

Ja tam niedawno płakałam w innym watku, że gdybym wcześniej o chorobie wiedziała, to bym się na dzieci nie zdecydowała i takie tam - ODWOŁUJĘ to niniejszym



Także brac się towarzystwo do roboty i tworzyć mi tu kogoś, kto na moją emeryture zapracuje, bo póki co czarno to widzę

A tak jeszcze od siebie - celiakię mam zdiagnozowaną ponad rok po drugiej ciąży, ale po długich analizach wydaje mi się, że zaczęła się ujawniać od poczatku tej drugiej ciąży.
Bo właśnie od 30 tyg leżałam w szpitalu z anemią tak silną, że nic już na mnie nie działało i lekarze bali się o zdrowie moje (miałam planowane cięcie cesarskie, a to duża utrata krwi), ale tez i maluszka, który mógł gorzej się przez to rozwijać. Na szczęście mój ginekolog prowadzacy ciążę miał rację, kiedy "pocieszając mnie" powiedział, że płód to taki pasożyt - z matki zostanie skóra i kości, a on sobie da radę (brrr, ponoć nawet w obozach koncentracyjnych robili badania na ciężarnych kobietach - nie jadły, nie piły, robiły ile mogły i oprawcy czekali jakie dzieci się urodzą - a kobiety wycieńczone padały, a ich dzieci rodziły się zdrowe - takie makabryczne OT, wybaczcie...


Tak więc nawet "czarny" scenariusz nie musi się spełniać

Wprawdzie o tym, czy Mać ma celiakię czy nie dowiem się dopiero na przełomie sierpnia/września, ale póki co nie budzi podejrzeń dużych - jest ciut mniejszy niż powienien, ciut lżejszy niż wynika z tego ile je, ma lekka anemię, ale poza tym nawet gdyby to przecież żadna tragedia


No a moja córcia jest po pobraniu krwi - wynik za jakieś 10 dni - ale też już przestałam panikować. Co ma być, to będzie
