7 dni na łódce, ale to dlatego że nurkowaliśmy, więc jedzenie w tym wypadku było dość istotne - po nurkowaniu człowiek robi się strasznie głodny
Hotel był pięciogwiazdkowy. Ale wiem, że był to mój pierwszy i ostatni raz w hotelu pięciogwiazdkowym. Z punku widzenia nurka, który i tak większość czasu jest poza hotelem taki wydatek po prostu nie ma sensu. Zresztą, byłam swego czasu w hotelu 4-gwiazdkowym i poza ogromną ilością animacji, którą zapewniał hotel 5-gwiazdkowy nie widziałam żadnej różnicy. Ani w jedzeniu ani w standarcie pokoji.kfiatek pisze:A, i jeszcze pytanie - w ilu gwiazdkowym hotelu byłaś?
[ Dodano: Pon 23 Kwi, 2007 11:36 ]
Wybrałam się do Egiptu na nurkowanie na początku kwietnia.
Wrażenia - jak najbardziej pozytywne

Hotel był tym razem 3* ale dało radę

Jeśli chodzi o lunche na łodzi - było super. Z całego zestawu dań - sałatki, ryż, ziemniaki, mięso, falafele (czyli smażona fasola, która przypomina nasze "mielone" tylko w środku zielone) nie mogłam jeść tylko makaronu. Zresztą i tak nie miałabym go gdzie zmieścić

Pewnego wieczoru wybraliśmy się do restauracji z owocami morza. Pokazałam kartkę po arabsku, którą mam forum (mogę już teraz potwierdzić, że piszę tam to co ma pisać, można się bez obaw tą kartką posługiwać



Debatowali długo, wykombinowali coś, wyżałowali mnie przy okazji



Polskie Stowarzyszenie Osób z Celiakią i na Diecie Bezglutenowej
Na diecie od stycznia 2006
Na diecie od stycznia 2006
Cóz............. wydaje mi się że po prostu nie przejmowałaś się faktem że jesteś na diecie i jadłaś sporo ryzykownych produktów przyjmująć że są OK.
W zależności od stopnia celikii nie każdy może sobie na to pozwolić. niekiedy jest tylko szansa na to że kosmki się odbudują, i wtedy takie ryzykowne jedzenia może ją zaprzepaścić. "Szansa".... nie "pewność".
Rozumiem że nie dało się porozumieć z kucharzami czy produkt jest bezglutenowy na 100%?
W zależności od stopnia celikii nie każdy może sobie na to pozwolić. niekiedy jest tylko szansa na to że kosmki się odbudują, i wtedy takie ryzykowne jedzenia może ją zaprzepaścić. "Szansa".... nie "pewność".

Rozumiem że nie dało się porozumieć z kucharzami czy produkt jest bezglutenowy na 100%?
Cóż... na podstawie czego tak twierdzisz? Możesz zacytować z moich postów te "sporo ryzykownych produktów"?Asia.23 pisze:Cóz............. wydaje mi się że po prostu nie przejmowałaś się faktem że jesteś na diecie i jadłaś sporo ryzykownych produktów przyjmująć że są OK.
Z kucharzami raczej nie porozmawiasz. Po pierwsze bariera językowa, a raz mi się zdarzyło, że kucharz nie umiał czytać - choć dostał kartkę i udawał, że rozumie co tam jest napisaneAsia.23 pisze: Rozumiem że nie dało się porozumieć z kucharzami czy produkt jest bezglutenowy na 100%?

Polskie Stowarzyszenie Osób z Celiakią i na Diecie Bezglutenowej
Na diecie od stycznia 2006
Na diecie od stycznia 2006
2tygodnie temu wrocilem z wakacji wlasnie w Hurgadzie. oczywiscie wzialem ze soba moj chleb i dalem sobie rade. chleb glownie jadlem na sniadanie i obsluga w restauracji nie miala zadnych "pretensji" ze nie jadlem ich pieczywa czy cos a wrecz przeciwnie, pytali sie co to za chleb i hmmmm co wtedy powiedziec?:D zaczalem mieszac i mowic "gluten free":D eh;p.na kolacje chleb moze jadlem 2razy -przynajmniej w moim hotelu no w sumie tak jak w kazdym bylo zawsze cos cieplego wiec mozna przezyc. ale nie jadlem tez wszystkiego ale glodny nie chodzilem, wrecz przeciwnie! z kazdego posilku wychodzilem objedzony i zadowolony wiec celiakia az tak bardzo tam nie przeszkadza no chociaz gdy widzialem te niektore smakolyki typi ciasta itp. mimo ze wygladaly niesamowicie pysznie to jakos sie powstrzymalem:)
jesli ktos ma jakies pytania co do Egiptu albo jak tam jesc czy cokolwiek to chetnie pomoge:)
jesli ktos ma jakies pytania co do Egiptu albo jak tam jesc czy cokolwiek to chetnie pomoge:)

A może ktoś rozszerzy temat "zemsty Faraona"
Muszę przyznać, że bardziej niż braku prowiantu obawiam się tej przypadłości. Może ktoś podać sprawdzone przepisy jak można tego uniknąć ? Wiem mniej więcej co można tam jeść żeby zmniejszyć jej ryzyko, ale co z piciem? Czy wody mineralne w butelkach są ok? Bo jeśli chodzi o ich florę bakteryjną, nie o higienę, to może i w takiej butelce zaplącze się jakieś tamtejsze żyjątko? 
Domyślam się,że najbezpieczniej pić gorące napoje, ale jak to zrobić w takim upale???
Mam tez pytanie odnośnie alkoholi.Ktoś wspominał o jakimś niemieckim ziołowym trunku, który pomaga zapobiec tej dolegliwości. Może ktoś ma na niego dokładniejsze namiary?
No i jeszcze jedno - jeśli już złapiemy zemstę, jak sobie z tym poradzić? Możecie polecić sprawdzone leki, bezpieczne dla osób na diecie bezglutenowej? A może są jakieś, które można zabrać już z Polski, na wszelki wypadek?


Domyślam się,że najbezpieczniej pić gorące napoje, ale jak to zrobić w takim upale???
Mam tez pytanie odnośnie alkoholi.Ktoś wspominał o jakimś niemieckim ziołowym trunku, który pomaga zapobiec tej dolegliwości. Może ktoś ma na niego dokładniejsze namiary?
No i jeszcze jedno - jeśli już złapiemy zemstę, jak sobie z tym poradzić? Możecie polecić sprawdzone leki, bezpieczne dla osób na diecie bezglutenowej? A może są jakieś, które można zabrać już z Polski, na wszelki wypadek?
Na diecie od 25.06.2008r.
Węgiel. Sprawdzony i bezpieczny, doskonale wchłania wszelkie trucizny.estelle00 pisze:No i jeszcze jedno - jeśli już złapiemy zemstę, jak sobie z tym poradzić? Możecie polecić sprawdzone leki, bezpieczne dla osób na diecie bezglutenowej? A może są jakieś, które można zabrać już z Polski, na wszelki wypadek?
Taninal - ziołowe pastylki z garbnikami, one bardziej na perystaltykę wpływają, jak pamiętam, mniej "wstrzymujące" niż węgiel, ale też mniej wchłaniają złych bakterii.
Smecta - jak węgiel, tylko inny składnik, niektórzy nie lubią tej konsystencji.
Bakterie jelitowe, znaczy no, probiotyki. Są takie, co ich nie trzeba w lodówce trzymać, Linex forte bodajże.
Dużo pić, gorące wcale nie jest złe w takim klimacie, serio.
Niektórzy mówią, że najlepiej to do śniadania wypić sobie setkę wódki
