kabran pisze:Ech, @kfiatku... I tak jesteś wielka...
Kto ci takich rzeczy naopowiadał? Ja mam zaledwie metr sześciesiąt siedem
A co do krojenia ciasta, to zaprawdę nie wiem, jak można wybrnąć z takiej sytuacji przed szeroką publicznością

Mnie się zdarzyło raz odmówić pokrojenia ciasta dla wszystkich, tłumacząc się tym, że ja tego nie mogę jeść, więc wolałabym nie, i jakoś to przeszło, ale to było w trochę innej sytuacji - krojenia ciasta, które przyniosła do biura koleżanka, a to zupełnie inna bajka...
No, ja miałam identyczną sytuację właśnie po tym spotkaniu z pizzą. Wychodzimy z sali, ostatnia osoba łapie pozostały kawałek pizzy, i zajadając się nim mówi do mnie: "mmm, ale pyyyszna ta pizza!" Szczerze powiedziawszy, nie jest to osobnik, z którym utrzymuję częste kontakty i nie pamiętam, czy miał okazję dowiedzieć się o mojej diecie, więc możliwe, że mówił to w słodkiej nieświadomości. Czasem mam wrażenie, że niektórzy mówią, co im ślina na język przyniesie, bez jakiegokolwiek angażowania szarych komórek w ten proces... :roll:
Ola* pisze:kfiatku - podziwiam za silną wolę. Ja kiedyś miałam okazję siedzieć w towarzystwie gdzie wszyscy jedli pizzę i...

... sporo wypiłam tamtego wieczoru w ramach samopocieszenia i rekompensaty

Nie przesadzajmy z tą silną wolą - dla mnie pizza jest podwójnie zakazanym produktem, bo nie dość że gluten, to jeszcze ser. Normalnej pizzy nie jadłam chyba nigdy, to i nie mam za czym tęsknić. Bezglutenowej sobie nie zrobię, bo bez sera to musiałabym to jeść łyżeczką. Trudno tęsknić za czymś, czego się właściwie nie zna... Jakby zamiast pizzy było świeże ciasto, albo lody, tobym dopiero miała problem przesiedzieć takie spotkanie.
Magdalaena* pisze:Zwycięsko wyszłam natomiast z problemu przerw na kawę i ciasteczka. Miałam sezamki i jogurt, z czego myślę, że ta druga opcja była lepsza. Wydaje mi się, że bardziej dziwacznie wyglądałabym wyciągając obce konkurencyjne ciastka. A jogurt to coś zupełnie innego, jako danie drugośniadaniowe pasuje, może się odchudzam, może nie lubię ciastek ...
Dla kfiatka i innych bezmlecznych - może deser sojowy w kubeczku ?
Hm, pomysł wart przemyślenia. Ostatnio z ciastkami była klapa, bo i wyglądało to głupio, i czułam się z tym głupio, i nie najadłam się, i potem mi w brzuchu burczało... (kretyński pomysł w sumie, trzymać ludzi parę godzin na szkoleniu o herbacie, kawie i herbatnikach). Może w ogóle pójść w stronę typowego drugiego śniadania i wyciągnąć na przerwie do herbaty kanapkę, na zasadzie, że ciastkami się nie pożywię, muszę zjeść coś porządniejszego, żeby przetrwać szkolenie i nie umrzeć z głodu (co w moim przypadku jest akurat samą prawdą)?
Agniesia, jak ty zorganizowałaś kwestię używania w pracy tostera? Bo ja w sumie też mogłabym zainwestować w toster do pracy, ale jakoś nie wyobrażam sobie kwestii, gdzie i jak miałabym go trzymać, żeby mi ludzie nie zaczęli go używać do swoich kanapek i nie zanieczyścili glutenowymi okruchami. Jakbym postawiła w kuchni, to mur beton tak by się stało, bo u nas z kuchni korzysta całe piętro, a nie jestem w stanie każdemu wyjaśniać, czemu użycie tostera do innego chleba niż mój jest be (większość wzięłaby mnie chyba za wariatkę). A trzymania tostera w biurku, noszenia do kuchni i chowania po użyciu też jakoś sobie nie wyobrażam...