Celiakia w pracy

Jak sama nazwa wskazuje...

Moderator: Moderatorzy

Awatar użytkownika
GosiaM
Bardzo Aktywny Forumowicz
Bardzo Aktywny Forumowicz
Posty: 866
Rejestracja: pn 24 maja, 2004 22:49
Lokalizacja: Wrocław

Post autor: GosiaM »

Bez urazy dla wszystkich, ale anakon - Twoja postawa mi się podoba!! :=D>:
Awatar użytkownika
Magdalaena
-#Moderator
-#Moderator
Posty: 1366
Rejestracja: pt 02 sty, 2004 13:28
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: Magdalaena »

anakon pisze:A ja calkiem spokojnie traktuje takie sytuacje jako forme uswiadamiania spoleczenstwa o diecie bezglutenowej, celiakii itd.
Ja bym tak nie chciała.
Tzn. nie uważam, żeby dieta bezglutenowa była czymś szczególnym, a każdy człowiek musiał znać jej zasady. Za dietą nie stoją żadne pozytywne wartości (jakie postrzegają np. w niejedzeniu mięsa wegetarianie), po prostu to my jesteśmy chorzy i nie możemy jeść pewnych produktów. Tak jak są ludzie uczuleni na orzeszki, na mleko itp. Każdy chory ma swoją dietę i on sam najlepiej jej przestrzega.

Nie chcę, żeby z krótkiego spotkania ze mną ludzie zapamiętali tylko to, że jestem na diecie bezglutenowej. Owszem jest to istotne, ale dla moich bliskich czy kolegów. Jeśli współpracuję z kimś zawodowo staram się zaprezentować przede wszystkim jako dobry prawnik, ewentualnie osoba o pewnych zainteresowaniach, a dopiero w dalszej kolejności jako bezglutenowiec. Zresztą dla mnie krępujące jest opowiadanie przy stole np. o negatywnych skutkach nieprzestrzegania diety, tak samo jak nie chciałabym słuchać o intymnych problemach zdrowotnych innych osób.
Magdalaena
celiakia zdiagnozowana w sierpniu 2003 r.
Obrazek
Awatar użytkownika
kfiatek
-#Moderator
-#Moderator
Posty: 824
Rejestracja: czw 22 lip, 2004 11:11
Lokalizacja: Gdańsk

Post autor: kfiatek »

anakon pisze:A ja calkiem spokojnie traktuje takie sytuacje jako forme uswiadamiania spoleczenstwa o diecie bezglutenowej, celiakii itd.
Hm, racja, tylko pytanie, co rozumiesz przez "takie sytuacje"? :)
Ja sobie wypracowałam jakiś rodzaj złotego środka, czyli wśród ludzi, z którymi stykam się w pracy na codzień, nie kryję się z dietą. Rozmów "okołojedzeniowych" odbyłam już sporo :D I dowiaduję się z nich, że ten ma syna na diecie bg, tamtej córka miała alergię na gluten, ktoś inny jeszcze z innego źródła coś tam słyszał. Generalnie większość ludzi jest ciekawych, tak pozytywnie ciekawych, co mnie cieszy. Na wyjściach na firmowe lunche czy takich spotkaniach z cateringiem też staram się wychodzić z założenia, że nie ma sensu robić konspiracji wokół mojej diety, bo i tak z tymi ludźmi, w różnych składach, będę się znów gdzieś tam spotykać, więc podchodzę do sprawy na luzie i wyjaśniam, jeśli ktoś jest ciekawy. Natomiast granicą w edukowaniu są dla mnie sytuacje typu wielkie firmowe spędy czy szkolenia typu zbiór kilkudziesięciu albo jeszcze więcej osób z różnych oddziałów, których to ludzi pierwszy raz na oczy widzę i raczej prędko nie spotkam. Jak w takim szkoleniu jest 15 min przerwy na kawę, to nie wstanę przecież i nie zakrzyknę "mam celiakię, dlatego nie jem ciastek", bo co to ten tłum ludzi obchodzi? :D A i ja nie mam ochoty się afiszować ze swoją chorobą przed taką publicznością.

