O przemyśleniach osoby dorosłej, która tak późno dowiedziała się o swojej chorobie piszę na blogu pod adresem:
http://blog-alergia.bloog.pl/id,6427058 ... index.html
Zapraszam na mojego blooga: http://blog-alergia.bloog.pl
Alergia, nietolerancja, uczulenie czy...
Moderator: Moderatorzy
Alergia, nietolerancja, uczulenie czy...
Celiakia, hipolaktazja... Ot, dylemat
. Dla kogo? Dla mnie? Nie! Obojętnie jak się to nazywa leczy się tak samo – dieta bezglutenowa, bezmleczna i nie ma na to "pigułki".
W krajach, w których ludzie chorzy otrzymują dodatki pieniężne (niezależnie od tego czy pierwsze badanie wykaże, że jesteśmy uczuleni na gluten, mleko czy soję… czy też nie), otrzymujemy zwrot pieniędzy za badanie i wizytę u lekarza oraz w razie stwierdzenia choroby/nietolerancji stały dodatek finansowy. W dodatku niezależnie czy to jest dziecko, czy osoba dorosła !!!
W Polsce ważne byśmy wiedzieli, że to, co nam dolega to nietolerancja określonych produktów. Potem obserwacje swoich reakcji. Wielką rolę odgrywa wzajemna wymiana doświadczeń między tymi, co mają alergię pokarmową czy jak tam zwał… Wypełnia to lukę braku profilaktyki w naszej służbie zdrowia.
Lekarz pierwszego kontaktu przeznacza na naszą wizytę 10 minut. W prywatnym gabinecie więcej czasu, ale też nie dowiemy się podstawowych informacji profilaktycznych, bo to zwykle doktorzy nauk określonej specjalności i uwłacza im mówienie o takich drobiazgach. A my? W pierwszym momencie, gdy odbierzemy wyniki jesteśmy przerażeni. Często dopada nas stres, a nawet łzy.
Potem angażuje się cała rodzina. Powoli dowiadujemy się, co nieco o tej chorobie albo przez poznanie kogoś, kto choruje i uchyli nam troszkę rąbka tajemnicy chorobowej, albo czytamy to, co ukazuje się w Internecie.
Reszta: lekarze, stowarzyszenia - albo traktują nas instrumentalnie i szybko przeganiają - albo proponują szkolenia, czy lekarstwa (często te reklamowane) bądź suplementy drogie jak „jasny gwint”… W początkowej fazie zgłębiania wiedzy bywa, że kupujemy wszystko jak leci. Dopiero potem zaczynamy trzeźwo myśleć, oceniać. I wtedy chcemy się dzielić z innymi, bywa, że ciężko i "krętymi" ścieżkami zdobytą wiedzą...

W krajach, w których ludzie chorzy otrzymują dodatki pieniężne (niezależnie od tego czy pierwsze badanie wykaże, że jesteśmy uczuleni na gluten, mleko czy soję… czy też nie), otrzymujemy zwrot pieniędzy za badanie i wizytę u lekarza oraz w razie stwierdzenia choroby/nietolerancji stały dodatek finansowy. W dodatku niezależnie czy to jest dziecko, czy osoba dorosła !!!
W Polsce ważne byśmy wiedzieli, że to, co nam dolega to nietolerancja określonych produktów. Potem obserwacje swoich reakcji. Wielką rolę odgrywa wzajemna wymiana doświadczeń między tymi, co mają alergię pokarmową czy jak tam zwał… Wypełnia to lukę braku profilaktyki w naszej służbie zdrowia.
Lekarz pierwszego kontaktu przeznacza na naszą wizytę 10 minut. W prywatnym gabinecie więcej czasu, ale też nie dowiemy się podstawowych informacji profilaktycznych, bo to zwykle doktorzy nauk określonej specjalności i uwłacza im mówienie o takich drobiazgach. A my? W pierwszym momencie, gdy odbierzemy wyniki jesteśmy przerażeni. Często dopada nas stres, a nawet łzy.
Potem angażuje się cała rodzina. Powoli dowiadujemy się, co nieco o tej chorobie albo przez poznanie kogoś, kto choruje i uchyli nam troszkę rąbka tajemnicy chorobowej, albo czytamy to, co ukazuje się w Internecie.
Reszta: lekarze, stowarzyszenia - albo traktują nas instrumentalnie i szybko przeganiają - albo proponują szkolenia, czy lekarstwa (często te reklamowane) bądź suplementy drogie jak „jasny gwint”… W początkowej fazie zgłębiania wiedzy bywa, że kupujemy wszystko jak leci. Dopiero potem zaczynamy trzeźwo myśleć, oceniać. I wtedy chcemy się dzielić z innymi, bywa, że ciężko i "krętymi" ścieżkami zdobytą wiedzą...