w naszej rodzinie wszystko jest teraz na głowie
najpierw okazało się, że dzieci maja celiakię.
Myśleliśmy, że ja też bo jako dziecko miałam szereg objawów celiakii utajonej min. anemia nie dająca się leczyć preparatami żelaza, hipoplazja szkliwa, permanentne bóle brzucha itd. w 2004 roku stwierdzono u mnie skrócone kosmki jelitowe, ale jednoznacznej diagnozy o chorobie trzewnej nie postawiono. Teraz mimo braku diety b/g wyniki na przeciwciała i ttg i ema mam negatywne, w gastroskopii brak zmian.
i teraz kolejne zaskoczenie bo mój mąż choć nie rosly (szczupły i raczej drobny) zadowolony z życia i zdrowy niemal w każdym calu (dokuczają mu wiosną pyłki).
W badaniach ttg ma miano > 100, w endoskopii już makroskopowo wyraźne zmiany typowe dla celiakii, a przy tym brak jakiegokolwiek dyskomfortu ze strony jelit.
Jest człowiekiem szalenie spokojnym

Trafił do gastroenterologa, który powiedział: wie Pan celiakia to problem u dzieci a jak pana nic nie boli to ja bym nic nie zmieniał.
Mąż mu powiedział:" Ale żona mówiła cos o nowotworach, chłoniaku..."
Gastrolog z politowaniem:" niech pan powie żonie, żeby tyle internetu nie czytała"
Ja zbaraniałam

Czy wśród Was są osoby, które chorują na celiakię i nie mają/nie miały bez diety b/g dyskomfortu żadnego?
Jak przekonać męża do diety, skoro nie jest mu źle a do tego gastrolog gra w jego nutę. Jak tu zrezygnować z piwa i chipsów?

Macie jakiś pomysł jak go przekonać do diety?
Tylko nie każcie mi smacznie gotować bo to moja pieta achillesowa

zatroskana Asia