[ Dodano: Pon 27 Lis, 2006 19:05 ]
Magdalaena pisze:[Zresztą dla mnie krępujące jest opowiadanie przy stole np. o negatywnych skutkach nieprzestrzegania diety, tak samo jak nie chciałabym słuchać o intymnych problemach zdrowotnych innych osób.
I tu się zgadzam. O ile jak ktoś do mnie podejdzie i spyta, że słyszał o tym i o tym, ale co właściwie mi się stanie, jak zjem gluten, to odpowiadam otwarcie krótkim wykładem o kosmkach jelitowych. Ale jak wywiąże się taka rozmowa przy stole w knajpie (a przeważnie się wywiązuje) i padnie to nieszczęsne pytanie o objawy po spożyciu, to uśmiecham się ładnie i mówię po prostu, że bardzo chętnie wyjaśnię, ale wolałabym nie przy stole. Ostatnio na takie stwierdzenie usłyszałam odpowiedź "aha, znaczy, że bardzo ci to szkodzi?" Ja na to spokojnie, że tak. Przy stole wydawało mi się to w sam raz, bo faktycznie, nie każdy lubi słychać przy jedzeniu o problemach trawiennych, a ludzie już i tak poznali przy tej okazji słowo gluten, dowiedzieli się, w czym występuje i że może komuś szkodzić, co i tak jest wiedzą wykraczającą dużo ponad przeciętną naszego społeczeństwa...
Ostatnio zmieniony czw 15 lut, 2007 20:12 przez kfiatek, łącznie zmieniany 1 raz.
"Denerwować się - to karać własne ciało za głupotę innych"
Awatar użytkownika
Patka
Bardzo Aktywny Forumowicz
Bardzo Aktywny Forumowicz
Posty: 527
Rejestracja: ndz 28 lis, 2004 17:31
Lokalizacja: Toruń

Post autor: Patka »

Generalnie większość ludzi jest ciekawych, tak pozytywnie ciekawych, co mnie cieszy.
mam takie same odczucia :D
ja mówię szkodzi a jesli widze typ drążącego mówie wprost "zygam itp ..." 8)
pracuję w pracowni graficznej mamy socjał mój szef nauczył sie w bólach pozytywnych co moge a co nie i dba o moje menu :)
Awatar użytkownika
Monika23
Forumowicz
Forumowicz
Posty: 119
Rejestracja: sob 26 mar, 2005 12:00
Lokalizacja: Żyrardów

Post autor: Monika23 »

Hmmm...
Ja raz na jakiś czas jeżdże na wycieczki, ilka dni z dala od domu, 55 par oczu patrzy na Ciebie. Zazwyczaj jest tak, że zbiorowo zamawiane jest jedno danie dla wszystkich, albo sytuacja że nie idziemy do lokalu nawet nie wiedzą do którego trafimy.
Są oczywiście święta i przygotowania, każdy robi coś, ja np. zupe pieczarkową z makaronem!! A spróbować, doprawić [center]
A szkolny bufet, zajęcia trwają ok 12 godzin, bywa tak że zaśpie i biegnę do pociągu zapominając jedzonka. I co wtedy?
Wiele jest pytań i wątpliwości, Ci którzy wiedzą jak jest często nie zawracają sobie tym głowy i nie wysilają się. Niestety ja mam tak w domu rodzinnym. Przykre to ale prawdziwe, jakoś trzeba z tym żyć.[/center]
Awatar użytkownika
kfiatek
-#Moderator
-#Moderator
Posty: 824
Rejestracja: czw 22 lip, 2004 11:11
Lokalizacja: Gdańsk

Post autor: kfiatek »

