Celiakia a ciąża 2
Moderator: Moderatorzy
Moim zdaniem rzadko dziedziczymy choroby w linii prostej, częściej po dziadkach. I myślę, że w moim przypadku tak było. Moja Babcia zmarła na raka na wejściu do żołądka. A przecież wiadomo, że nie leczona (oczywiście dietą) celiakia może przerodzić się w nowotwór.
To o niczym nie świadczy.
A co do tego, że ty masz a brat nie. Ja mam dwójkę rodzeństwa (jedno starsze drugie młodsze) i też nie maja.smerfetka pisze:jestem jedyna osoba na celiaki w mojej rodziniemój brat miał robione badania na celiakie i wyszlo ze jest całkiem zdrowy ...
To o niczym nie świadczy.
Ostatnio zmieniony pn 10 lip, 2006 13:34 przez Agniesia, łącznie zmieniany 2 razy.
NAJSZCZęśLIWSZA MAMA NA śWIECIE!
Cześć! Chyba już ze trzy miesiące temu pisałam, że jestem w ciąży i opowiadałam o swoich obawach jak to będzie z Synkiem... Teraz mam się czym chwalić więc piszę co następuje- ku pokrzepieniu serc!
Mój Synek urodził się 4 czerwca. Na 3 tygodnie przed czasem - ale już nie jako wcześniak
Był raczej chudawy (ważył 2850) ale ZDROWY!!!! Strasznie się bałam, że coś z nim będzie "nie tak" jak nie jadam glutemu ani laktozy (ponad 3 lata), ale - daj nam Boże oby tak dalej - rośnie jak na drożdżach i mógłby być pokazywany jako wzór chłopca dla innych noworodków. Ma tylko dosyć spore znamię na nóżce, ale to nie jest związane z moją dietą.
Więc wszystkim tym, które wątpią, albo tracą nadzieję baaaaardzo chcę dodać otuchy: można. I da się!!!.
A... tylko co ciekawe, ponoć wszystkie mamy mają mleko. Ja przystawiałam uparcie (z pomocą naprawdę oddanych pań położnych) Tomka do piersi i kompletnie nic. Potrafił ssać, pracował jak szalony i nic to nie dało. Mleko było w tak śladowych ilościach, że jak schudł prawie pół kilo (ponoć do 30 proc to norma, ale on to sporo przekroczył) to zaczęliśmy dokarmiać sztucznie. Po 2 tygodniach zostało już tylko sztuczne
. Ale, myślę sobie, że całe pokolenia wychowały się na butelce i jakoś żyją...
Synka można oglądać (i koniecznie należy się zachwycać!!) tutaj: http://tomikablog.blogspot.com/
a ja postaram się - na tyle na ile Synek pozwoli - świecić dobrym przykładem, wlewać nadzieję i krzyczeć, krzyczeć krzyczeć z radości, że warto było zapomnieć smaku chleba i piwa... .
!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Mój Synek urodził się 4 czerwca. Na 3 tygodnie przed czasem - ale już nie jako wcześniak

Więc wszystkim tym, które wątpią, albo tracą nadzieję baaaaardzo chcę dodać otuchy: można. I da się!!!.
A... tylko co ciekawe, ponoć wszystkie mamy mają mleko. Ja przystawiałam uparcie (z pomocą naprawdę oddanych pań położnych) Tomka do piersi i kompletnie nic. Potrafił ssać, pracował jak szalony i nic to nie dało. Mleko było w tak śladowych ilościach, że jak schudł prawie pół kilo (ponoć do 30 proc to norma, ale on to sporo przekroczył) to zaczęliśmy dokarmiać sztucznie. Po 2 tygodniach zostało już tylko sztuczne

