Z najlepszych odpowiedzi przytoczę słowa pana z baru Orlik w Ustrzykach Dolnych, który stwierdził, że skład sosu czosnkowego jest jego tajemnicą handlową

A jednocześnie ostatnio moja mama (która od lat mnie wspiera, gotuje i prawie wszystko u siebie w domu ma bg) próbowała dać mi niebezglutenowe tzaziki. Wszystkie przyprawy sprawdziła, ale przegapiła, że jogurt grecki był z Bakomy i "mógł zawierać śladowe ilości glutenu".
Nawet dietetycy (z którymi ostatnio mam sporo do czynienia) nie są na bieżąco ze stosowaniem diety bezglutenowej w praktyce - wiedzą, że chleba pszennego nie można jeść, ale na wędliny czy jogurty nie wpadli.
I doszłam do wniosku, że NIE MA SZANS NA TO, ŻEBY INNE OSOBY OPRÓCZ CHORYCH I ICH NAJBLIŻSZYCH NAPRAWDĘ BYŁY W STANIE WYRÓŻNIĆ JEDZENIE BEZGLUTENOWE. Sami wiecie, że wymaga to ciągłej czujności, podejrzliwości, sprawdzania składów, dopytywania się producentów ...
Zdarzało mi się odmawiać u znajomych produktów, które poprzednio jadłam (np. wedlowskiego ptasiego mleczka), bo w międzyczasie zmienił się skład na opakowaniu.
Co więcej mimo że Polska jest krajem chrześcijańskim od tysiąca lat, a ponad 90 % ludzi zostało ochrzczonych, w większości barów czy restauracji kelnerka nie jest w stanie polecić w piątek postnego dania z karty. Nie wierzę, że jakakolwiek reklama będzie w stanie nauczyć choćby ogólnie zasad bezglutenowości.
A dodatkowo przecież bezglutenowość nie jest jedynym ograniczeniem żywnościowym jakiego doświadcza wielu celiaków - kiedyś przeprowadziłam małą ankietę: viewtopic.php?t=2423 i ustaliłam, że 2/3 z nas jest "tylko" na diecie bezglutenowej, a 1/3 ma inne dodatkowe ograniczenia. Więc jeśli nawet ktoś często gości jednego celiakia i wie, co mu podać, jak wpadnie (orzeszki ziemne, kawa ze śmietanką), to takie menu może nie sprawdzić się przy innym chorym.
I dlatego uważam, że powinniśmy skupić się na:
- popularyzowaniu generalnego poglądu, że czasami ludzie nie mogą jeść pewnych produktów, że wtedy szkodzi im najmniejsza ilość zakazanego, a kluczem jest zawsze pełna i wiarygodna informacja o składnikach żywności,
- prawidłowym oznakowaniu tejże żywności, tak aby ewentualny wybór był prostszy, w tym szczególnie przez oznaczanie "zwykłych" produktów.
Czy zgadzacie się ze mną ? czy uważacie, że jest szansa na coś więcej ? czy może nawet mój program minimum jest zbyt daleko idący ?