Pozdrawiam wszystkich, którzy przeżyli dziś w pracy i wyszli z tego w (w miarę) dobrym zdrowiu psychicznym... Matko jedyna. Właśnie zdałam sobie sprawę, że to pierwszy Tłusty Czwartek, który spędziłam 8h za biurkiem, w towarzystwie mnóstwa osób, które non-stop jadły pączki, częstowały się pączkami, dyskutowały nad zaletami i wadami różnych pączków, szły do cukierni dokupić więcej pączków i oborot... A jak na chwilę przestawały, to wjeżdżały pączki zafundowane przez firmę. Chyba dotychczas miałam farta, że mnie to ominęło, ale za to dziś miałam terapię szokową. Bogu dzięki, że miałam ze sobą jakieś, ale nie doceniłam moich współpracowników i wzięłam za mało żeby na tym "przeżyć". Do tego, pączki robione przedwczoraj były już twarde i musiałam je reanimować w mikrofali, żeby dały się zjeść, podczas gdy wokół siebie miałam osoby, które przez pół dnia dziś degustowały kolejne rodzaje pączków, narzekając przy tym, że one jakieś takie mimo wszystko nie bardzo smaczne, bo w takiej a takiej cukierni robią lepsze, a w ogóle to nie są takie świeże jak być powinny :diabelek: Ludzie naprawdę nie wiedzą jak im dobrze, że w ogóle mogą iść do cukierni i kupić sobie ciastka, zamiast je w pocie czoła piec samemu! Chyba nabawiłam się szczękościsku. Nie powiem, jakie wesołe komentarze do tego wszystkiego jeszcze dziś usłyszałam, bo mi jeszcze ciśnienie skacze jak sobie przypomnę. W odpowiedzi na owe komentarze, parę osób usłyszało dziś ode mnie parę słów prawdy na temat celiakii jako takiej oraz na temat tego, że nie, NIE jestem nadczłowiekiem i TEŻ mam wielką ochotę na pączka, ale wiem, że jak zjem tego, którym mnie częstują to to odchoruję.
W obliczu dzisiejszych doświadczeń, zaczęłam się zastawawiać, czy w przyszłym roku dzień wolny z okazji Tłustego Czwartku (na siedzenie w domu i smażenie sobie pysznych świeżych pączków) nie byłby dobrym pomysłem... Na pewno moja psychika miałaby się dużo lepiej.
Ostatnio zmieniony czw 15 lut, 2007 20:16 przez kfiatek, łącznie zmieniany 1 raz.
"Denerwować się - to karać własne ciało za głupotę innych"
Awatar użytkownika
Sheep
-#Moderator
-#Moderator
Posty: 1431
Rejestracja: czw 15 gru, 2005 20:36
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: Sheep »

Uch.
Doskonale cię rozumiem!
U nas w pracy było dziś 6 palet wielkich, polukrowanych, posypanych skórką pomarańczowych pączków. Jeszcze ciepłe przyjechały ponoć.
Matko kochana.
Co ciekawe, nigdy przed diagnozą nie przepadałam za pączkami, nie miałam imperatywu nawet w tłusty czwartek ich jeść. Ale jak wiadomo, zakazany owoc...
Zresztą chyba nie o pączki chodzi, a o niemożność zjedzenia tego samego, co wszyscy, w tym samym momencie, co wszyscy i z tak samo radosnym wyrazem na twarzy :/
Zresztą przed większością ludzi można się jakoś "schować", w sensie mało kto tak naprawdę zwraca uwagę na innych, ale chłopak ode mnie z pokoju, skądinąd miły, powiedział mi tak mniej więcej: "och, bardzo chętnie bym się z tobą solidaryzował, ale te pączki są jednak za dobre".
No to co mogę zrobić innego, jak tylko się uśmiechać i próbować samą siebie przekonać, że właściwie to nic mnie to nie obchodzi...
Ostatnio zmieniony czw 15 lut, 2007 21:50 przez Sheep, łącznie zmieniany 1 raz.
Obrazek
-ania-
Aktywny Forumowicz
Aktywny Forumowicz
Posty: 428
Rejestracja: pt 12 maja, 2006 21:25
Lokalizacja: ostrołęka

Post autor: -ania- »

Sheep pisze:Co ciekawe, nigdy przed diagnozą nie przepadałam za pączkami, nie miałam imperatywu nawet w tłusty czwartek ich jeść. Ale jak wiadomo, zakazany owoc...
Mam dokładnie to samo! Bo nie o to chodzi, żeby zjeść, ale o to, żeby móc....eh
Obrazek
Pobierz Deklarację Członkowską i przyłącz się do nas!
Awatar użytkownika
GosiaM
Bardzo Aktywny Forumowicz
Bardzo Aktywny Forumowicz
Posty: 866
Rejestracja: pn 24 maja, 2004 22:49
Lokalizacja: Wrocław

Post autor: GosiaM »

koteczek pisze:Bo nie o to chodzi, żeby zjeść, ale o to, żeby móc....eh
Wiecie, coś w tym jest... bo ja mogłam i nie jadłam... tzn. jadłam te, które sama wczoraj piekłam czyli bg, a na takiego kupnego w ogóle nie miałam ochoty...
Basia P
Nowicjusz
Nowicjusz
Posty: 30
Rejestracja: pt 09 cze, 2006 21:23
Lokalizacja: Londyn

Post autor: Basia P »

a to moja spowiedz...zjadlam paczka nie wytrzymalam...I co najgorsze ...nie mam jeszcze wyrzutow sumienia
Basia P
Awatar użytkownika
Magdalaena
-#Moderator
-#Moderator
Posty: 1366
Rejestracja: pt 02 sty, 2004 13:28
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: Magdalaena »

