Owszem, mylisz się. Jeśli tylko udaje mi się trzymać produkty, o których wiem, że mi szkodzą wyeliminowane, stan mój jest znacznie lepszy. Teraz jestem już w stanie np. wejść do hipermarketu po zakupy, co pół roku temu było dla mnie męką. Niestety a) jestem zbyt słabej woli, żeby produkty wyeliminować skutecznie, b) nie wiem o wszystkich produktach, a część podejrzewam, ale z jakichś powodów nie mogę podjąć decyzji, żeby je wyeliminować (prawdopodobnie indyk: przez tydzień nie drzemałem za dnia, a przy okazji nie jadłem indyka, bo nie trafiałem na targu; dziś znów kupiłem, zjadłem i padłem; majeranek i pieprz też są podejrzane). Wreszcie są takie, jak kawa, których pozytywne skutki (pobudzenie) konkuruje skutecznie ze skutkami negatywnymi (rozwaleniem).Magdalaena pisze:I nie zarejestrował wyraźnej długotrwałej poprawy samopoczucia (chyba że się mylę ?).
I z jakichś powodów wrócił mi nieprzyjemny rumień (jeśli rumień to termin fachowy, mam na myśli czerwony kolor) na grzbietach rąk.
Mój stan jest lepszy, ale nie dobry. A że ciągle narzekam, nie należy się dziwić. W końcu nie mogę funkcjonować w większości wnętrz, po większości pokarmów źle się czuję, a jak po czymś nie czuję się skrajnie źle, wpycham to w siebie aż się źle nie poczuję. I nie potrafię temu zapobiec.
Dzięki Ola_lu za wzięcie mojej strony