Synka można oglądać (i koniecznie należy się zachwycać!!) tutaj: http://tomikablog.blogspot.com/
a ja postaram się - na tyle na ile Synek pozwoli - świecić dobrym przykładem, wlewać nadzieję i krzyczeć, krzyczeć krzyczeć z radości, że warto było zapomnieć smaku chleba i piwa... .
!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
- anakon
- Bardzo Aktywny Forumowicz
- Posty: 609
- Rejestracja: czw 08 sty, 2004 12:27
- Lokalizacja: Warszawa
A co do karmienia piersia jakos nie chce mi sie wierzyc z tym brakiem pokarmu, to sa na prawde rzadkie bardzo i ekstremalne przypadki, wiekszosc to jakis problem, ktory powinny roziwazac polozne z doradca laktacyjnym do spolki....Ja mam przyklad na starszych siostrach, co to niby pokarmu nie mialy, bo nie mial kto z odpowiadnia determinacja im pokazac co i jak i zyczyc cierpliwosci, bo poczatki nie sa latwe. Siostry karmily moze 2-3tyg, moze 2m-ce, a ja 2 lata i nadziwic sie nie mogly, ze to takie oczywistye, ale na poczatku tez nie bylo latwo, trafilam na uparta polozna i jakos poszlo, a bylam po CC, wiec tez sie nasluchalam jak to sie wowczas nie ma pokarmu. Na szczescie jest jeszcze cos takiego jak pogotowie laktacyjne(via telefon). I bardzo duzo zalezy tu od psychiki, nastawienia, przekonania itp.
Nie wiem dlaczego tak jest. Oprócz położnych jeszcze pracowali "nade mną" znajomi , którzy zawodowo zajmują się upowszechnianiem naturalnego karmienia. I, jakby to powiedzieć, tej "obsłudze" wokół mnie nie mam nic do zarzucenia. Cierpliwie nam pokazywali co i jak. Potem, jak już trzeba było małego dokarmiać, podłączałam się do laktatora (jeszcze w szpitalu - a byliśmy prawie tydzień), żeby jak najbardziej pobudzać tę moją mizerną laktację. I praktycznie nic. Po 2 mg z jednej piersi - a mały zjadał już 90 ml z butli. I jak oni odpuścili - po 2 tygodniach walk i rozpaczy przy każdym karmieniu (zawsze najpierw pierś - potem butla) - to ja straciłam motywację. Może za wcześnie? Nie wiem.
Może jakiś współczesny Freud by się dogrzebał w pokładach mojej podświadomości jakiegoś oporu. Ale ja naprawdę chciałam. Boję się tego, że sztuczne mleko może "prowokować" jakieś nietolerancje pokarmowe czy alergie. A po rodzicach nasz Synek i tak jest obciążony ryzykiem mocno.
I wiesz co... ja wiem, że "wina" leży po mojej stronie. Tylko nie wiem, czy w ciele, czy w umyśle. W tym momencie to jest istotne dla ewentualnego kolejnego dziecka "kiedyśtam". Bo teraz już raczej nic się nie da zrobić.
A przyznam Ci się, że mocno się przeżywa takie solidne porażki macierzyńskie na samym początku drogi.
Ale byle by Synek zdrowy był, to wszystko inne nie ma znaczenia...
Może jakiś współczesny Freud by się dogrzebał w pokładach mojej podświadomości jakiegoś oporu. Ale ja naprawdę chciałam. Boję się tego, że sztuczne mleko może "prowokować" jakieś nietolerancje pokarmowe czy alergie. A po rodzicach nasz Synek i tak jest obciążony ryzykiem mocno.
I wiesz co... ja wiem, że "wina" leży po mojej stronie. Tylko nie wiem, czy w ciele, czy w umyśle. W tym momencie to jest istotne dla ewentualnego kolejnego dziecka "kiedyśtam". Bo teraz już raczej nic się nie da zrobić.
A przyznam Ci się, że mocno się przeżywa takie solidne porażki macierzyńskie na samym początku drogi.

Ale byle by Synek zdrowy był, to wszystko inne nie ma znaczenia...
- vixi
- Bardzo Aktywny Forumowicz
- Posty: 831
- Rejestracja: wt 05 paź, 2004 16:59
- Lokalizacja: Tarnowskie Góry
też słyszałam że to pogotowie laktacyjne jest w porządku - no ale czasami na prawdę jest jakiś czynnik blokujący i pokarmu nie ma - to się zdarza - szkoda tylko że dzidziuś nie dostał od ciebie choć troszkę przeciwciał - ale ważne że jest zdrowy - np. karmienie piersią zmniejsza ryzyko nowotworów u kobiety karmiącej i u dziecka - taka ciekawostka
"...żyj z całych sił i uśmiechaj się do ludzi - bo nie jesteś sam. Niech dobry Bóg zawsze cię za rękę trzyma..."
Bogienko - gratuluję dzidziusia. :=D>: :=D>: Pięknie o nim piszesz
Obowiązkowo zachwycam się zdjęciami
śliczny maluszek! A jakie ma mądre spojrzenie!
A tym, że nie karmisz nie przejmuj się, widocznie tak miało być, teraz jest mnóstwo odpowiednio dobranych mieszanek na pewno Twojemu synkowni nic nie będzie brakowało.




A tym, że nie karmisz nie przejmuj się, widocznie tak miało być, teraz jest mnóstwo odpowiednio dobranych mieszanek na pewno Twojemu synkowni nic nie będzie brakowało.
Polskie Stowarzyszenie Osób z Celiakią i na Diecie Bezglutenowej
Na diecie od stycznia 2006
Na diecie od stycznia 2006
Śliczne maleństwo
A teraz coś o ciąży, ale jakby od strony tatusia
Otóż znalazłam w necie artykuł, w którym autor twierdzi, że celiakia u ojca dziecka nie ma wpływu na powikłania ciążowe, nawet jeżeli w okresie poczęcia ojciec nie przestrzegał diety bezglutenowej: http://www.forumginekologiczne.pl/txt/a ... wik%B3a%F1

A teraz coś o ciąży, ale jakby od strony tatusia