Sama chciałam potwierdzenia, pewnika.
Wprawdzie nie dla "papierka", ale bez wstępnej diagnozy nie miałam szans na leczenie u dobrego lekarza na NFZ.
A nie jestem w stanie przewidzieć, kiedy nadejdzie dzień, że nie będzie mnie stac na gastroskopię za 250 zł czy na prywatną wizytę.
Do tego pamiętajcie, że dochodzi z wiekiem np ryzyko pobytów w szpitalu, na różne schorzenia - mnie lekarze traktowali jak symulantkę, kiedy bez "papierka" podczas przyjęcia do szpitala mówiłam o chorobie trzewnej. Dlatego poprosiłam lekarza o zaświadczenie na piśmie i zawsze je noszę razem z książeczka zdrowia...
Do tego sami przyznajcie ile czasu ludzie bujają się z glutenem, zanim jakiś lekarz trafi z diagnozą?
Na Twoim miejscu Freya bym się "poddała" o tyle, żeby zrobić gastroskopię prywatnie, żeby jednak szybciej była. Bo niestety nie ma wzoru matematycznego na obliczenie ile mm kosmków ściera się przez tydzień zjadania x ppm glutenu

No i do swojej lekarki gnaj po skierowanie na przeciwciała przeciw transglutaminazie tkankowej - skoro zawaliła z kolonoskopią zamiast gastroskopii, to niech Ci chociaż te przeciwciała zafunduje, bo koszt też nie mały (ok. 80 zł we wrześniu mama płaciła).
Przy okazji - ten "papier" z zapisaną diagnoza jest mi potrzebny nie tylko do szpitala, w zasadzie do każdego lekarza go noszę, bo - niestety - zdarzają się nadal tacy, którzy celiakię maja za chorobę wieku dziecięcego...
O - i jeszcze ważne, przy przyjęciu do szpitala zawsze zgłaszam konieczność zachowania ścisłej diety bg - i tak jest ją baaaaardzo ciężko wyegzekwować w naszym kraju, ale bez "papierka" to już chyba kompletnie by mnie oddziałowe miały w nosie...