Wprowadziłem pewne zmiany u mnie.... Konkretnie - zmniejszyłem podaż węglowodanów na korzyść białek. Przestałem też cukrzyć, ograniczyłem cukier. Zrobiłem mały teścik - zjadłem wczoraj wieczorem ok.200g chlebka bg, bez niczego innego i postanowiłem poobserwować nastrój. Po ok.20 min przyszła stymulacja, takie podkręcenie, do tego rozdrażnienie, nerwy, problemy z koncentracją, zatokami, bóle mięśni etc. Na końcu wpadła deprecha.
Później zjadłem ok.0,2 kg kabanosa wieprzowego. I.... nic specjalnego się nie działo. Wręcz koncentracja się poprawiła, zeszło to durnowate nerwowe pobudzenie, ale nie było ani depresji, pulsowania w zatokach etc. Praktycznie bez większych zmian w nastroju.
Dzisiaj podobnie. Zjadłem niedawno 100g winogrona i rozdrażnienie, odchrząkiwanie, bóle mięśni etc itd itp.
Myślę, że macie mnóstwo racji co do diety ubogowęglowodanowej w moim przypadku.

Zauważyłem też, że małe posiłki działają na mnie dobrze, gdy duże wprowadzają męczące zmiany nastroju.
Wnioski są proste-cukier mi szkodzi. Zaczynam myśleć, że to może nie jest problem związany z nietolerancjami jako takimi(nie piszę o glutenie, bo tu wpływ jest ewidentny), a problem związany z produkcją toksyn przez jakieś ścierwo, którego jest w nadmiarze w moich jelitach, a które żywi się cukrem. Pewnie też dochodzą do tego translokacje bakteryjne przy okazji co też ma wpływ na mój stan (niedawno w moczu u mnie wykryto bakterie, nietrudno zgadnąć skąd przywędrowały). Wczoraj dzwoniono do mnie z labu, że mam za dużo żelaza i wapnia we krwi (robiłem trochę badań). Myślicie, że to od diety bardziej białkowej? Bo jeśli nie to znając życie od dziurawych jelit...
Jestem wdzięczny za sugestie co do diety.