Jakoś mnie wcale nie ciągnęło. Owszem w pracy leżały, ale automatycznie włącza mi się oznaczanie glutenowych wypieków jako trujących (z podświadomą chęcią powstrzymania kolegów przed zjedzeniem tego świństwa). Przed przejściem na dietę nie lubiłam ich jakoś specjalnie , a teraz żałowałam raczej, ze nie mogę sobie kupić jednego bezglutenowego - odchudzam się i na jednego bym się skusiła, ale nie na całą paterę.
Magdalaena
celiakia zdiagnozowana w sierpniu 2003 r.
Obrazek
Awatar użytkownika
Patka
Bardzo Aktywny Forumowicz
Bardzo Aktywny Forumowicz
Posty: 527
Rejestracja: ndz 28 lis, 2004 17:31
Lokalizacja: Toruń

Post autor: Patka »

no ja miałam podobnie owszem ładny zapach, ale nic poza tym ... ludzie jedzący i palety mnie nie ruszają ... i miła niespodzianka mama przyjechała z domowymi bezglutenowymi po trzech (a były malutkie) mój żołądek powiedział stop - rozsądny organ ;)
I co najgorsze ...nie mam jeszcze wyrzutow sumienia
a to fakt problem znaczy że zrobisz to następny raz to jest najgorsze u bezobjawowców bo jakbyś sobie troche pocierpiała to byłoby inaczej :diabelek:
pozdrawiam po czwartku :)
-ania-
Aktywny Forumowicz
Aktywny Forumowicz
Posty: 428
Rejestracja: pt 12 maja, 2006 21:25
Lokalizacja: ostrołęka

Post autor: -ania- »

Chciałam podzielić się pozytwnymi wrażeniami po szkoleniu. Po pierwsze, szefowa kuchni, z którą rozmawiałam na temat tego, czy znajdzie się coś dla mnie w garach ;) , nie zrobiła wielkich oczu, na hasło "dieta bezglutenowa". Uważam, że to już dużo, przy tak niskiej świadomości społecznej na temat celiaki (vide przysłowiowa już niemalże choroba małych dzieci :diabelek: ) . Wytłumczyłam Pani co i jak i nie było żadnego problemu. Specjalnie dla mnie przygotwywała drugie dania, oddzielnie gotowała zupy. I co najlepsze - jestem przekonana, że nie popełniła żadnych błędów. Ja w każdym bądź razie niczego nie oddczułam :D ;) . <brawo> Panie z Kuchni :D
Obrazek
Pobierz Deklarację Członkowską i przyłącz się do nas!
Awatar użytkownika
Natko_
Aktywny Forumowicz
Aktywny Forumowicz
Posty: 298
Rejestracja: wt 12 gru, 2006 22:07
Lokalizacja: Wodzisław

Post autor: Natko_ »

Koteczku - to bardzo ładnie - i pocieszające dla wszystkich, widac sa i tacy, którzy rozumieją :)

Co do celiakii w pracy - mój szef jest łasuchem wielkim, na okrągło przez biuro przewijaja się ciastka, ciasteczka, cukiereczki ;)
Na szczęście nie kryję się z chorobą i wszyscy (3 osoby :P ) wiedzą, że nie mogę, więc szef zamiast mi wciskać "zakazane" pyta, czy mogę, albo proponuje coś "dozwolonego" :) Miłe to o tyle, że pracuję tam oficjalnie dopiero tydzień (a faktycznie od poczatku stycznia).

Tłusty czwartek też był znośny, a z wyjazdu w góry szef przywiózł oscypki - chyba się orientował na miejscu w temacie, bo mówił, że są bezglutenowe ;)
Nati mama Madzi '03, Maćka '05 i Mileny '13
Celiakia '07
Awatar użytkownika
Magdalaena
-#Moderator
-#Moderator
Posty: 1366
Rejestracja: pt 02 sty, 2004 13:28
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: Magdalaena »

Ja na ostatnim szkoleniu postawiłam na opcję "pełna niezależność". Zabrałam chleb, dżem, miód i kabanosy. Na stołówce nie jadłam nic co wydawało mi się podejrzane - czyli jadłam ziemniaki, masło, warzywa. Piłam kawę, herbatę, sok.
Na przerwy na kawę zabrałam ciasteczka francuskie Bezglutenu. Miałam je po dwa w torebce w foliowym woreczku. Doskonale wtapiałam się w tłum.

Przez trzy dni można wytrzymać, a po raz pierwszy nie chorowałam po szkoleniu.
Magdalaena
celiakia zdiagnozowana w sierpniu 2003 r.
Obrazek
ODPOWIEDZ