
Od dłuższego czasu czytam to forum, jak i wiele stron na temat celiakii. Chciałabym się w końcu dowiedzieć, co mi jest, a kilkukrotne zmienianie lekarzy (z racji braku zainteresowania), zmniejszyło moją wiarę w szybkie rozwiązanie sprawy. Ciężko.
Mam 18 lat, od kilku lat działy się różne rzeczy. Pamiętam, gdy w gimnazjum w czasie lekcji potrafiłam mieć bóle brzucha, który "puchł po zjedzeniu kanapek na przerwie. Jakieś 2 lata temu poszłam do internistki z moimi przewlekłymi zaparciami, sięgałam już sporadycznie po środki przeczyszczające, bo potrafiły trwać 2 tygodnie. Po wywiadzie pani doktor stwierdziła, że pewnie zespół jelita drażliwego, dostałam duspatalin, który brałam jakoś 2 miesiące bez większej poprawy. Choć na początku z tego, co pamiętam faktycznie się coś ruszyło. Ale to dawna historia.
Od roku przyglądam się dokładniej temu wszystkiemu. Na początku sama chciałam dowiedzieć się, co mi "szkodzi". W listopadzie 2012 odstawiłam gluten na miesiąc, restrykcyjnie. Po miesiącu czułam się dużo lepiej, postanowiłam, że pójdę do alergologa. Następnie miesięczna prowokacja. Po testach skórnych wyszła mi alergia na pszenicę, mleko i jego przetwory, orzechy i w gruncie rzeczy tyle. Wtedy też został wykluczony Helicobater Pyroli. Miałam też robione przeciwciała przeciw gliadynie, ale niestety wynik jest niemiarodajny, bo robiłam to po miesiącu stosowania diety bezglutenowej (napomknęłam o tym pani alergolog podczas wizyty po prowokacji, ale stwierdziła, że skoro wynik ujemny to nie może być. Koniec rozmowy). Powiedziała, że mogę robić, co chcę, dietę jaką chcę. Może być bezglutenowa lub po prostu bezpszeniczna i bezmleczna. Przez pierwsze 3 miesiące była bezglutenowa i bezmleczna. Czułam się świetnie, nawet nie wiedziałam, że mogę mieć taki miękki brzuch, zęby mogą nie boleć (wtedy jeszcze nie brałam wapnia, po 4 miesiącach diety bezmlecznej zaczęłam brać wapń i wtedy nadwrażliwość też zniknęła, choć wapń był przy dolnej granicy normy), skóra nie swędzieć, nie piec, brzuch nie boleć, a samopoczucie może być tak dobre. Po tym czasie restrykcje zaczęły troszkę uwierać i stwierdziłam, że skoro pszenica...to tylko ją wykluczyłam. Piekłam sobie pieczywo żytnie, aby mieć pewność, że nie ma tam pszenicy. I tak na diecie bezpszenicznej i bezmlecznej przeżyłam pół roku. Pomijałam to, że po życie i owsie też były objawy, tyle że w mniejszym natężeniu. Przed wyjazdem na wakacje upiekłam sobie bułki żytnie na zakwasie żytnim. W samochodzie przeżywałam katusze. Przy następnym wyjeździe piekłam sobie pierś z kurczaka w panierce z płatków owsianych = bóle żołądka, bóle brzucha, biegunka. Spotkałam się w międzyczasie z kobietą, która stwierdziła, że jestem głupia, że nie doszłam w końcu do jakiejś diagnozy. Po wyjazdach wróciłam z chęcią wyprostowania całej sprawy. Od 19 sierpnia jem wszystko. Po miesiącu zaczęły wracać wszystkie objawy w całej okazałości, przytyłam 6kg (aktualnie mam około 8 na plusie, choć kalorycznie jedzenie się nie zwiększyło). Poszłam do pierwszego gastroenterologa. Po wywiadzie, który trwał 5 minut (zdążyłam powiedzieć o 2 objawach, podotykał brzuch- klucha) stwierdził, że gwarantuje mi, iż gdy odstawię mleko na 3 tygodnie to mi