U Was też występuje pewna dwoistość, z jednej strony żalicie się na domowników a z drugiej ich bronicie
To nie jest tak, że ja zmuszam wszystkich do diety. Dzieci jedzą w domu bg od urodzenia, są przyzwyczajeni. Poza domem jedzą normalnie, jedynie, kiedy mam na to wpływ, nie pozwalam jeść białego pieczywa. W domu pilnuję, żeby nie było glutenu - boję się zanieczyszczeń krzyzowych, bo mój mąż reaguje dość szybko i bolesnie

Znajomi wiedzą i znają sytuację. Szanują dietę i jeżeli nie mogą nic przygotować to proszą nas o przyniesienie czegoś, ale zawsze coś czeka. Ja też zawsze coś mam dla bezlaktozowej koleżanki.
Nie twierdzę, że skoro domownicy nie trzymają z Wami diety to Was nie kochaja lub nie szanują. Uważam, że nie przykładają się i nie bardzo im się chce dbać o czystość i wspieranie Was. Zapomnieć można się kilka razy, ale nie cały czas. Mój 6-letni syn wie, czym grozi zjedzenie glutenu i taty i pilnuje nowych produktów. Jest świadomy.
Staram się gotować tak, żeby nie musieć zastepować glutenu - nie zaciagam zup, nie zagęszczam makami sosów (robię to bardzo rzadko), zagęszczam je cebulą i innymi warzywami (cebula sama się "rozpuszcza" a pozostałe warzywa miskuję, jak mam czas to przelewam przez sitko). Mięso (np piersi z kurczaka) wrzucam do mąki ryżowej, na sitku otrzepuję, smażę i są chrupiące. Obiad gotuję zazwyczaj w 30 minut. Naleśnikami i kopytkami zajadają sie glutenowe dzieci. Wystarczy do nalesników mieć bardzo miałką mąkę (chyba w małych woreczkach z zielonymi napisami w Polsce je sprzedają), dodaję odrobinę tapioki, mleko z wodą, jajko i smażę. Racuchy muszą być co 2 dzień, na zmianę z nalesnikami.
Nie używam gum (w duzych ilościach nam szkodzą), więc mam trochę trudniej, ale daję sobie radę. U nas dochodzi dieta na moją migrenę.
Glutenowo gotowałam świetnie. Bez glutenu wychodziły mi katastrofy - albo kosz albo zlew, albo kamień, ale wylewałam. Nie zliczę ile razy jedliśmy sajgonki albo makaron ryżowy. Ale się nauczyłam i wychodzi mi całkiem nieźle, ale mam też klapy (jak dzisiaj z ciastkami kruchymi

)
Chleb piekę sama, moi chłopcy lubią, młodszy mniej, starszy najbardziej ciemne i ciężkie.
Ciężko mi zrozumieć Wasze sytuacje, bo my mamy jednych znajomych, do których nie dociera co dla męża znaczy nie przestrzeganie diety. Z nimi nie dyskutujemy, bo nie ma to sensu. Pozostali zrozumieli, jedni błyskawicznie, drudzy potrzebowali więcej czasu.
Sekundo, wytłumacz mężowi, że gluten jest dla Ciebie tak groźny jak ten guz, że go (męża) potrzebujesz, że też się czujesz zagubiona a z nim będzie raźniej.
Trzymam za Was kciuki i za domowników. A może oni są zazdrośni o dietę? Teraz większa część Waszej uwagi skupia się na tym co i jak jecie, jak wygląda stan blatu, czy zlew jest czysty, czy jak zjem obiad to "przeżyję" czy nie...
To nie jest tak, że u mnie jest sielankowo. Też czasami chciałabym upiec babkę drożdżową wysoką na 7 cm i mieć pewność, że nie padnie i się uda, napelepić 100 pierogów w pół godziny i wiedzieć, że się nie rozwalą w czasie gotowania. a tak odstawiam magię nad garami

Pójść do pierwszej z brzegu restauracji i nie pytać o gluten free menu a w aptece nie prosić o zamiennik leku bez glutenu

Staram się po prostu nie komplikować już ciążkiego życia mojego męża-bezglutka
Już kończę

Powodzenia i cierpliwości