wszystkie objawy przejdą i to na pewno jest nietolerancja laktozy. Nie przemawiało do pana, że wcześniej na diecie bezmlecznej byłam pół roku i objawy wciąż były. Dowiedziałam się przy okazji, że gluten nie ma prawa szkodzić (poza osobami z celiakią) i robię sobie krzywdę, unikając go, a testy skórne to bujda. Pan mnie nie przekonał, poczułam się olana. Po 3 tygodniach dostałam się do kolejnego pana doktora. Pan doktor wzbudził moje nadzieje na rozwiązanie sprawy, gdyż jako pierwszy zlecił badania (krew utajona, lamblie, posiew, pasożyty- wszystko ujemne). Podczas drugiej wizyty, jak weszłam do gabinetu, postawił diagnozę, tę samą, co usłyszałam 2 lata temu- zespół jelita drażliwego. Chciał znów przepisać duspatalin, ale uprzedziłam, że nie działa. Dostałam meteospasmyl i mam wdrożyć dietę ubogoresztkową w czasie biegunek i bogatoresztkową w czasie zaparć. Zalecił np. pieczywo pełnoziarniste i jogurty, więc zapytałam, co zrobić kiedy ja się po tym źle czuję. Odpowiedział „wykluczyć to, co pani szkodzi”. Zapytałam, co z wysypką i swędzeniem skóry, które występują po takiej, a nie innej diecie- idź do dermatologa. Czyli powrót do punktu wyjścia.
Objawy wyglądają tak(po czymś, co zawiera gluten lub/i mleko): bóle brzucha, uczucie rozpierania (jakby brakowało skóry, żeby się brzuch mógł jeszcze powiększać), gazy, ataki biegunek (np. 3-4 wizyty w toalecie, w krótkim czasie, potem spokój), zaparcia, uczucie gorąca, co czasami skutkuje zawrotami głowy (jakbym zaraz miała zemdleć). Długotrwale: zwiększanie masy ciała/brak możliwości spadku, bóle zębów (podobno są odwapnione), swędzenie skóry lub pieczenie (występowanie czerwonych, swędzących plam, albo małych punkcików, które po lekkim potarciu łatwo się powiększają, albo jeszcze występują na klatce piersiowej małe czerwone plamki z krostką, a na udach mnóstwo czerwonych punkcików, które się pojawiają i znikają), otępienie (nie wiem czy to ma coś z tym wspólnego, ale odkąd spowrotem wróciłam do tej diety jeździ mi się źle samochodem, brak możności skupienia się na jeździe, nie umiem tego opisać), lekkie pogorszenie się stanu skóry, nudności i mam bardzo niską odporność na wszelkie infekcje.
Co do wyników badań minerały z tego, co wiem są w miarę ok (robiłam ostatni raz w maju, ale wtedy miałam dobre wyniki), morfologia ok (robione 2 tygodnie temu), OB Jedynie po 1h podwyższone, ale malutko. Hormony tarczycy w normie.
Chciałabym w końcu coś z tego wywnioskować, bo przejść na dietę to jedno, mogę i chętnie to zrobię, żeby się objawów pozbyć, tylko zdaję sobie sprawę, że to sprawy nie rozwiąże jak nie dowiem się od czego to jest. Chcę wiedzieć, że nie robię sobie krzywdy jedząc tak , a nie inaczej. A już powoli tracę siłę do chodzenia po lekarzach.
Wyszedł z tego niezły poemat, ale chciałam zawrzeć w tym wszystko, co mi na serduchu leży. Nie mogłam się przemóc, by napisać na forum, celiakia to dla mnie taka abstrakcja (w otoczeniu spotkałam się tylko z jednym przypadkiem)…i bardziej miałabym na celu wykluczenie jej, a napisałam, bo wychodzi na to, że powrót do diety bezglutenowej to tylko kwestia czasu. A ja powoli głupieję.
Jeśli ktoś dotarł do końca to podziwiam:)
Życzę Wam wszystkim miłego wieczoru.
